Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

20 lutego 2022 r.
8:37

Rodzice zastępczy. Małgorzata i Marian od 10 lat pomagają cudzym dzieciom

20 0 A A
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne

Małgorzata i Marian od 10 lat prowadzą rodzinę zastępczą. Zakładałam, że rozmowa z nimi zajmie mi około pół godziny. Wychodzę po kilku godzinach i to tylko dlatego, że gonią mnie inne terminy. Czas spędzony u tej rodziny płynie inaczej.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Październik 2011.

Marian i Małgorzata mieszkają koło Lublina. On pracuje zawodowo i pomaga żonie w prowadzeniu domu. Ona pracuje w domu, bo ogarnąć trzeba nie tylko całe mieszkanie, ale też piątkę swoich dzieci. Najstarsze ma 17 lat, a najmłodsze 4 latka.

– Poznaliśmy się z żoną w latach osiemdziesiątych i już wtedy mieliśmy w głowie takie normalne małżeństwo z gromadką dzieci. Od początku myśleliśmy też trochę niekonwencjonalnie, żeby dziecko adoptować, albo żeby stworzyć pogotowie opiekuńcze. Mówiliśmy o tym do 2011 roku, kiedy to postanowiliśmy wziąć się za to na poważnie. Poszliśmy do PCPR-u i ku radości urzędników zgłosiliśmy chęć założenia rodziny zastępczej. Dlaczego tak bardzo pracownicy rozradowali się? Ponieważ dawno nie mieli sygnałów od ludzi chętnych do tworzenia pieczy zastępczej – wspomina Marian.

Potem był czteromiesięczny kurs.

Jakoś daliśmy radę

Kamil urodził się jako wcześniak w grudniu 2011 roku. Do naszych bohaterów trafił 11 lutego 2012 roku. Przez pierwsze dwa lata był – jak mówi pani Małgorzata – dzieckiem "bardziej szpitalnym niż domowym".

Wymagał ciągłych wizyt lekarskich, pobytów w warszawskim CZD, dwukrotnie jechał karetką na sygnale do szpitala, bo umierał. Nikt nie wiedział co tak naprawdę się dzieje. Dopiero gdy chłopiec miał 6 lat okazało się, że to porażenie mózgowe towarzyszące chorobie genetycznej, wadzie serca i podejrzeniem zespołu FAS.

Jakie były te pierwsze lata tworzenia rodziny zastępczej? – pytam.

– Lekko nie było ale na pewno radośnie. Oboje odczuwaliśmy wielką satysfakcję, która wypływała z poczucia, że robimy „dobrą robotę”: dzieci są przyszłością świata i nie ma wątpliwości, że trzeba im pomagać, a wręcz ratować – mówi pani Małgorzata. – Pamiętam te noce. Mąż rano musiał wstać do pracy, a dojeżdżał do Radomia, więc chciałam, żeby był wyspany. Musiałam usypiać Kamila, który nie mógł jeść ani spać i jeszcze bolał go brzuszek i płakał. Ze zwykłego zmęczenia miałam wtedy takie myśli, że rano przyjdzie pani z urzędu i powie: "To my już państwu dziękujemy", ale... nikt nie przychodził, a rano, gdy zaświeciło słońce to Kamil się wysypiał i tak jakoś daliśmy radę.

Dzieci

A jak do pomysłu założenia rodziny zastępczej odniosły się wasze dzieci? – dopytuję.

– Dla najmłodszych było to oczywiste. Po prostu: przyszło nowe dziecko i już zostało. Nastolatki nie powiedziały wprost, że są na "nie", ale było to dla nich trudne. One potrzebują miejsca dla siebie więc obawiają się, że je stracą. Chcą być też bardziej samodzielne, a maluchy w tym przeszkadzają. Starsze dzieci nie były nastawione entuzjastycznie. Widziały dużo potencjalnych minusów dla siebie – mówi kobieta. – Nie zostawiliśmy ich z tymi wątpliwościami samych. Nie przestawaliśmy z naszymi dziećmi rozmawiać i nie wymagaliśmy od nich żadnej pomocy np. w chodzeniu z maluchem na spacery, żeby nie zrzucać na nich naszych decyzji.

