Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Lublin

8 stycznia 2024 r.
8:09

Historia piłki nożnej. Między słupkami stadionów ekstraklasy

Stanisław Karwat
Stanisław Karwat (fot. Archiwum)

Niewielu było bramkarzy wychowanych w klubach zrzeszonych w Lubelskim Związku Piłki Nożnej, którzy wystąpili w najważniejszych rozgrywkach kraju.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Dariusz Opolski * Stanisław Karwat * Arkadiusz Onyszko * Konrad Paciorkowski * Włodzimierz Kwiatkowski * Przemysław Tytoń * Adam Piekutowski * Jakub Wierzchowski * Marcin Mańka * Bartosz Rachowski * Artur Graniczka – łączą ich trzy wspólne życiowo-zawodowe punkty. Wszyscy byli bądź są bramkarzami. Wszyscy wychowali się w klubach z województwa lubelskiego. Wszyscy mieli okazję zagrać przynajmniej w jednym meczu na najwyższym krajowym ligowym poziomie.

Inny rodzaj piłkarza

Statystycznie ponad przeciętność wybija się Opolski, który swoimi występami obdzieliłby ok. pięć pełnych sezonów. Wizytowanie stadionów ekstraklasy rozpoczął w 1980 r., a zakończył dwanaście lat później.

„Olka” mógłby zdetronizować Arek Onyszko, gdyby nie wyjechał do Danii, gdzie spędził ponad dekadę, oczywiście grając na największych duńskich stadionach. W łącznej klasyfikacji polsko-duńskiej wychowanek Lublinianki bije sumą występów całą resztę na głowę. Na przeciwległym biegunie uplasował się Graniczka, któremu miejsce na powyższej elitarnej regionalnej liście zapewniła jedna połowa meczu.

Bramkarze to – „jak mówią szatnie” – inny rodzaj piłkarza niż zawodnicy z pola. Kiedyś przylepiano im do towarzystwa lewoskrzydłowych, ale dziś o tych drugich raczej zapomniano (zresztą klasycznych lewoskrzydłowych – coraz mniej). Natomiast bramkarze nadal trzymają się dzielnie w swojej enklawie. W jednym gazetowym odcinku nie sposób przypomnieć – nawet pobieżnie – wszystkich wymienionych powyżej futbolistów, więc dziś na tapet kładziemy pierwszą grupę, z regionalnym ekstraklasowym rekordzistą na czele.

O reszcie – wkrótce. Ale już teraz nie wypada nie wspomnieć o pewnym zjawisku z Wieniawy, rozpoczętym przez wspomnianego Onyszkę, a współtworzonym przez Piekutowskiego, Wierzchowskiego, Mańkę i Rachowskiego. Cała piątka uczyła się fachu przy ul. Króla Leszczyńskiego, a każdy z nich w swej bramkarskiej edukacji miał coś wspólnego z Zygmuntem Kalinowskim. Nie odważę się ocenić skali wpływu „Kalego” na rozwój talentów, ale swoje trzy grosze zapewne dorzucił. A dlaczego lubelskiego – od lat – „Zygi” nie ma na naszej liście? Proste, bo wychował się w Pilicy Warka, a nie na Lubelszczyźnie. Ale od ponad czterdziestu lat to swojak z krwi i kości.

Dariusz Opolski

Pierwszym bramkarzem wychowanym w lubelskim klubie, który zagrał w najwyższej krajowej lidze, był Dariusz Opolski. Zadebiutował w pierwszym sezonie Motoru w pierwszej lidze, w sezonie 1980/81. Po efektownych 2/3 pierwszej rundy „motorowców” dopadła zadyszka. W przedostatnim jesiennym spotkaniu do Lublina przyjechała Wisła Kraków i złoiła gospodarzom skórę aż miło – 5:1.

W 55 min trener Bronisław Waligóra zdecydował, że Zygmunta Kalinowskiego zmieni „Olek”. Impulsem był gol na 2:0, ponownie strzelony przez Michała Wróbla. Debiut wypadł tak sobie. Niespełna dwudziestoletni Darek jeszcze trzy razy wyciągał piłkę z siatki. Marna pociecha, że strzał nie byle kto, bo Kazimierza Kmiecika, czterokrotny króla strzelców polskiej ekstraklasy.

