Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

2 grudnia 2019 r.
13:34

Taniej jest z przyrodą nie walczyć. Prof. Maciej Luniak o jerzykach, wróblach i strefach dzikiej przyrody

27 14 A A
Park Skaryszewski to najbogatszy przyrodniczo park w centrum Warszawy. Badania, które prowadziło ok. 40 przyrodników, wykazały obecność około tysiąca gatunków „dzikiego życia”, którego duża część dla nas jest dla praktycznie niewidoczna: kryje się w glebie, wodach, w drewnie i innych roślinnych strukturach
Park Skaryszewski to najbogatszy przyrodniczo park w centrum Warszawy. Badania, które prowadziło ok. 40 przyrodników, wykazały obecność około tysiąca gatunków „dzikiego życia”, którego duża część dla nas jest dla praktycznie niewidoczna: kryje się w glebie, wodach, w drewnie i innych roślinnych strukturach (fot. FOT. Adam Kliczek /zatrzymajczas.pl)

Badaliśmy kilka warszawskich parków po „renowacji”. We wszystkich stwierdzono od jednej czwartej do połowy liczby gatunków lęgowych mniej. I w podobnej proporcji zmniejszenie populacji. Rozmowa z prof. Maciejem Luniakiem z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Warszawie.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

• Od lat stara się pan o utworzenie w parkach stref dzikiej przyrody.

– Odkąd pamiętam. I niestety nadal ich nie ma. Pierwsze podejście to lata 80., kiedy wicemarszałkiem Sejmu (takim dekoracyjnym czyli bezpartyjnym) była architekt prof. Halina Skibniewska. Budownictwo mieszkaniowe było wówczas regulowane ogólnokrajowymi normami: ile ma być trawników, terenów zadrzewionych, parkingów. Prof. Skibniewska chciała zrobić wyjęte spod tych norm osiedle ekologiczne. Miało ono powstać w Białołęce Dworskiej, na polach kapusty.

Osiedle planowali z jednej strony przyrodnicy z różnych dziedzin, z drugiej architekci. Rozmawialiśmy, ale w ogóle się nawzajem nie rozumieliśmy. My nie rozumieliśmy ich pytań, oni na nasze odpowiadali: „To niemożliwe”. To właśnie tam miały powstać pierwsze strefy przyrody. Ale z planu, który w końcu powstał, optymalnego w tamtych warunkach, nie byli zadowoleni ani architekci, ani przyrodnicy. A potem wybuchł stan wojenny. Prof. Skibniewska była zaangażowana w opozycję, więc zabrano jej katedrę na Politechnice i osiedle ekologiczne nigdy nie powstało.

• Zostało tylko na papierze?

– Na wielu papierach. Publikacje naukowe, które wówczas powstały, poszły w międzynarodowy obieg. Przez lata odpowiadałem na pytania co z tym osiedlem.

To było moje pierwsze podejście do stref przyrody, ale nie ostatnie. Na początku lat 2000 na Stadionie Dziesięciolecia miała się odbyć duża futbolowa impreza. Spodziewano się, że wielotysięczna międzynarodowa publiczność będzie chodzić do pobliskiego Parku Skaryszewskiego. Zaplanowano więc jego rewaloryzację. Znów zebrano zespół specjalistów, z tym że tym razem „zielonych” było tylko dwóch: prof. Kosmala z SGGW i ja. W tym projekcie znalazło się aż siedem stref przyrody, co było sukcesem. Ale przetargi opóźniły się o wiele miesięcy, a w międzyczasie impreza sportowa się odbyła.

• Rewaloryzacji nie było?

– Nie było. I dobrze to parkowi służy. Rewaloryzacja to swoją drogą termin w przypadku parków kompletnie nietrafiony. Sugeruje „przywrócenie wartości”, podczas gdy te działania najczęściej powodują zubożenie przyrody parku. Badaliśmy kilka warszawskich parków po „renowacji”. We wszystkich stwierdzono od jednej czwartej do połowy liczby gatunków lęgowych mniej. I w podobnej proporcji zmniejszenie populacji.

Stare pnie w parkach ogromne źródło bioróżnorodnością (grzyby, owady), z którą dziś mamy problem globalny. Na zdjęciu park w Berlinie

• Co to w ogóle jest strefa dzikiej przyrody?