Mimo to szybko okazało się, że każde dziecko ma z nowym domownikiem wiele rzeczy do zrobienia. Najstarsza córka słuchała z maleńkim Kamilem muzyki poważnej.

Ania kołysała go w wózku.

Jacek i Michał przez zabawę na dywanie i piłkę usprawniali Kamila.

Największy dystans wydawała się mieć 11-letnia wtedy Ewa. Nie udało się go długo zachować. Zaczęli spędzać ze sobą dużo czasu. Pierwszym słowem wypowiedzianym przez Kamila było właśnie "Ewa".

– Rodzinę i rodzinę zastępczą można pogodzić. Tego trzeba się uczyć.

Przecież nawet w "zwykłym" domu, w którym jest dużo dzieci to któreś może się czuć niezauważone – zauważa pan Marian. – Czasami ojciec, który jest w domu przez cały czas jest mniej obecny w życiu swojej rodziny niż taki, który pracuje w Stanach Zjednoczonych czy w Chinach i przyjeżdża raz na pół roku na tydzień.

Wakacje

– Przez osiem lat nawet nie pomyśleliśmy, żeby wziąć wolne od bycia rodziną zastępczą. Zauważyliśmy jednak, że musimy w jakiś sposób pokazać naszym dzieciom, że są dla nas bardzo ważne. Poświęcać im więcej czasu. Jeździć na wycieczki tylko z nimi – opowiada pan Marian. – To jest potrzebne, żeby nie stracić z naszymi dziećmi kontaktu.

– Po wspomnianych ośmiu latach postanowiliśmy wyjechać na wakacje. Każda rodzina zastępcza ma 30 dni takiego odpoczynku rocznie. My wykorzystywaliśmy wcześniej tylko pojedyncze dni, na przykład na wyjazdy na uroczystości rodzinne – wspomina pani Małgorzata.

Wtedy mieli pod opieką dwóch małych chłopców. Zabranie ich w góry oznaczałoby planowanie krótkich wycieczek, którym podołają małe nóżki i ciągłe zatrzymywanie się "na siusiu i na kanapkę". Inny plan miały prawie dorosłe biologiczne dzieci – chciały rano zakładać plecaki i ruszać na szlak.

– Dlatego doszliśmy do wniosku, że taki rodzinny wyjazd jest nam potrzebny. Że trzeba naładować baterie i otworzyć się jeszcze bardziej na siebie – mówią małżonkowie.

12 lutego 2022

– Wczoraj uświadomiliśmy sobie, że mamy 10-tą rocznicę prowadzenia rodziny zastępczej – mówi pan Marian.

– Były tort i szampan? – pytam.

Okazuje się, że świętowania nie było. Mówią, że nie było czego świętować, bo przecież tylko "robią swoje". To "swoje" to kilkanaścioro dzieci, które przewinęło się w tym czasie przez ich dom. I Kamil. Po jakimś czasie jego obecności w ich domu okazało się, że biologiczna mama chłopca jest osobą zbyt młodą, nieporadną i nie chce zajmować się dzieckiem.

– To bardzo dobrze, że szybko się określiła. Gorzej jest, gdy rodzice mimo swoich niewydolności nie zrzekają się prawa i są gdzieś koło tego dziecka. Nawet chcą się z nim trochę kontaktować, ale nic konkretnego z tego nie wynika. Takie dziecko czeka w zawieszeniu. Nie ma otwartej drogi do adopcji, a rodzin oczekujących na adopcję jest dosyć dużo – zauważa pan Marian.

Przez lata zauważyli jednak, że adopcje są zwykle trochę egoistyczne. Rodziny chciałyby mieć zdrowe, śliczne i malutkie dzieci. Innych nikt nie chce. Tak jak niepełnosprawnego Kamila. Gdy okazało się, że przez półtora roku chłopiec nie znalazł nowej rodziny, żeby nie trafił do DPS-u zdecydowali, że zostanie z nimi na zawsze.

