Śmigłowiec bojowy uszkodzony, ale załodze nic poważnego się nie stało. W poniedziałek rano na terenie jednostki wojskowej w Białej Podlaskiej doszło do „zdarzenia lotniczego”. Sprawę wyjaśniać będzie Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
– W trakcie próby przedlotowej doszło do zdarzenia, w wyniku którego uszkodzone zostało podwozie i prawe skrzydło śmigłowca Mi–24 – mówi podpułkownik Marek Pawlak, rzecznik prasowy Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Był to śmigłowiec szturmowy z 56. Bazy Lotniczej w Inowrocławiu. W powietrzu jest już od lat 80. Wojskowi nie chcą podawać szczegółów zadań jakie wykonywał w Białej Podlaskiej.
– Takie próby przedlotowe odbywają się przed każdym lotem – tłumaczy jedynie rzecznik. Na pokładzie znajdowały się trzy osoby. – Nikt nie odniósł poważnych obrażeń. Ale zgodnie z procedurą, cała załoga trafiła do szpitala na kontrolne badania lekarskie – zaznacza podpułkownik Pawlak.
Jednak rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przyznaje, że jedna osoba przebywa na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. – Obecnie trwa jeszcze diagnostyka. Po jej zakończeniu, będziemy mogli przekazać więcej informacji o stanie zdrowia pacjenta – tłumaczy Magdalena Us.
Wiadomo, że do zdarzenia doszło na terenie dawnego lotniska wojskowego przy ulicy Łomaskiej. Chociaż oficjalnie lotniska nie ma już w rejestrze, to zachowany został ponad 3-kilometrowy pas startowy.
– To teren niezabudowany. Nie mogę określić dokładnej lokalizacji z oczywistych względów – stwierdza rzecznik Dowódcy Generalnego RSZ. Te oczywiste względy mają zapewne związek z ochroną państwa. Od 2020 roku ponad 600-hektarowy teren dawnego lotniska należy do Ministerstwa Obrony Narodowej. Już latem 2021 roku pojawiło się tu wojsko. To pododdziały 18. Dywizji Zmechanizowanej. Docelowo, ma tu służyć 2,5 tysiąca żołnierzy.
Teren zdarzania zabezpieczały cztery zastępcy Straży Pożarnej z Białej Podlaskiej. Do pożaru śmigłowca na szczęście nie doszło.
Uszkodzony Mi–24 czeka na przyjazd Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
– Zgodnie z obowiązującymi przepisami w takich przypadkach to komisja bada okoliczności i przyczyny zdarzenia – wyjaśnia podpułkownik. To organ, który podlega pod MON, a przy wyjaśnianiu incydentów lotniczych współpracuje również z Żandarmerią Wojskową. Na koniec zaś przedstawia raport. Dotychczas najbardziej chyba znaną, była komisja smoleńska wyjaśniająca katastrofę Tu–154 w Smoleńsku.
Obecnie Polska ma w swoich zasobach kilkadziesiąt sztuk Mi–24. Na stałe wykorzystują je dwie bazy lotnicze, w Pruszczu Gdańskim i Inowrocławiu. Jednak, ich następcami mają być amerykańskie Boeingi AH–64E Apache Guardian. We wrześniu ubiegłego roku, szef MON Mariusz Błaszczak ogłosił, że Polska skierowała do Stanów Zjednoczonych zapytanie ofertowe w sprawie możliwości zakupu 96 takich śmigłowców wraz z transferem technologii.
– W pierwszej kolejności trafią do 18 Dywizji Zmechanizowanej. Dlatego, że dywizja będzie wyposażona w czołgi Abrams. Te śmigłowce świetnie współpracują z tymi czołgami. Razem stanowią olbrzymią siłę. Siłę oporu, bo chodzi nam o to, żeby w ten sposób odstraszyć przeciwnika – tłumaczył Błaszczak.
Wypadek w Białej Podlaskiej jest pierwszym poważnym incydentem w Wojsku Polskim od października 2019 roku. Wówczas podczas podejścia do lądowania w Łęczycy rozbił się wielozadaniowy śmigłowiec Mi–8 z 1. Eskadry Lotniczej 25. Brygady Kawalerii Powietrznej.