Trzeci raz skapitulował wtedy po trafieniu kolegi z zespołu, Krzysztofa Wójtowicza. Na zakończenie rundy trener Waligóra szukał innego rozwiązania i dał szansę Mirosławowi Maciesiakowi, rywalizującemu dotychczas z Opolskim o miano nr 2 (miejsce Kalinowskiego wydawało się być niepodważalne).

Z Meksyku z nogą w gipsie

Wiosną bramkarzem nr 1 Motoru został Opolski. Serię występów zaczął od zaległego jesiennego meczu z Widzewem Łódź. Mistrz Polski z tamtego sezonu tylko zremisował przy Al. Zygmuntowskich 2:2. Sposób na „Olka” znalazł Włodzimierz Smolarek, więc wstydu nie było. Później działo się różnie, młody bramkarz czasem płacił frycowe, zbierał krytyczne oceny, ale nie brakowało też pochlebnych cenzurek.

Pierwszy mecz bez straty gola zagrał 1 kwietnia 1981 r., gdy Motor pokonał 2:0 Arkę Gdynia. Wszystko skazywało, że po odejściu z klubu Kalinowskiego, przed młodym bramkarzem otwiera się szansa na poważne granie. Forma rosła, co potwierdzało powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski na mistrzostwa świata w Meksyku. Niestety: podczas turnieju złamał nogę i ciężką lubelską ekstraklasową jesień oglądał z trybun. Wrócił wiosną, bronił w większości meczów, ale spadek był do drugiej ligi nieunikniony.

Dariusz Opolski (fot. Archiwum)

Zamienił stryjek ławkę na ławkę

Po degradacji Lesław Ćmikiewicz, nowy trener, szukał optymalnego rozwiązania dając szansę zarówno Opolskiemu jak i Andrzejowi Rejmanowi, którego sprowadzono awaryjnie wobec kontuzji „Olka”. Zima okazało się, że przysłowia są mądrością narodów. Potwierdziło się powiedzenie: gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Trener Ćmikiewicz zachęcił do powrotu do klubu „Kalego”, powracającego z Australii.

Alternatywą dla siedzenia na ławce rezerwowych okazała się... ławka rezerwowych w stolicy. Jedyny plus tamtej przeprowadzki było „odbębnienie” służby wojskowej. W stolicy miał równie poważnego konkurenta jak w Lublinie. Jacek Kazimierski miał już na koncie debiut w dorosłej (choć rezerwowej) reprezentacji kraju. W Legii grał „od dechy, do dechy”, z wyjątkiem jednego spotkania. Ten występ to jedyny ekstraklasowy mecz Darka w warszawskich barwach, przeciw Pogoni Szczecin.

11 września 1983 r. „legioniści” wygrali 2:1 po dwóch golach Kazimierza Putka, mimo że wynik otworzyli goście. Opolskiego pokonał Dariusz Krupa, już w 6 min meczu przy Łazienkowskiej. Lublinianin towarzystwo do gry miał „całkiem-całkiem”: Andrzej Buncol, Kazimierz Buda, Stefan Majewski, Jan Karaś, Jarosław Biernat, Janusz Turowski, a także Andrzej Sikorski, w przyszłości „chwilowy” trener zamojskiego Hetmana.

Wreszcie bramkarz pełną gębą

Po powrocie do cywila zameldował się w Motorze, ponownie rywalizując o asystenturę Kalinowskiego, tyle że ze Stanisławem Karwatem (o którym poniżej), sprowadzonym na Zygmuntowskie po wyjeździe Opolskiego do Warszawy. Zagrał kilka spotkań w końcówce sezonu 1984/85, po czym w sezonie 1985/86 wywalczył sobie koszulkę z nr 1 (naciskał go niecierpliwy Karwat). Na jesień sezonu 1986/87, gdy Motor po raz drugi spadał z ligi, do gry ponownie wrócił „Zyga”. Jesienią rządził w bramce, ale to był już łabędzi śpiew byłego reprezentanta Polski. Wiosną do gry wrócił Opolski, ale w końcówce spadkowych rozgrywek zwolnił miejsce Karwatowi, na którego postawił trener Zbigniew Bartnik.