– To kawałek parku, który nie jest użytkowany rekreacyjnie, na przykład między ogrodzeniem a aleją. Albo na wyspie. Minimalna gospodarka ogrodnicza, bogata roślinność, ograniczenie dostępu psów. Można to połączyć z programem dydaktycznym, ustawić karmniki czy tablice. Taki rozsadnik dzikiego życia, taka arka Noego. Gdy przez kilka godzin dziennie park jest pełen ludzi dzikie zwierzęta mogą tam uciec.

• Gdzieś tak jest?

– To jest praktykowane w parkach Berlina. W Central Parku w Nowym Jorku też widziałem przynajmniej jedną taką strefę.

W 2013 roku w bardzo drastyczny sposób został zrewaloryzowany Ogród Krasińskich. To pierwszy park publiczny Warszawy, założony w XVII wieku, gdzie zachował się historyczny drzewostan.

Trzeba pamiętać, że dawniej funkcja miejskich parków była zupełnie inna niż obecnie. Było to miejsce życia towarzyskiego gdzie się przychodziło z parasolkami, jeździło powozami. Nie byli tak zainteresowani przyrodą jak my dziś jesteśmy. W parkach sadzono roślinność egzotyczną, ekspozycyjną. Nikt tam zwierząt nie chciał, bo po co? Słowa „ekologia” też nie znano.

Dlatego powracanie do tamtej koncepcji dziś jest anachroniczne. Dziś przychodzi pani do parku, bo jest pani zmęczona tłumem, samochodami, naporem urbanizacji. Szuka pani namiastki przyrody. Rewaloryzacja, czyli powracanie do czasów historycznych, jest przeciwko społecznemu zapotrzebowaniu.

• Historycznie zieleni w tym miejscu nie było - jak często tłumaczą konserwatorzy zabytków swoje pozwolenia na wycinkę drzew w miastach.

– Główna oś Parku Skaryszewskiego to wielka aleja, przy której rośnie pewnie setka kilkudziesięcioletnich jesionów. W ramach rewaloryzacji drzewa miały zostać wycięte i zastąpione kasztanowcami, bo historycznie rosły tam kasztanowce. A przecież kilkudziesięcioletnie drzewo to przyrodniczy skarb. Tym bardziej, gdy rośnie w swoim rodzimym siedlisku. Kasztanowce w tym przypadku byłyby gatunkiem obcym.

• I masowo atakowany przez szrotówka.

– No właśnie. Poza tym nawet, jeśli posadzi się 20-letniego kasztanowca, to zanim on będzie drzewem, to minie pokolenie.

Do tej wycinki w końcu nie doszło. Natomiast po drastycznej wycince w Ogrodzie Krasińskich poszedłem do inwestora w Urzędzie Miasta i zaproponowałem strefy przyrody. Pomysł chwycił, odbyły się dwa spotkania na poziomie wice - prezydenta miasta, nawet powstały dwa projekty realizacyjne. Po czym park został otwarty, a o strefach przyrody ani słowa.

• Będzie pan próbował dalej?

– W tej chwili mam otwarte dwa fronty. Jeden w mojej dzielnicy, na Bielanach. Będzie renowacja parku, więc zgłosiłem taką propozycję. Przyłączyła się Marzena Suchocka z SGGW, jeden z najlepszych dendrologów w Warszawie. Zarząd dzielnicy stara się teraz o pieniądze, a ja postanowiłem tego dożyć (mam 84 lata). Strefy przyrody stały się moją życiową obsesją. Będę uważał swoje życie za spełnione, jeśli kiedyś wreszcie powstaną. Druga taka szansa jest na Ursynowie, gdzie o teren zielony ze strefą przyrody stara się dr Suchocka.

• Myślenie o przyrodzie się ostatnio mocno zmienia, pan też to widzi?

– Właściciel dużego warszawskiego biura urządzania terenów zielonych w rozmowie ze mną ujął to tak: moja praca jako architekta zieleni dzieli się na dwie epoki. Tą granicą jest awantura o Ogród Krasieńskich. Od tego czasu decydenci miejscy rozmawiają z nami zupełnie innym językiem. Jest silny ruch społeczny, ludzie domagają się spotkań, często z bardzo gorąca dyskusją.