Dom

Dzieci, które nie mogą trafić do adopcji, to duże pole do popisu dla rodzin zastępczych. Trafiają do nich często dzieci starsze, chore, poranione, z problemami. Brzmi jak wyzwanie? Nie musi tak być. Tydzień przed naszą rozmową pod opiekę małżeństwa trafia 7-letni Stasiek i 4-letnia Kamilka.

Marian: – Kiedy zobaczyłem Staśka, miał oczy wielkie z przerażenia. Zwróciłem się do niego: "Stachu, nie bierz do głowy. Damy radę. Nic ci w naszym domu nie grozi. Wszystko jest w porządku". Był smutny i pogubiony, ale posłuchał.

Dziecko trafia do rodziny zastępczej zwykle wtedy, gdy w jego domu pojawia się choroba, nałóg, przemoc albo rodzice nie mają po prostu świadomości, że powinni zajmować się dzieckiem.

Małgorzata: – Maluch potrafi 5 lat siedzieć w domu praktycznie pozostawiony sam sobie. Nawet nie wie, że w telewizji są bajki nie mówiąc już o tym, że nie wie czym są kolorowanki.

Marian: – Niestety, ale bardziej pochylamy się nad robaczkami i motylkami niż nad dziećmi. Pielęgnujemy nasze pieski i wychodzimy z nimi na spacery. Martwimy się losem porzuconych piesków i kotków a nie zwracamy uwagi, że w naszym sąsiedztwie krzywdzone są dzieci. A kwitujemy to stwierdzeniem; "Oj tam, to tylko patologia”. NIE, NIE, NIE i jeszcze raz NIE. Obojętność też zabija. Po prostu nie chcemy zadać sobie pytania: a może ja powinienem czy powinnam otworzyć się na porzucone dzieci, żeby je ratować? W wielu przypadkach przy odrobinie chęci i otwartego, kochającego serca okazuje się, że to nie są "niedobre" czy zablokowane lub złe dzieci. Najczęściej są to "diamenty" które trzeba z lekka oszlifować. Dać trochę z siebie. Przestać zwracać uwagę na swoje niedomagania, deficyty, pseudo choroby po to, żeby właśnie dając siebie rzeczywiście uleczyć siebie samego.

Nic tak nie leczy jak miłość i zainteresowanie, które można ofiarować drugiemu człowiekowi a szczególnie zabiedzonemu i pogubionemu dziecku.

Rodzice

W trakcie naszej rozmowy małżeństwo kilkukrotnie podkreśla, że dzieciom nie wolno mówić źle o ich biologicznych rodzicach.

– Nie można mówić, że tata był zły, bo bił; albo mama była zła, bo piła. One same to wiedzą. Czasami chcą o tym mówić umniejszając problem i mówiąc, że mama pije za dużo "napojów". Nie można im mówić, żeby dali sobie z rodzicami spokój "bo to patologia". Bez względu na wszystko na całym świecie dla każdego dziecka jego rodzina jest najważniejsza i jedyna. Najpiękniejsza; takie jest postrzeganie rzeczywistości przez małe, delikatne serduszko. Gdybyśmy to zrobili to dziecko zgubiłoby azymut. Przecież korzenie rodzinne są bardzo ważne, bez względu na to jakie są – podkreśla pan Marian. – Bo jakkolwiek te dzieci w domach by nie cierpiały, były bite, głodne, zaniedbane to rodzice są i będą dla nich najważniejsi i jedyni. Niepowtarzalni.

Trudne są też kontakty z biologicznymi rodzicami.

Niektórzy z nich umawiają się na spotkania i nie przychodzą, a dzieci cierpią.

Inni przychodzą tylko na spotkania, ale nic nie robią ze swoim życiem przez co ich dzieci pozostają w rodzinach zastępczych latami (ze względu na czas nauki do 18. lub 25. roku życia potem muszą się, z pomocą państwa, usamodzielnić – red.).