Przez dwa lata w drugiej lidze zaledwie sześciokrotnie zwalniał miejsce Ireneuszowi Gorczycy, przy czym w sezonie awansowym – 1988/89, nie schodził z boiska. Podobnie jak przez trzy kolejne sezony w ekstraklasie, gdy tylko w jednym meczu zastąpił go Karwat. Po trzecim spadku Motoru kolejny trener (i starszy kolega z drużyny) Waldemar Wiater, postawił wstępnie na Borysa Biełoszapko. W trzech drugoligowych kolejnych sezonach kolejni szkoleniowcy uznawali, że jest nie do zastąpienia. Od czasu do czasu w razie potrzeby zastępował go Włodzimierz Mroczek, który kończył rundę rewanżową ostatniego w tamtej serii drugoligowego sezonu „motorowców”.

Złoty but” na pożegnanie

Dariusz Opolski pierwszoligowy trykot zakładał 164 razy – raz w Legii, a w pozostałych grał w macierzystych barwach. Na drugoligowych boiskach reprezentował lublinian w 165 spotkaniach. Ponadto wystąpił w dwóch m e c z a c h b a r a ż o w y c h o awans do ekstraklasy, z Pogonią Szczecin. Dorosłego ligowego futbolu na zapleczu ekstraklasy posmakował 1 października 1978 r. Zastąpił Adama Suszka, w 77 min. w meczu z Avią Świdnik, wygranym przez Motor 4:2 (wchodził przy stanie 4:1, a pierwszego drugoligowego gola strzelił mu Sylwester Czernicki).

Lublinian prowadził trener Paweł Mikołajczak. Nowy szkoleniowiec – Bronisław Waligóra, wystawił „Olka” w swoim pierwszym drugoligowym meczu w roli trenera Motoru (17 marca 1979 r. 1:1 z Siarką Tarnobrzeg). Na zakończenie ekstraklasowej kariery Opolski wygrał ranking katowickiego Sportu na najlepszego piłkarza ligi. Po każdym spotkaniu korespondenci gazety (lubelskim był red. Tadeusz Gański) wystawiali piłkarzom noty od 1 do 10. A że późniejszy triumfator na brak pracy nie narzekał, uskładał najwięcej „oczek” ze wszystkich ligowców.

Stanisław Karwat

Nasz drugi bohater jako nastolatek wyróżniał się dobrymi warunkami fizycznymi, koordynacją i umiejętnościami, wiec nie dziwi, że szybko – jak na tamte czasy – trafił do dużej piłki. W ekstraklasowym Motorze zadebiutował w sezonie 1983/84. Do Lublina przyszedł z Tomasovii, zastępując Opolskiego, który odszedł do Legii (o czym powyżej). 10 czerwca 1984 r. W 69 min meczu z Pogonią Szczecin zastąpił Kalinowskiego. Szczecinianie wygrali 2:0, a oba gole – Leszka Wolskiego i Kazimierza Sokołowskiego, poszły na konto „Kalego”.

Staszek swojego pierwszego puścił dużo później, w ostatnim meczu sezonu 1984/85, gdy drugi raz zagrał w ekstraklasie. Motor zremisował 2:2 w Katowicach, a pokonali go obrońca Marek Biegun już w 3 min i supersnajper Jan Furtok w 63 min. Gole dla lublinian zdobywali dobry kolega Karwata (mieszkają do dziś we Francji) Adrian Szczepański oraz Leszek Iwanicki w 83 min. Wyrównujące trafienie dało „Ajwenowi” tytuł króla strzelców rozgrywek.

W kolejnej edycji Karwat zagrał pięciokrotnie, a w następnych o dwa mecze więcej, m.in. w ostatnim meczu spadkowego sezonu z Górnikiem w Wałbrzychu (powtórzonym z nakazu PZPN, po wcześniejszym 0:4). Ostatecznie przez cztery sezony pobytu w Motorze na boisko wybiegał zaledwie 14-krotnie. Kolejka obowiązywała.