Myślę, że na tę zmianę myślenia wpłynęło kilka czynników. Po pierwsze: coraz bardziej jesteśmy społeczeństwem zurbanizowanym. Człowiek „miejski” zwykle jest zadowolony, że za oknem ma drzewo, choć lepiej by zacieniało balkon sąsiadowi, a nie jemu...

• I coraz bardziej tęskni do zielonego...

– Jest coraz większe zainteresowanie przyrodą, co trzeci kanał w telewizji to programy przyrodnicze. Jest wzrost kultury przyrodniczej społeczeństwa. Coraz powszechniejsze są różnego rodzaju hobby związane z przyjaznym obcowaniem z przyrodą.

Kolejny argument to fakt, że gospodarowanie zielenią miejska w zgodzie z przyrodą jest tańsza niż sprzeciwianie się jej. Dawniej w Warszawie kosiło się co dwa tygodnie, w tym roku już tylko dwa razy w ciągu całego sezonu.

• Czytałam o groźbach i rękoczynach w stosunku do osób z dmuchawami, kosiarkami czy wycinających w stolicy drzewa.

– To prawda. Władze miasta bardzo się z tym liczą. A tłem tego wszystkiego jest globalny kryzys ekologiczny. Im bardziej będziemy dociskani globalnym ociepleniem, tym przyroda będzie dla nas ważniejsza. Idzie to w dobrym kierunku, choć nasza cywilizacja jest antyekologiczna.

• Młode drzewo od sędziwego różni się tylko ilością produkowanego tlenu?

– Nawet jeśli w miejsce wyciętego sadzimy dziesięć innych, nawet dwudziestoletnie, często przywiezione z Holandii, to dla obecnego pokolenia ekologicznie będą one mało wartościowe, prawie plastikowe.

Jeden metr sześcienny korony drzewa w starym parku to kilkaset różnych organizmów. Na liściach, w liściach, w korze, w powietrzu. One nie wzięły się tam z niczego. Jedne przylecą w ciągu jednego sezonu, bo mają skrzydła. innym może to zająć wiele lat. By drzewo było pełnowartościowe pod względem bioróżnorodności, miało pełen zestaw mieszkańców, potrzeba kilkudziesięciu, stu lat.

Moim zdaniem drzewo, obok ptaków, to najpiękniejszy twór natury, który widzimy codziennie. W Berlinie przy niektórych drzewach są tabliczki. Można na nich przeczytać, że na przykład ten dąb ma 200 lat i był małym drzewkiem gdy Napoleon szedł pod Moskwę. To fantastyczny pomysł. Takie drzewo od razu staje się dla nas „kimś”.

• Liczba owadów na całym świecie dramatycznie spada. Z ptakami jest podobnie?

– Mamy ubytek naturalnych siedlisk w związku z nasilającą się urbanizacją i uprzemysłowieniem rolnictwa. Ale dla niektórych gatunków atrakcyjne stało się duże miasto. Jako zupełnie nowy typ środowiska. Są tu odpadki spożywcze, ludzie są bardziej przyjaźni, jest mniej drapieżników, choć niestety są koty. Szereg populacji jest w stanie w to się wpasować.

W Warszawie na Wiśle jest zimą więcej kaczek, bo elektrownie zrzucają ciepłą wodę. Szereg gatunków niestety ubywa, ale pojawiają się nowe. Kilkanaście lat temu w moim sąsiedztwie sójek nie było wcale. Dziś sójka przychodzi codziennie na mój balkon i sadzi mi do skrzynek żołędzie. A gołąb grzywacz, też dawniej tu nie spotykany, gniazduje w ogródku sąsiada.

• Zielona papuga jest już w Polsce?

– Widziałem aleksandretty w dużych niemieckich miastach. Odbierają innym ptakom - na przykład szpakom - dziuple. W Polsce jeszcze nie są problemem, choć są już pojedyncze przypadki, że udało im się rozmnożyć. Za to kilkakrotnie widziałem papużki faliste w stadzie z wróblami mazurkami. Myślę, że nie przeżyją zimy...

Kłopotliwych inwazji obcych gatunków ptaków jeszcze nie mamy. Są obce, jak np. kaczka mandarynka. W Warszawie badająca je grupa ornitologów z SGGW zagrożenia konkurencyjnego się dla naszych kaczek nie dopatrzyła.