– Jeśli rodzic jest zainteresowany, to może się spotykać z dzieckiem raz w tygodniu na ściśle określony czas i tylko na gruncie urzędowym czyli w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie – mówi pan Marian. – Jest tam taki specjalny pokój, który trochę przypomina zwykły domowy salon i tam odbywają się spotkania.

– My kontaktujemy się tylko "służbowo" – mówi. – Robimy to dla dobra dziecka wychodząc z założenia, że w ten sposób rodzice szybciej się ogarną. I to działa. Na pierwszym miejscu w pieczy zastępczej powinno być dziecko, które potrzebuje opieki. Dopiero poprzez to właśnie dziecko można dotrzeć do jego rodziców. A ci w wielu przypadkach zmieniają się na lepsze. I dzieci mogą do nich wrócić.

Miłość

– A co z waszymi uczuciami? Czy wiążecie się uczuciowo z dziećmi, które do was trafiają? – pytam.

– To jest pytanie, które słyszę regularnie – przyznaje pani Małgorzata. – Często słyszę też, że znajomi nie mogliby być rodziną zastępczą, bo nie mogliby się rozstać z dzieckiem, które pokochają.

– To jest dziecinada, infantylizm i brak profesjonalizmu – podsumowuje Marian. – Nie możemy pomagając drugiemu człowiekowi patrzeć tylko na własne potrzeby i na to jak się będziemy czuli.

– Oczywiście, że angażujemy się uczuciowo – przyznaje zastępcza mama. – Jest miłość, ale nie egoistyczna tylko taka wychodząca trochę do przodu. Już na początku trzeba wyjść z założenia, że to nie my to dziecko urodziliśmy i naszym zadaniem jest się nim zająć tylko przez chwilę. Pomóc. Zaopiekować. Pokazać inny dom i przygotować do normalnego życia. Kiedy słyszałam od znajomych, że to podejście, którego nie da się zrealizować, przyszedł mi do głowy taki przykład. Wyobraźmy sobie, że rozchorowała się sąsiadka, która na rok musi wyjechać za granicę na leczenie. Prosi nas o zajęcie się w tym czasie jej dzieckiem. Czy ktoś by odmówił? Czy po tych 12 miesiącach przyszłoby nam do głowy, że jesteśmy tak związani z dzieckiem, że go nie oddamy? Czy będziemy się cieszyć, że wrócił do swojego domu i szczęśliwej, zdrowej mamy?

Małgorzata przyznaje jednak, że pierwsze tygodnie po powrocie dziecka do domu są dla niej trudne. Wtedy wsparciem dla niej jest mąż. Mimo to potrzebuje trochę czasu przed zaopiekowaniem się kolejnym dzieckiem. Marian nie ma z tym problemu.

Wiara

Małżonkowie są bardzo religijni. Pytam, co byłoby gdyby do ich domu trafiło dziecko wychowane w innej wierze lub ateista.

– Nic. Albo nie uczestniczyłoby w praktykach, albo wozilibyśmy je na nabożeństwa w jego religii – pani Małgorzata dziwi się na tak sformułowane pytanie.

– Nie byłoby to dla was trudne?

– Jeśli, to tylko organizacyjnie, na przykład gdyby takie nabożeństwa odbywały się w innej miejscowości. W inny sposób trudne by nie było. Od tego jesteśmy, żeby spełniać też potrzeby religijne dziecka. To dla nas oczywiste. Nie możemy jednak nawracać dziecka wbrew jemu lub jego rodzicom, czy na przykład chcieć je ochrzcić. Absolutnie nie. Kwestie wiary to zadania biologicznych rodziców. My musimy zabezpieczyć dzieciom potrzeby dnia codziennego, dach nad głową, wyżywienie, edukację i bliskość. Ale otwarci jesteśmy i na tę kwestię w razie wyrażenia chęci przez innych.

Edukacja

Małgorzata i Marian wzięli udział audycjach w dwóch rozgłośniach radiowych. Zachęcali w nich do założenia rodziny zastępczej.