Do Francji przez Białystok

Rola rezerwowego nie pasowała tomaszowianinowi już wcześniej, więc tym bardziej po degradacji do drugiej ligi postanowił zmienić klub (wcześniejsze próby nie udawały się, a ówczesne zasady transferowe stawiały zawodnika na straconej pozycji). Wreszcie udało się znaleźć nowego pracodawcę – Stal Stalowa Wola, beniaminka ekstraklasy.

W barwach „stalówki” zagrał w 15 meczach, ale w kolejnym sezonie 1988/89 już reprezentował Jagiellonię Białystok. Akurat wtedy do ekstraklasy po raz drugi wrócił Motor, dzięki czemu Staszek miał okazję zagrać przeciw swojemu byłemu klubowi.

Dwukrotnie notowano remis 1:1, a bramkarz „Jagi” u siebie skapitulował po strzale Mirosława Banaszka, a w lubelskim rewanżu nie powstrzymał Zbigniewa Grzesiaka. Jagiellonia spadła w tamtym sezonie do drugiej ligi, a Stan wyjechał na wymarzony Zachód, do Francji, gdzie zaczął grać w La Roche sur Yon, a następnie bronił barw kilku innych klubów (m.in. Olympique Nimes).

We Francji osiadł z rodziną na dobre, kraj odwiedza regularnie. Niedawno gościł na jubileuszu 100-lecia Tomasovii. Nim z Lublina ruszył do Tomaszowa, ucięliśmy sobie kilkugodzinne spotkanie – sympatyczne jak zwykle; jak to często bywa u kolegów ze szkolnej ławki. W naszym przypadku: ławki lubelskiego studium w-f przy ul. Krzywej (którego ani Stan, ani ja nie skończyliśmy).

Z prezesem w drużynie

Reprezentując trzy ekstraklasowe kluby Staszek uskładał 54 występy na najwyższym ligowym poziomie: 14 w Motorze, 15 w Stali Stalowa Wola i 25 w Jagiellonii Białystok. W zespole z Podlasia występował m.in. z… Cezarym Kuleszą, obecnym prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Na początku znów musiał zadowolić się rolą rezerwowego (za białostocka legendą Mirosławem Sowińskim), ale już w kolejnej edycji rozgrywek był nr 1. W Białymstoku spotkał też byłych „motorowców” – Mirosława Cara, słynnego z pamiętnych „atomowych” goli przeciw Resovii (wspominanych niedawno na łamach Dziennika) i Roberta Grzankę (lądującego na Podlasiu po roku w Śląsku Wrocław i dwóch latach w Górniku Zabrze). Z kolei rok w Stalowej Woli spędził m.in. w towarzystwie Tomasza Jasiny (obaj odeszli równolegle z Motoru).

Artur Graniczka

Trzecim wychowankiem klubu z naszego regionu grającym w ekstraklasie był Artur Graniczka. To kolejny wychowanek Tomasovii, sprowadzony wzorem Karwata. Niestety, jego przygoda z poważną piłką nie rozwinęła się jak oczekiwano, ale jeden występ na najwyższym szczeblu krajowych rozgrywek zaliczył. W środę 8 kwietnia 1987 r. Motor podejmował Pogoń Szczecin i przegrał 0:4. Już przed przerwą Opolski skapitulował trzykrotnie (Krzysztof Urbanowicz 2, Marek Leśniak 17, Mariusz Kuras 37).

Trener Jan Złomańczuk (u schyłku swej przygody z Motorem) w przerwie spotkania zdecydował się na zmianę w bramce. Karwat leczył wtedy uraz barku, więc pozwolił na debiut Graniczce. Przy czwartym golu Piotra Żelazowskiego nowicjusz nie miał szans. I na tym zakończył przygodę w ekstraklasie. Ale mecz z Pogonią zapewne pamięta również z innych powodów. Spotkanie rozpoczęło się kilka minut przed czasem, na prośbę gości, którzy spieszyli się na wieczorny pociąg do Szczecina.

Spóźnialscy kibice nie widzieli przez to pierwszego gola z rzutu wolnego. Szansę na wyrównanie miał Piotr Stopyra, ale Marek Szczech obronił strzelany przez niego rzut karny. W następnym meczu – już bez Graniczki – lublinianie przegrali 0:4 z Lechią w Gdańsku.

