Zaległości w wypłatach sięgające dwóch miesięcy. Brak pieniędzy na święta, opieki medycznej podczas treningów i ogólnie zarzut braku profesjonalizmu. Piłkarze Motoru Lublin zgłosili się do naszej redakcji, żeby opowiedzieć, że w klubie wcale nie jest tak różowo, jak wszyscy myślą.
Żółto-biało-niebiescy w rundzie jesiennej zawiedli. Zajmują dopiero dziewiąte miejsce w tabeli, a do lidera tracą aż 13 punktów. Działacze przekonują, że klub jest gotowy na grę w wyższej lidze, jednak piłkarze mają zupełnie inne zdanie. Przyznają także, że nie tak wyobrażali sobie rundę jesienną. – Graliśmy „piach” i z tym nie zamierzamy dyskutować, bo zwyczajnie sprawę zawaliliśmy – mówią zawodnicy Motoru.
Wyjaśniają jednak, że klubowi bardzo daleko do profesjonalizmu, o którym mówią działacze. – Zostaliśmy zmuszeni przez władze klubu do reagowania na to co się dzieje. Owszem zapewne jako piłkarze, w porównaniu z innymi drużynami mamy zapewnione zarobki na dobrym poziomie, średnio około dwóch-trzech tysięcy złotych. Większość osób myśli, że mamy tutaj tzw. „Eldorado”, ale z tym niestety nie możemy się zgodzić. Władze klubu oraz osoby związane blisko z Motorem twierdzą, iż nie zasłużyliśmy ze względu na wyniki na otrzymanie wypłaty – mówią nam gracze ekipy z Lublina.
Przelew będzie w poniedziałek
Za słabe wyniki dostali już po kieszeni, bo stracili premie za wygrane mecze. – Zarabiamy na życie grając w piłkę i nie możemy sobie pozwolić na to, aby nie otrzymywać wypłaty. Rzekomym problemem jest brak środków w kasie klubu. Tutaj nasuwa się jednak pytanie: gdzie są pieniądze skoro niedawno kasa została zasilona miejskimi środkami w wysokości 600 tys. zł – pytają „Motorowcy”.
Gracze żółto-biało-niebieskich dodają również, że już nie raz obiecywano im, że przelewy wkrótce pojawią się na ich kontach. – Za każdym razem otrzymujemy informacje, że pieniądze będą w poniedziałek. Szkoda tylko, że nie mówią w który poniedziałek, bo już kilka tych poniedziałków minęło. Zdarza się jednak i tak, że prezes informuje, że pieniądze już nam wysłał, ale o dziwo nadal ich nie dostaliśmy. Gdyby problemem były tylko pieniądze dałoby radę jeszcze jakoś to przełknąć, ale problemów jest całe mnóstwo – wyjaśniają.
O co mają pretensje zawodnicy? – Wszyscy widzą tylko nowoczesny stadion, dużą liczbę kibiców, czy wysoki budżet, jak na III ligę. Nikt nie wie o tym, że treningi na obiektach Areny mamy zaplanowane zazwyczaj na godzinę. Po tym czasie w okresie letnim przychodzi człowiek z MOSIR-u i nas wygania z boiska grożąc, że zostaną odjęte minuty od następnych treningów lub też w okresie jesienno-zimowym po prostu gasi nam światło. Koniec kropka.
Działania pod publiczkę
To jednak dopiero początek zarzutów w kierunku działaczy. – W klubie jest wiele spraw na wyrost, pod publikę. Przykładem są właśnie jednostki treningowe lub takie sprawy jak garnitury, które posiadamy. Z drugiej strony natomiast brak odżywek i suplementów, o które musieliśmy walczyć dobry rok czasu. Ciekawy jest też fakt, że mamy w klubie stanowisko asystentki prezesa, a na treningach brakuje osoby odpowiadającej za pierwszą pomoc w przypadku jakiegoś wypadku. Nie ma szans, żeby zadbać o swoje ciało przed lub po treningu. Jasne to nie jest problem, wykorzystujemy do tego rollery do masażu – wyjaśniają piłkarze.
