
W końcu aura dopisał i na obu giełdach – staroci i garażowej – pojawiły się tłumy ludzi. Jak zwykle oferta była ogromna. Nam w oko wpadły oryginalnie zapakowane zapałki w drewnianych pudełeczkach lat 70. Minionego wieku oraz siatki foliowe z nadrukiem Pewex wyglądające jak nowe.

Tym razem na giełdzie zagościł wehikuł czasu PRL. Na jednym ze stoisk sprzedawca oferował oryginalne, ponad 50-letnie zapałki w drewnianych pudełeczkach z ładnymi etykietami, po 5 złotych sztuka. Było też mydło „Kajtek” czy „7 kwiatów”, również zapakowane fabrycznie. Największe wrażenie robiły foliowe siatki i papierowe torebki sygnowane nadrukiem „Pewex”. Wszystkie te przedmioty wyglądały, jakby przed chwilą zostały zdjęte ze sklepowej półki.
Pozostając w klimacie PRL, to w oko wpadały na m kupony do wspomnianego Pewexu. Kupony te były odpowiednikiem dolarów USA. Można była za nie kupować towary w tej sieci ekskluzywnych wówczas sklepów. W zależności od nominału sprzedawca oferował te kupony walutowe od 5 do 20 zł za sztukę.
Po przeciwnej stronie bieguna znalazły się propozycje handlarza z Kraśnika. Sympatyczny pan oferował ogromne dzieże na ciasto chlebowe czy do oprawienie świnki po uboju. Wielka, na świńską tuszę, kosztowała 350 złotych, chlebowa – 150 złotych. Na tym samym stoisku była też do kupienia ogromna, solidna beczka dębowa do kiszenia kapusty czy na wodę. Beczka była wyceniona na 350 złotych.
Świetnie wyglądał patefon walizkowy, w dobrym stanie, sprowadzony ze Szwecji, ale wyprodukowany w Anglii. Sprzedawca życzył sobie za ten sprzęt 400-450 zł.
Sporo stoisk było pełnych sprzętu z demobilu. Wojskowy wykrywacz metali z lat 60. minionego wieku, nie wiadomo czy sprawny, był wyceniony na 70 zł. Sprzedawca zapewniał, że do wymiany może być tylko cewka. W tej cenie był hełm ochronny ZOMO”. Na tym samy stoisku był komplet czapek członków zakładowej orkiestry zakładów „Mesko” w Skarżysku-Kamiennej.
W oko nam wpadła lornetka teatralna wykończona masą perłową za jedyne 140 złotych. Podobały się nam również francuskie szable w cenie od 900 do 1300 złotych. Zgrabnie prezentował się damski pistolecik z XVIII wieku, także francuski, w cenie 700 złotych. Większy, skałkowy, był oferowany za złotych 900.
Po drodze na „garażówkę” sprzedawca z Łodzi oferował sporą liczbę obrazów, akwareli i innych. Były m.in. akwarele podpisane „Wiktor Zin” w cenie od 400 do 500 złotych.
Na wyprzedaży garażowej, jak zwykle królowały drobiazgi. Ponieważ dzisiaj nie pisaliśmy nic o porcelanie, to czas to nadrobić. Jeden ze sprzedawców wystawił zastawę obiadową, sygnowaną niemiecką firmą KPN. Komplet na 12 osób, czyli dwa wypchane pudła po bananach, jak określił sprzedawca, był wyceniony na 1100 złotych. Naczynia w kolorze ecru, ze złotym wykończeniem, datowane na koniec 50. minionego wieku, nosiły ślady zużycia, ale nienadmiernego. Na koniec jeszcze perełka. Piękne wydanie „Dywizjonu 303” z 1976 roku, w stanie idealnym, kosztowało jedyne 20 złotych.