Konrad Paciorkowski

W latach osiemdziesiątych na stadionach ekstraklasy pokazał się jeszcze jeden nasz człowiek między słupkami. Konrad Paciorkowski, chłopak z lubelskiej dzielnicy LSM. Ogromny talent i papiery na granie pokazywał już w podstawówce, trenując na klepiskach Budowlanych (słynny „Estadio Balladinum” przy ul. Balladyny).

Gdy miał niespełna 20 lat skusił umiejętnościami Olimpię Poznań. Miał za sobą dwa i pół sezonu treningów w trzecio- i drugoligowej Avii Świdnik, do której sprowadził go trener Janusz Gałek. Z tym szkoleniowcem związał losy jeszcze nie raz. Po odejściu Gałka drużynę prowadził Tadeusz Łapa, z którym drużyna wychodziła z dołu tabeli jak odmieniona. A Łapa postawił na rywalizującego z Paciorkowskim Dariusza Grodzickiego (niestety – „Długi” w ekstraklasie nie zagrał, wierny Avii na lata).

W szatni z Brzęczkiem

W Poznaniu zameldował się w sezonie 1987/88 i jeszcze w tamtych rozgrywkach zdążył zagrać w dziewięciu spotkaniach. W dwóch kolejnych był już podstawowym zawodnikiem „milicjantów”. Latem 1989 r. miał okazję zaprezentować się lubelskim kibicom. Motor akurat wracał ponownie do ekstraklasy i 26 sierpnia gościł poznaniaków, z Konradem w bramce. Zakończyło się bezbramkowym remisem, a w zespole gości grał m.in.

18-letni Jerzy Brzęczek, późniejszy olimpijczyk i niedawny selekcjoner narodowej reprezentacji. Grał też Jacek Burkhart, ojciec Marcina (krótko reprezentował Motor) i Filipa (krótko reprezentował Górnika Łęczna). W 2,5-rocznej przygodzie z Olimpią rozegrał 52 mecze w ekstraklasie. I przeprowadził się do drugoligowej Siarki Tarnobrzeg.

Pod rękę z Gałkiem

W Tarnobrzegu spędził cztery sezony z trenerem Gałkiem. Po dwóch latach awansowali do ekstraklasy, dzięki czemu Konrad nakręcał licznik występów, o kolejne 52. Po spadku Siarki zdecydował się na rok wytchnienia w trzecioligowej Granicy Chełm (1994/95), skąd ściągnął go GKS Bełchatów. W pierwszy sezonie zagrał 13-krotnie, dzięki czemu bilans ekstraklasowej kariery stanął na 117 meczach. W następnej edycji nie grał i rozpoczęło się stopniowe odcinanie kuponów.

Drugoligowa Stal Stalowa Wola, powrót do już drugoligowego Bełchatowa, powrót na stare świdnickie śmieci i wreszcie rola podstawowego bramkarza drugoligowej Avii. Grał na tyle zadowalająco, że pojawiła się oferta z kolejnego drugoligowca – RKS Radomsko.

Pod okiem prezesa „Teda” Dąbrowskiego zaliczył dwa sezony po 20 występów. Na upragniony awans do ekstraklasy radomszczanie musieli poczekać jeszcze dwa lata, a „Pacior” przez następną dekadę grał już na niższych szczeblach (również w amatorskich zespołach niemieckich).

PUBLIKACJA OPARTA NA MATERIAŁACH DO KSIĄŻKI O PONAD STULETNIEJ HISTORII PIŁKI NOŻNEJ NA LUBELSZCZYŹNIE PRZYGOTOWYWANEJ PRZEZ DZIENNIK WSCHODNI I AUTORA TEKSTU

e-Wydanie

Pozostałe informacje

AZS UMCS Lublin pewnie pokonał UZKK Student w drugiej kolejce FIBA EuroCup

AZS UMCS Lublin pewnie pokonał UZKK Student w drugiej kolejce FIBA EuroCup

Można powiedzieć, że w tym meczu faworyt był jeden. To oczywiście AZS UMCS Lublin i wydarzenia z czwartkowego wieczoru w zupełności potwierdziły ten stan. Drużyna z Serbii nawet przez moment nie była w stanie dorównać lubliniankom i zasłużenie przegrała aż 62:86.

