Czwarty mecz w tym roku i czwarte zwycięstwo do zera Tomasovii. Tym razem drużyna z Tomaszowa Lubelskiego pokonała u siebie Wisłę Kraków.
W dwóch pierwszych setach gospodynie nie miały problemów z rywalkami. W pierwszym szybko odskoczyły na 6:2 i chociaż „Biała Gwiazda” tak łatwo się nie poddała, to podopieczne trenera Stanisława Kaniewskiego miały wszystko pod kontrolą. Później było „tylko” 11:9, ale po chwili już 18:13. Skończyło się wynikiem 25:19.
Druga odsłona? Ponownie przebiegała pod dyktando Tomasovii. Tym razem dystans między obiema drużynami od początku był jeszcze większy. Niebiesko-białe tym razem zaczęły od rezultatu 8:2. W kolejnych fragmentach przewaga urosła do ośmiu punktów (15:7), a w końcówce zanosiło się na pogrom, bo było nawet 22:8. ostatecznie ekipa z Krakowa ugrała jednak 13 „oczek”.
Schody pojawiły się niespodziewanie w trzeciej partii. Tym razem to Wisła odskoczyła na 5:2 i cały czas utrzymywała przewagę. W pewnym momencie przyjezdne prowadziły już nawet 14:9. A w końcówce zrobiło się już niebezpiecznie – 21:17. Gospodynie w odpowiednim momencie wróciły jednak do swojego grania i finiszowały w bardzo dobrym stylu. Straciły już tylko jeden punkt, a same zdobyły ich osiem. I ostatecznie wygrały 25:22. W decydującym momencie świetnie serwowała Wioletta Świerkosz, która przypieczętowała zwycięstwo Tomasovii.
– Dziewczyny chyba za szybko uwierzyły, że po dwóch niezłych setach jest już po meczu. To się jednak zdarza. Nie potrafiliśmy dobić przeciwniczek. Na szczęście w porę uporaliśmy się z problemami i udało się wygrać za trzy punkty, to jest najważniejsze – cieszy się trener Kaniewski.
Przed jego drużyną jeszcze tylko dwa mecze. Oba na wyjeździe: z KSZO i SMS PZPS II Szczyrk.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – Wisła Kraków 3:0 (25:19, 25:13, 25:22)
Tomasovia: Wąsik, Klisiak, Świerkosz, Orzyłowska, Rodak, Staworzyńska, Wiśniewska (libero) oraz Wałek, Kaczmarczyk, Lubas.
AZS UMCS VOLLEY NADAL W GRZE
Ważna wygrana AZS UMCS Volley. Drużyna z Lublina pokonała u siebie Chemika Olsztyn 3:1 i ciągle jest w grze o drugie miejsce w swojej grupie. Sporo będzie jednak zależało od zaległego spotkania pomiędzy AZS UG, a Nike Węgrów. Jeżeli wygra druga z ekip, to będzie w zasadzie po herbacie
Gospodynie dobrze rozpoczęły sobotnie zawody i okazały się lepsze o siedem „oczek” (25:18). Niestety, w drugiej partii okazało się, że Chemik też potrafi grać w siatkówkę. Podopieczne trenera Bartosza Jesienia popełniły sporo błędów własnych, ale mimo to w końcówce mogły jeszcze przechylić szalę na swoją stronę. Zmarnowały jednak szansę i zamiast 2:0 w setach zrobiło się 1:1, bo przyjezdne triumfowały do 23.
Na szczęście akademiczki szybko się pozbierały. W dwóch kolejnych odsłonach wróciły do swojej gry. Najpierw tablica wyników pokazała rezultat 25:15, a w kolejnym rozdaniu 25:17. Dzięki temu trzy punkty zostały w Lublinie.
– To był dobry występ, zwłaszcza na zagrywce i bloku. Sprawiliśmy rywalkom sporo problemów naszą zagrywką, a blok może nie zdobył wielu punktów, ale sporo ataków się na nim zatrzymywało, a obrona stała dobrze. Chwila rozprężenia kosztowała nas drugiego seta. Mieliśmy problemy na siatce i Olsztyn to wykorzystał. Najważniejsze, że szybko znowu dziewczyny zaczęły grać swoje. Mamy trzy punkty i to jest najważniejsze, bo ciągle mamy szansę na drugie miejsce – mówi Bartosz Jesień, trener AZS UMCS Volley.
Przed jego zespołem dwa ciężkie spotkania na koniec sezonu. Najpierw u siebie Uniwersytetem Gdańskim, a następnie z drugim Nike. Ekipa z Węgrowa ma punkt więcej, ale i jeden mecz rozegrany mniej. Dlatego w przypadku wygranej może zapewnić sobie drugą lokatę.
AZS UMCS Volley Lublin – Chemik Olsztyn 3:1 (25:18, 23:25, 25:15, 25:17)
AZS UMCS: Wełna, Dzida, Gieroba, Urbańska, Kostur, Kowalczyk, Kłuś (libero) oraz Romaniuk (Libero), Hochołowska, Chadała, Elko, Ligenza,