Łatwego życia nie mają również obcokrajowcy, którzy nie mogą liczyć na pomoc ze strony klubu. – Wiadomo, że na tym poziomie rozgrywkowym o kartę zdrowia zawodnika musimy zadbać sami. Obcokrajowiec, który przyjeżdża za każdym razem dostaje jedynie informacje, gdzie ma jechać i tyle. Nie zna przecież nawet języka. Radź sobie sam w obcym kraju.
O co jeszcze mają pretensje zawodnicy? Chociażby brak dbania ze strony klubu o przygotowanie zawodników do meczu. – Ostatnio jechaliśmy na spotkanie wyjeżdżając o 7 rano, a mecz zaplanowany był na godzinę 15. Upominaliśmy się cały tydzień o zorganizowanie jakiegoś posiłku. W odpowiedzi usłyszeliśmy „zróbcie sobie kanapki”. W końcu udało się jednak załatwić jakiś obiad – mówią piłkarze.
Żółto-biało-niebiescy wyjaśniają też, czemu zdecydowali się opowiedzieć o sytuacji w klubie. – Wychodząc na mecz za wszelką cenę chcemy wygrywać i nie chodzi tu jedynie o pieniądze, o które i tak musielibyśmy się upominać, jak o wszystko inne w tym klubie. Po prostu, każdy z nas chce wygrywać i grać jak najwyżej, a dzięki temu lepiej zarabiać. Nie możemy pogodzić się z faktem, że klub pozostawia nas przed tak ważnym okresem, jak święta bez żadnych pieniędzy. Jest wiele pytań, na które chcielibyśmy znać odpowiedź. Wszystko spada i tak na nas piłkarzy, bo to my wychodzimy na boisko i w głównej mierze odpowiadamy za wynik. Tymi informacjami chcieliśmy się podzielić tylko dlatego, że nie chcemy aby ludzie myśleli że mamy tutaj „Eldorado”, bo niestety nie mamy, a ludzie związani z klubem jedynie wyolbrzymiają co się tu dzieje, zasłaniając się stadionem, kibicami, czy możliwościami i aspiracjami – dodają
Pieniądze się znajdą
Co na to wszystko działacze klubu z Lublina? – Rozumiem, że piłkarze są sfrustrowani brakiem wypłat. To trudna sytuacja. Robiliśmy wszystko, żeby zapewnić drużynie, jak najlepsze warunki. Teraz pod koniec roku rzeczywiście pojawiły się problemy. Miałem jednak nadzieję, że zawodnicy podejdą do tego z większym zrozumieniem – mówi Waldemar Leszcz, prezes Motoru.
Wyjaśnia także, że gracze na pewno dostaną jedną pensję jeszcze przed świętami. – Zapewniłem zespół, że te pieniądze będą. Jedna wypłata znajdzie się na ich kontach, nad drugą jeszcze pracujemy. Owszem, dostaliśmy niedawno 600 tysięcy złotych od miasta, ale spora część tej kwoty poszła na spłatę zadłużenia – tłumaczy szef klubu z Lublina.
I odnosi się także do kilku zarzutów ze strony piłkarzy. – Gaszenie światła podczas treningów? Mamy po prostu określony czas korzystania z obiektów MOSiR. Cały czas pracujemy nad tym, żeby go wydłużyć. Jeżeli chodzi o brak opieki medycznej podczas treningów to przypominam, że to jest III liga. Fizjoterapeuta nie musi uczestniczyć w każdych zajęciach. Na pewno nie doszło do sytuacji, w której ktoś doznał kontuzji podczas treningów i nie miał mu kto udzielić pomocy. Zresztą nasz drugi trener ma odpowiednie uprawnienia. Jeżeli chodzi o pozostawienie obcokrajowców samych sobie, to w wielu sprawach pomaga im kierownik zespołu. Trudno też, żeby takiej pomocy potrzebował chociażby Iwan Dykij, który mieszka w Polsce od sześciu lat.