Małżonkowie: – Rodzin zastępczych jest mało, a dzieci potrzebujących pomocy dużo. Dlatego namawiamy do rozważenia takiej opcji.

Tłumaczą, że rodzinę zastępczą stworzyć może małżeństwo lub osoba samotna, najlepiej kobieta.

– Jeśli małżeństwo, to polecamy żeby zrobili to po trzydziestce, żeby wcześniej zbudować swój związek. Górną granicą wieku jest granica sprawności fizycznej i psychicznej – mówią.

Nie trzeba mieć domu. Wystarczy mieszkanie z normalnymi warunkami.

– Nie trzeba każdemu dziecku zapewnić odrębnego, komfortowego pokoju. Można wstawić łóżka piętrowe – uśmiechają się małżonkowie. – Trzeba za to spełnić warunki finansowe. Jeśli rodzinę zastępczą chce stworzyć małżeństwo, to przynajmniej jedna osoba musi pracować zawodowo.

Państwo pomaga w utrzymaniu dzieci. Na każde dziecko przysługuje miesięcznie nie mniej niż 746 zł miesięcznie (rodzina zastępcza spokrewniona) lub 1131 zł (rodzina zastępcza zawodowej, niezawodowej lub rodzinnym domu dziecka).

Kwoty mogą być wyższe, bo rada każdego powiatu może, w drodze uchwały, podnieść ich wysokość. Dodatkowo na dziecko niepełnosprawne przysługuje dodatek 227 zł, a na każde dziecko świadczenia 500+ i 300+.

– Można być przy tym po prostu mamą. Ja byłam nią przez sześć lat. Można też prowadzić rodzinę zastępczą zawodowo. Teraz mam z tego tytułu dostaję około 2300 zł miesięcznie – mówi pani Małgorzata. – Odprowadzane są też za mnie składki np. emerytalne i rentowe.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Kto dokończy puławską elektrociepłownię? Polimex zrywa kontrakt
Puławy

Kto dokończy puławską elektrociepłownię? Polimex zrywa kontrakt

Największa i jedna z bardziej pechowych inwestycji energetycznych na Lubelszczyźnie, nowy blok węglowy w Puławach, ma kolejny problem. Jej główny wykonawca - Polimex-Mostostal oświadczył, że odstępuje od kontraktu. Chodzi o zadanie warte 1,2 mld zł.

Aluron CMC Warta Zawiercie górą w Lublinie, Bogdanka LUK z drugą porażką u siebie
ZDJĘCIA
galeria

Aluron CMC Warta Zawiercie górą w Lublinie, Bogdanka LUK z drugą porażką u siebie

Znakomita atmosfera, ogromne emocje, pięć setów i jedyne czego zabrakło to wygrana. Po świetnym meczu Bogdanka LUK Lublin przegrała w hali Globus im. Tomasza Wojtowicza z Aluron CMC Wartą Zawiercie w hicie 16. kolejki.

Mikołajkowy półmetek
foto
galeria

Mikołajkowy półmetek

W nowo otwartym Klubie Paradox pojawił się Mikołaj ze śnieżynkami i rozkręcili grubą imprezę. Miał dużo prezentów muzycznych w klimacie latino i polskich hitów. Zobaczcie jak się bawi Lublin.

Imponujący powrót, czyli opinie po meczu Start Lublin - Zastal Zielona Góra
galeria

Imponujący powrót, czyli opinie po meczu Start Lublin - Zastal Zielona Góra

Start Lublin słabo zaczął, ale dużo lepiej zakończył piątkowy mecz z Zastalem Zielona Góra. Jak spotkanie oceniają gospodarze?

Obecnie w Lublinie Ruch zlikwidował wszystkie swoje kioski. W przeszłości takich punktów było łącznie 12.
MAGAZYN

Kioski Ruchu: to już koniec

Kiedyś były praktycznie na każdej ulicy, na każdym osiedlu. Dzisiaj w Lublinie nie ma już ani jednego.

