Jak karać bijących się uczniów? Jak sprawić, żeby uczennice się nie dręczyły? Na co zwracać uwagę rodzicom? A jak wychowywać w szkole?
W Zespole Szkół nr 1 przy ul. Podawale odbywały się warsztaty w ramach programu "Szkoła bez przemocy”. Biorą w nim udział 183 szkoły z naszego regionu, w których uczy się ponad 50 tys. uczniów i pracuje ponad 5,5 tys. nauczycieli. W sobotę do Lublina przyjechało ponad 140 z nich. W większości to koordynatorzy programu w poszczególnych placówkach. Konferencja miała im pomóc w codziennej pracy.
- Jednym z najważniejszych zadań szkoły jest zapewnienie bezpieczeństwa uczniom - podkreśla Elżbieta Sękowska, dyrektor ZS nr 1. - Jak jest bezpiecznie, to można odpowiednio uczyć i wychowywać. Dlatego wszyscy musimy o to zadbać.
A, niestety, bywa z tym różnie. - Szturchali się dwaj chłopcy - opowiada Urszula Zwolska ze Stowarzyszenia Psychoprofilaktyki "Spójrz Inaczej”. - Jeden poczuł się na tyle poszkodowany, że postanowił udać się do szkolnej pielęgniarki. Minął gabinet dyrektora, wicedyrektorów i jeszcze kilka pokoi. Pielęgniarki nie zastał, więc wrócił do ucznia z którym walczył i dokończył bójkę. A przecież po drodze miał tyle miejsc, gdzie mógł się zwrócić o pomoc.
Ten przykład pokazuje tylko jednorazowy akt agresji. - Jeżeli wyeliminujemy agresję u chłopców, to kto ją przejmie? Dziewczyny. Bo w życiu nie ma pustki - wyjaśnia dr Wiesław Poleszak z Zakładu Psychologii Wychowawczej i Psychoprofilaktyki UMCS. - Badania pokazują, że dziewczyny są coraz bardziej przemocowe. Nie radzą sobie z problemami, coraz częściej sięgają po alkohol.
- Kiedyś o przemocy mówiło się tylko wtedy, gdy chłopcy się pobili. Teraz mówi się też o jej innych rodzajach, i to w których dominują dziewczyny, np. dręczeniu słownym czy manipulacji - wylicza Magdalena Sofulak-Skibińska z Centrum Edukacji i Terapii "Polna”. Dlaczego tak się dzieje? - Bo mamy do czynienia z kryzysem męskości - dodaje Poleszak. - Dopóki mężczyźni będą mężczyznami, kobiety nie będą musiały wychodzić ze swojej roli. To kwestia wychowania.
A to powinno się odbywać w domu, i w szkole. - Mamy do czynienia z łańcuszkiem: przed przemocą jest agresja, a przed agresją jest złość - mówi Zwolska. - Warto zapytać nauczycieli, którzy mają własne dzieci: W jaki sposób może się złościć twoje dziecko w domu? A w jaki sposób może się złościć uczeń w twojej klasie?
Powstaje więc pytanie: jak karać uczniów? - Przykład: mamy ucznia, który się znęcał nad innym. Dostanie karę. Ale w oczach rówieśników zyska. Dla niego bilans jest korzystny. Warto więc działać tak, żeby bilans przemocy okazywał się ujemny. Żeby jej sprawca więcej tracił, niż zyskiwał. Wtedy sam zrezygnuje - przekonuje Poleszak. - Kara ma być dotkliwa, ale ma "nie zabić” - dodaje Sofulak-Skibińska. - Należy sprawdzić, co dla danego ucznia będzie dotkliwe. Np. dowiedzieć się, co jest dla niego przyjemnością. I, jeśli zawini, odebrać mu tę przyjemność. Tu szczególnie ważny jest dialog nauczycieli z rodzicami.
- Wielu z tych rzeczy nie wiedziałem. Teraz pora na przemyślenie tego, przedyskutowanie w gronie szkolnym i wprowadzenie w życie - przyznaje Hubert Chromiak z SP nr 23 w Lublinie, który uczestniczył w sobotnich warsztatach. - Chcieliśmy wynieść z tych warsztatów jak najwięcej, dlatego przyjechałyśmy aż we trzy - podkreśla Marta Kuczyńska z SP nr 1 z Hrubieszowa. - To znakomita okazja do poznania dobrych praktyk i przeniesienia ich na grunt własnej szkoły.