Modne są tzw. wieże dla jerzyków, które są zasiedlane jeszcze mniej chętnie niż pojedyncze skrzynki na murach. Za to pchają się tam i mazurki, i sikorki. Na zdjęciu wieża w Puławach. (fot. Archiwum)

• Co mieszkaniec miasta może zrobić dla ptaków?

– Modernizacja budownictwa pozbawia ptaki miejsc lęgowych. Najbardziej dotyka to jerzyka, który jest zupełnie zaprogramowany na gniazdowanie w budynkach przypominających mu skały. Dziś coraz powszechniej przy remontach instaluje się skrzynki lęgowe.

Jerzyk ma w programie biologii lęgów dziury w skałach, które przez setki lat się nie zmieniają. Gdy zatka mu się otwory w dachu, to długo jeszcze będzie przylatywać i się do nich dobijać. Dlatego przygotowane dla nich skrzynki zasiedlają bardzo opornie, na ogół po kilku latach. Ale zasiedlają je i wróble i szpaki.

Modne są też tzw. wieże dla jerzyków, które są zasiedlane jeszcze mniej chętnie niż pojedyncze skrzynki na murach. Za to pchają się tam i mazurki, i sikorki. Jestem przeciwny takim stłoczonym miejscom lęgowym, ale muszę przyznać, że te wieże robią znakomitą robotę PR-owską, bo zwracają uwagę. Choć ze zjadaniem komarów to obietnice na wyrost, bo jerzyki latają na wysokości gdzie komarów nie ma.

• Nie zjada jeden jerzyk 20 tysięcy owadów na dobę?

– 20 tysięcy owadziego planktonu. Przypuszczam, że komary mają w tym niewielki udział. Tylko te, które zostały wyniesione prądem powietrznym. Mimo tego wszystkiego ludzie tych wieży chcą, chcą mieć ptaki na swoim osiedlu, chcą je widzieć.

• A co się stało z wróblami w miastach?

– Nikt tego nie wie. Wróble były z człowiekiem od czasu, kiedy uprawiamy zboże. I razem ze zbożem z doliny Nilu rozeszły się po całym świecie. Pierwszy kryzys wróbla miał miejsce wtedy, gdy konie, przy których ptaki miały obfitość owsa, zastąpiliśmy motoryzacją.

Drugi gdy pojawiły się plastikowe torby na śmieci. Tak zamknęliśmy im wielką stołówkę. Wcześniej do śmietnika chodziliśmy z wiaderkami, a odpadki wyrzucaliśmy do niezamykanego pojemnika. Dziś mogą się pożywić jedynie tym, co ludzie wysypią gołębiom.

W ciągu ostatnich 30 lat wróbli ubyło wszędzie. W Londynie były nawet interpelacje w parlamencie. Posłowie pytali co rząd zamierza zrobić, by wróbli nie ubywało.

Jedyną oazą, wróblą wyspą szczęśliwości, jest Berlin. Nikt nie wie dlaczego.

By były dla wróbli użyteczne, to krzaki muszą być co najmniej wzrostu człowieka.

• Nie wiadomo?

– Hipotez jest kilka. Gdy nastąpiła eksplozja termomodernizacji wróble straciły swoje miejsca lęgowe. To zwierzęta socjalne, żyją w stadach, pojedynczo nie funkcjonują. W Warszawie szkodzi im też to, że wycięto wysokie krzewy. By były dla wróbli użyteczne, to krzaki muszą być co najmniej wzrostu człowieka.

Bardzo ważną przyczyną jest też zanik w mieście bezkręgowców. Wróbel całe życie może jeść chleb, ale pisklęta muszą dostawać pożywienie białkowe - głównie z owadów. Miasto to ptasie eldorado jeśli chodzi o chleb, ale pustynia jeśli chodzi o białko. Z kolei spadek liczebności owadów to wynik zubożenia zieleni i zwiększenia smogu. Z danych wynika, że w Warszawie ubyła co najmniej połowa dawnego stanu wróbli.

• W jakim okresie czasu?

– Mniej więcej od lat 90. Kiedyś były wróblowe drzewa. Gdy się szło jesienią po zmroku, to ćwierkało całe drzewo. Dziś już tego już nie ma.

Powiększone przestrzenie dla drzew przy ul. Zamojskiej w Lublinie. Prof. Luniak: – To fatalne rozwiązanie,. Zamiarem „ogrodnika” jest tu stworzenie martwej przestrzeni pozbawionej „chwastów”. Ale w ten sposób odcina się drzewo od ekosystemu (nawodnienie, natlenienie, nasłonecznienie), który jest mu potrzebny do funkcjonowania (fot. Agnieszka Mazuś)
Prof. dr hab. Maciej Luniak Autor 439 publikacji z tematyki ornitologii i ekologii miasta. Praktyk i popularyzator naukowej wiedzy. Od 1960 r. do przejścia na emeryturę związany z Muzeum i Instytutem Zoologii PAN (dawniej Inst. Zoologii PAN); w latach 1982-1991 z-ca d.s. naukowych dyrektora instytutu, 1991-2014 członek Rady Naukowej, 1995-2003 redaktor naczelny Acta Ornithologica, 1996-2002 kierownik Pracowni Ornitologicznej, od 2004 emeryt na prawach profesora współpracownika MiIZ.
e-Wydanie

Pozostałe informacje

Polak wciąż bez wygranej na PGE Narodowym. Pięciu zawodników Orlen Oil Motoru na torze, tylko jeden w finale

Polak wciąż bez wygranej na PGE Narodowym. Pięciu zawodników Orlen Oil Motoru na torze, tylko jeden w finale

W sobotę w Warszawie odbyła się kolejna edycja Orlen FIM Speedway Grand Prix. Tłumnie zgromadzona na trybunach Stadionu Narodowego publiczność czekała na wygraną Polaka, ale musiała zadowolić się „jedynie” drugim miejscem Bartosza Zmarzlika. W sumie na torze zaprezentowało się aż pięciu zawodników mistrza Polski – Orlen Oil Motoru Lublin.

Wisła Grupa Azoty Puławy podniosła się z kolan w starciu z rezerwami Zagłębia Lubin

Wisła Grupa Azoty Puławy podniosła się z kolan w starciu z rezerwami Zagłębia Lubin

Po wyjazdowym zwycięstwie w Stężycy Wisła Grupa Azoty Puławy dopisała na swoje konto cenny punkt po meczu w Lubinie. Podopieczni trenera Mikołaja Raczyńskiego przegrywali w gościach z rezerwami Zagłębia dwoma golami, ale zdołali się podnieść i doprowadzić do remisu

Majówka w 30-tce
foto
galeria

Majówka w 30-tce

Klub 30, to jeden z najpopularniejszych klubów w Lublinie. W każdy weekend klub przeżywa oblężenie. Zobaczcie, jak szalał Lublin na ostatniej imprezie.

Czarni Połaniec wygrali w Radzyniu Podlaskim, Orlęta Spomlek coraz bliżej IV ligi

Czarni Połaniec wygrali w Radzyniu Podlaskim, Orlęta Spomlek coraz bliżej IV ligi

Przełamania w Radzyniu Podlaskim nie było. Orlęta Spomlek przegrały piąty mecz z rzędu. Tym razem biało-zieloni musieli uznać wyższość Czarnych Połaniec. Goście wygrali 3:0. Efekt? Drużyna Tomasza Złomańczuka jedną nogą jest już w IV lidze. Obecnie do bezpiecznej strefy tabeli traci osiem punktów, a do rozegrania zostało tylko pięć meczów.

Majówka w Pięknej Pszczole
foto
galeria

Majówka w Pięknej Pszczole

"Dzisiaj Cię znajdę" to wasz ulubiony cykl. Zapraszamy do obejrzenia naszej fotogalerii z Pięknej Pszczoły. Zobaczcie, kto kogo znalazł. Tak się bawi Lublin!

Rodzinny piknik historyczny w skansenie
ZDJĘCIA
galeria

Rodzinny piknik historyczny w skansenie

W sobotę rozpoczął się dwudniowy Piknik Militarny „Lubelszczyzna 44”, który został zorganizowany przez Stowarzyszenie Lubelska Grupa Poszukiwaczy w Muzeum Wsi Lubelskiej.