Mirosław Sołyga i Paulina Stępniak-Sołyga, małżeństwo połączyła wspólna pasja do browarnictwa. Dzisiaj tworzą zgrany duet na rynku lokalnych piw rzemieślniczych w kraju
Złota Setka

Rzucił karierę w korporacji, by warzyć piwo. Tak powstał rodzinny browar

Mirosław Sołyga rzucił karierę w korporacji i zajął się tym, co kocha najbardziej. W niewielkiej wiosce Przybysławice koło Garbowa kilka lat temu stworzył własny browar. Dzisiaj "Chmiele Nałęczowskie" to jedna z najbardziej znanych kraftowych marek na Lubelszczyźnie.

Jakie projekty Budżetu Obywatelskiego zyskały uznanie?
Świdnik

Jakie projekty Budżetu Obywatelskiego zyskały uznanie?

Ponad 7,5 tys. osób oddało swój głos w XI edycji Świdnickiego Budżetu Obywatelskiego. Na 37 zgłoszonych projektów realizacji doczeka się 13 z nich.

Nie każdy ma pełną lodówkę. Jadłodzielnia w Lublinie daje posiłek i nadzieję
galeria

Nie każdy ma pełną lodówkę. Jadłodzielnia w Lublinie daje posiłek i nadzieję

Ponad 30 tysięcy osób w naszym województwie zmaga się z niedożywieniem, podczas gdy tony warzyw i owoców marnują się na polach. W odpowiedzi na ten problem lubelski oddział PCK otworzył jadłodzielnię – miejsce, gdzie każdy może zostawić nadmiar jedzenia lub z niego skorzystać.

Jolanta Mazurkiewicz (z lewej) i Aleksandra Mazurkiewicz - właścicielki rodzinnego gospodarstwa ze Starej Wsi tuż za miastem Końskowola w powiecie puławskim. Produkty ich Manufaktury Różanej to jeden z kulinarnych hitów Lubelszczyzny
Złota Setka

Różany sukces rodzinnej manufaktury z Końskowoli

Manufaktura Różana to gospodarstwo, które słynie z ręcznie wykonywanych, tradycyjnych przetworów z dzikiej róży i pigwowca. Wielokrotnie nagradzane stały się jednym z eksportowych produktów Lubelszczyzny. Za ich sukcesem stoi miłość do róż, praca i poświęcenie.

Elektryki

Cała pula 12 elektryków już dotarła do miasta. W planach centrum przesiadkowe

Już pełna pula, a więc 12 autobusów elektrycznych zakupionych przez miejskiego przewoźnika, jeździ po ulicach Białej Podlaskiej. Ale to nie koniec inwestycji w transport.

Prof. dr hab. inż. Marek Opielak promuje studentów pierwszego roku w WSEI

WSEI świętuje 25-lecie i rekordową liczbę studentów

Wyższa Szkoła Ekonomii i Innowacji w Lublinie obchodzi 25-lecie powstania. Uczelnia, która zaczynała od 368 studentów, dziś kształci niemal 12 tysięcy osób z 99 krajów i jest drugą co do wielkości w Lublinie.

Lublin lubi zwierzaki. W tych miejscach zjesz, poczytasz czy zrobisz zakupy w towarzystwie pupila

Lublin lubi zwierzaki. W tych miejscach zjesz, poczytasz czy zrobisz zakupy w towarzystwie pupila

Lublin zaprasza firmy i instytucje do udziału w kolejnej edycji akcji „Miejsce przyjazne zwierzętom”. Dzięki niej mieszkańcy mogą załatwiać codzienne sprawy w towarzystwie swoich pupili, bez konieczności zostawiania ich w domu.