Znęcał się nad rodzicami i groził im nożem. To nie pierwsza taka sytuacja

Znęcał się nad rodzicami i groził im nożem. To nie pierwsza taka sytuacja

Wyzywał, poniżał, popychał, nie pozwalał spać – schorowani rodzice 34-letniego mężczyzny nie mieli łatwego życia. O losie ich syna zdecyduje teraz sąd.

Camilla Herrem

ME piłkarek ręcznych: Norwegia i Dania zagrają w finale

Za nami pierwsze kluczowe rozstrzygnięcia trwających od 28 listopada mistrzostw Europy w piłce ręcznej kobiet. W piątkowych półfinałach rozegranych w Wiedniu triumfowały reprezentacje Norwegii i Danii, które w niedzielę zagrają o złoty medal. O najniższe stopień podium powalczą Francuzki i Węgierki.

Ptasia grypa zaczyna nowy sezon. Czy jest się czego obawiać?
ROZMOWA Z EKSPERTEM

Ptasia grypa zaczyna nowy sezon. Czy jest się czego obawiać?

Co roku zabija w Polsce miliony ptaków hodowlanych uderzając w rodzimy przemysł drobiarski. O ile zeszły sezon był pod względem spokojny, ten zaczął się o wiele gorzej. Na Lubelszczyźnie mamy już cztery ogniska: trzy w powiecie lubartowskim i jedno w ryckim. O tym skąd się wziął wirus H5N1, gdzie występuje najczęściej i czy może być groźny dla ludzi, rozmawiamy z prof. KrzysztofemŚmietanką z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.

Mikołajki w Helium
foto
galeria

Mikołajki w Helium

Jeśli chcecie zobaczyć, jak się bawiliście na ostatniej imprezie w Helium Club, to zapraszamy do naszej fotogalerii. Tym razem fotki z cotygodniowego Ladies Night w Mikołajkowym wydaniu. Tak się bawi Lublin!

Zgubił narkotyki w sklepie. Wszystko nagrały kamery

Zgubił narkotyki w sklepie. Wszystko nagrały kamery

Do nietypowej sytuacji doszło w jednym ze sklepów spożywczych na terenie Świdnika. 20-latkowi wypadł woreczek strunowy, który szybko trafił wraz z właścicielem w ręce policji.

Wyprzedzanie zakończone tragedią. Nie żyje 39-latka

Wyprzedzanie zakończone tragedią. Nie żyje 39-latka

Kobieta próbowała wyprzedzić kilka samochodów na raz, ale jej jazda zakończyła się kraksą na drzewie. Razem z nią podróżowało dziecko.

Siała baba mak, nie wiedziała jak… więc zrobiła struclę makową!
DZIENNIK ZE SMAKIEM
film

Siała baba mak, nie wiedziała jak… więc zrobiła struclę makową!

Gdy zakwas na barszcz gotowy, a śledzie się marynują, warto pomyśleć o czymś słodkim na świąteczny stół.

The Analogs w Zgrzycie
koncert
14 grudnia 2024, 19:00

The Analogs w Zgrzycie

Dziś w Fabryce Kultury Zgrzyt będzie głośno i skocznie ponieważ wystąpi jeden z najbardziej znanych polskich zespołów street punkowych – The Analogs, którego koncerty są bardzo żywiołowe. Jako support zaprezentuje się Offensywa.

Jutro zrobimy zakupy. A jak będzie w następnym roku?
ZMIANY

Jutro zrobimy zakupy. A jak będzie w następnym roku?

Przed nami dwie niedziele handlowe. W następnym roku może być ich więcej, ale wszystko zależy od decyzji prezydenta.

Szarpał i groził lubelskiej europosłance. Adam H. usłyszał wyrok

Szarpał i groził lubelskiej europosłance. Adam H. usłyszał wyrok

Adam H. szarpał i groził europosłance Marcie Wcisło (KO) na miejskim targowisku w Opolu Lubelskim. 56-latek właśnie usłyszał wyrok.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium