Władzio to Władysław Panas, przedwcześnie zmarły profesor KUL. Wystawę rysunków, na których wędruje przez świat, zobaczymy w Lublinie.
Kiedy zapytałem go kilka lat temu o najmilsze chwile w życiu, powiedział krótko: "Było ich wiele, ale to sprawy intymne. Najszczęśliwsze z nich: narodziny dzieci”. Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie 24 stycznia 2005 roku. Dziś jest autorytetem dla swoich uczniów. Choć od jego śmierci upłynęło pięć lat, legenda Władysława Panasa rośnie. Kto ją tworzy? Tomek Pietrasiewicz z Teatru NN, bo zbiera pisma Panasa i wydaje książki. Grzegorz Józefczuk, szef Stowarzyszenia Festiwal Brunona Schulza – który buduje legendę w Drohobyczu. Malarz Bartek Michałowski, który Panasa maluje.
Jest jeszcze Jerzy Bojarski, który uparł się, że pojedzie do Dębicy, rodzinnej wsi Władysława Panasa. I Benek Homziuk z Wydziału Artystycznego UMCS.
Mapa
Zaczęło się 28 sierpnia 2009 roku, kiedy Jerzy Bojarski wydał i zaprezentował mapę Bruno Schulz i Drohobycz. Wydał, bo obiecał to prof. Władysławowi Panasowi. – Na spotkaniu zjawiła się Joasia Kostrzewa, która stwierdziła, że jej ojciec poprosił ją, żeby odnalazła w Lublinie Zaułek Władysława Panasa – mówi Jerzy Bojarski.
We wrześniu 2009 Bojarski pojechał na wakacje do Darłówka. – W nocy przyśnił mi się Władek. Obudziłem się i postanowiłem pojechać do Dębicy, gdzie urodził się Władek. Przed sklepem, jak na filmie "Rancho”, trzech dżentelmenów popijało miejscowego "mamrota”. Ale starą szkołę podstawową wskazali prawidłowo – opowiada Bojarski. Zaczął robić zdjęcia, filmować, nagrywać wywiady. – Za życia, podczas naszych spotkań, Władek niechętnie powracał do wspomnień. Kiedyś zapytałem go o to, gdzie się urodził. Żachnął się wtedy i odpowiedział: "Nie mam już po co tam wracać”. Dodał jeszcze, żebym sobie tym głowy nie zwracał. Było to po śmierci jego mamy, Władysławy Panas.
Dom
Bojarski znalazł dom rodzinny Władysława Panasa. Stoi na uboczu wsi. Nazywany jest przez miejscowych "Pod Wiatrakiem”, choć młyna wiatraka już nie ma. Dom postawił Niemiec Reicher, kiedy Dębica nazywała się Damitz. – Podszedłem do okna, przez które wyglądał Władzio. Obszedłem gospodarstwo. W pobliżu widać było stawy i piękny las. Zobaczyłem brzozę, pod którą odpoczywał. Było sielsko – mówi Bojarski.
Znalazł koleżankę Władysława Panasa, Elżbietę Bartosiewicz. – Przypominam sobie, jak z Władziem drwa do szopy nosiłam z podwórka. Oczywiście Władzio z książką na kłodzie usiadł i czytał. Twierdził, że nie może marnować czasu.
Nauczycielka
Bojarski zaczął iść śladami Władzia. Pytał po kolei. – Do drugiej klasy Władzio prawie nie chodził. Chorował na płuca. I właśnie wtedy nie otrzymał promocji do następnej klasy – opowiada Bojarski. Wychowawczynią Władzia była pani Majewska. – Nie przepuściła go, a potem okazało się, że była pracownikiem fizycznym w PGR.
Po podstawówce Panas poszedł do Liceum Ogólnokształcącego w Kołobrzegu. – Często uczestniczył w akademiach szkolnych "ku czci” i recytował na nich wiersze. Jak wszyscy, musiał należeć do ZMS-u. Brał udział w wykopkach, uczył się poczucia odpowiedzialności i "obronności kraju” na zajęciach z przysposobienia wojskowego – opowiada Bojarski.
Po ogólniaku były studia polonistyczne w Poznaniu. 13 marca 1968 roku wziął udział w wystąpieniach robotniczo-studenckich w Poznaniu. 14 marca został aresztowany przez SB na zajęciach wojskowych. W wyniku rozprawy został skazany na dwa miesiące więzienia w Śremie. Potem, wydalony z uczelni, trafił na studia do Lublina.
Bez cenzury
– W archiwum UAM w Poznaniu zachował się rękopis życiorysu napisany przez Władzia. Przyszły profesor KUL napisał na koniec: "Chciałbym, aby moje wykształcenie poszło na pożytek społeczeństwa, żeby ludzie żyli lepiej i szczęśliwiej. Chciałbym, aby w przyszłości można będzie o mnie powiedzieć, że homo sum, humani nihil a me alienum puto”. Czyli: "Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”. Wzruszyłem się…
Bojarski zaczął pisać książeczkę, a Benek Homziuk, rysownik z UMCS, zaczął rysować. – Nie znał prof. Władysława Panasa. – Jurek Bojarski dał mi kilka zdjęć, potem trochę poczytałem o profesorze – opowiada. Z rysunków zaczął się wyłaniać żywy człowiek.