Kiedy sypać mączkę bazaltową? Klucz do żyznej gleby i zdrowych roślin

Kiedy sypać mączkę bazaltową? Klucz do żyznej gleby i zdrowych roślin

Większość ogrodników stosuje mączkę bazaltową intuicyjnie, często w przypadkowych momentach sezonu. Tymczasem właściwy czas aplikacji tego naturalnego nawozu może zadecydować o różnicy między przeciętnym a spektakularnym efektem. Mączka bazaltowa działa powoli i systematycznie, dlatego jej skuteczność zależy głównie od momentu wprowadzenia do gleby. Poznanie optymalnych terminów stosowania pozwoli Ci maksymalnie wykorzystać potencjał tego wulkanicznego skarbu natury.

Projektowanie elewacji – jak nadać budynkowi charakter i nowoczesny wygląd?

Projektowanie elewacji – jak nadać budynkowi charakter i nowoczesny wygląd?

Atrakcyjna elewacja może zwiększyć wartość nieruchomości nawet o 15%. Jednocześnie błędy popełnione na etapie projektowania fasady generują koszty naprawcze sięgające często dziesiątek tysięcy złotych. Elewacja stanowi wizytówkę budynku, łącząc funkcje estetyczne z praktycznymi aspektami ochrony konstrukcji przed warunkami atmosferycznymi. Przemyślane projektowanie fasady wpływa również na energooszczędność i komfort użytkowania całego domu.

Święta w firmie - jak budować relacje przez prezenty? O trendach 2025 mówi ekspert GiftDesign.pl

Święta w firmie - jak budować relacje przez prezenty? O trendach 2025 mówi ekspert GiftDesign.pl

Okres świąteczny w każdej organizacji to wyjątkowy czas, który sprzyja zacieśnianiu więzi i podsumowaniom całorocznej pracy. Wręczanie upominków stało się nieodłącznym elementem tej tradycji, jednak dziś to znacznie więcej niż tylko miły gest. Starannie dobrany prezent jest potężnym narzędziem budowania relacji oraz motywowania zespołu, a nadchodzące trendy na 2025 rok wyraźnie to podkreślają.

Właściciel psów, które zagryzły człowieka zatrzymany. Ataków na ludzi było więcej
na sygnale

Właściciel psów, które zagryzły człowieka zatrzymany. Ataków na ludzi było więcej

Na polecenie szefa wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, właściciel psów został zatrzymany. 53-latek to były policjant, właściciel miejscowej strzelnicy. Jego psy, jak poinformowała rzecznik prokuratury, w przeszłości atakowały już ludzi.

Fundusze Europejskie wsparciem dla instytucji rynku pracy

Fundusze Europejskie wsparciem dla instytucji rynku pracy

Wojewódzki Urząd Pracy w Lublinie zachęca do skorzystania z oferty w ramach programu „Fundusze Europejskie dla Lubelskiego 2021-2027”. Nabór konkurencyjny 9.3 Wsparcie instytucji rynku pracy (typ projektu 1) z alokacją na ponad 29 mln zł. Wnioskodawcy mogą aplikować o dofinansowanie projektów na podnoszenie kwalifikacji, kompetencji pracowników PSZ i innych instytucji rynku pracy, wynikających z potrzeb regionalnego/lokalnego rynku pracy.

Łukasz Reszka (z lewej) został dzisiaj nowym starostą łęczyńskim, a Mariusz Fijałkowski (na zdj.) zajął miejsce Teodora Kosiarskiego przejmując funkcję przewodniczącego rady powiatu
Łęczna

PiS bierze powiat łęczyński. Wybrali nowego starostę i przewodniczącego rady

Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga tracą powiat łęczyński. Na sporze koalicjantów zyskało Prawo i Sprawiedliwość. Podczas czwartkowej sesji na nowego starostę wybrano Łukasza Reszkę. Nowym przewodniczącym rady powiatu - Mariusz Fijałkowski.

Podczas obchodów prezydent Banaszek przyznał nagrody finansowe: 3700 zł dla nauczycieli oraz od 2000 do 5000 zł dla dyrektorów
galeria

Prezydent docenił nauczycieli. Podziękowania, wzruszenia i nagrody

W środę (15 października) w Szkole Podstawowej nr 6 w Chełmie odbyły się miejskie obchody Dnia Edukacji Narodowej. Wyróżniono kilkudziesięciu nauczycieli i dyrektorów – za pasję, poświęcenie i serce oddane uczniom.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium

Komunikaty