- 3 przy gruncie. Ostrzeżenie dla 10 powiatów!

- 3 przy gruncie. Ostrzeżenie dla 10 powiatów!

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej przestrzega przed kolejną nocą z przymrozkami w województwie lubelskim.

Lublinianka lepsza od Gromu Kąkolewnica, kolejny krok w kierunku utrzymania [zdjęcia]
galeria

Lublinianka lepsza od Gromu Kąkolewnica, kolejny krok w kierunku utrzymania [zdjęcia]

Tylko 12 punktów jesienią i już 25 wiosną. Lublinianka w rundzie rewanżowej spisuje się zdecydowanie lepiej. Kolejny krok w kierunku utrzymania drużyna Marcina Zająca zrobiła w sobotę, kiedy pokonała u siebie Grom Kąkolewnica 3:1.

Trwa święto miłośników militariów!
ZDJĘCIA/WIDEO
galeria
film

Trwa święto miłośników militariów!

Raj dla miłośników historii, pasjonatów strzelectwa i kolekcjonerów, wielbicieli survivalu oraz wszystkich ciekawskich. Na lubelskich targach, odbywa się zlot miłośników strzelectwa i survivalu "Militaria". Pasjonaci mogli odkryć najnowsze produkty firm specjalizujących się w odzieży militarnej, optyce, sprzęcie specjalistycznym, czy usługach szkoleniowych.

Ogniwo Wierzbica wygrało z Motorem II Lublin po golu z gatunku „stadiony świata”

Ogniwo Wierzbica wygrało z Motorem II Lublin po golu z gatunku „stadiony świata”

Dziewięć porażek z rzędu na rozpoczęcie rundy wiosennej, a do tego bilans bramkowy 2-35. Ogniwo Wierzbica w niespodziewanym momencie przełamało jednak fatalną passę. Najpierw drużyna Karola Bujaka zatrzymała lidera, z którym zremisowała w Lubartowie 0:0. A w sobotę beniaminek zgarnął trzy punkty po wyjazdowej wygranej z Motorem II Lublin 1:0.

Wielkie świętowanie członkostwa w Unii Europejskiej
ZDJĘCIA
galeria

Wielkie świętowanie członkostwa w Unii Europejskiej

W Lublinie odbył się wielki finał Dni Otwartych Funduszy Europejskich. Gwiazdami lubelskich obchodów byli Afromental oraz Sound’n’Grace.

Fałszywe oregano zalało rynek. Tylko 2 proc. prawdziwego zioła?

Fałszywe oregano zalało rynek. Tylko 2 proc. prawdziwego zioła?

Ta aromatyczna przyprawa, zawierająca bogactwo witamin i służąca jako środek leczniczy jest ostatnio często podrabiana. Jak rozpoznać fałszywkę?

Szósty ligowy mecz u siebie w tym roku i pierwsza wygrana Avii Świdnik

Szósty ligowy mecz u siebie w tym roku i pierwsza wygrana Avii Świdnik

Czekali, czekali i wreszcie się doczekali. Avia w sobotę zgarnęła pierwszą w tym roku, pełną pulę na swoim boisku. Świdniczanie po dobrej pierwszej połowie i gorszej drugiej pokonali Wiślan Jaśkowice 2:1.

Najpiękniejsze minerały w sercu Lublina - Giełda Skarby Ziemi
ZDJĘCIA
galeria

Najpiękniejsze minerały w sercu Lublina - Giełda Skarby Ziemi

Kamienie szczęścia, miłości, kwarce, bursztyni i inne minerały - to wszystko przez weekend znajdziemy na Targach Lublin, gdzie odbywa się giełda minerałów.

Zwłoki dwóch dziewczynek w ognisku. Nowe fakty
Z KRAJU

Zwłoki dwóch dziewczynek w ognisku. Nowe fakty

Dziś, 11 maja br. prokurator postawił 40-letniej Monice B. zarzut podwójnego zabójstwa dwóch córeczek: 5-letniej Oliwii i 3-letniej Emilki. Jest w tej zbrodni coś niewyobrażalnego: Dzień wcześniej matka była z dziećmi wieczorem w kościele na majówce. Kochała swoje pociechy. Czy to ona je potem zabiła?

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium