Dla 26-letniego przedstawiciela Fight Gym Lublin była to druga walka w karierze stoczona dla tej prestiżowej organizacji. Pierwsza zakończyła się porażką – lepszy od lublinianina okazał się w Kleszczowie Dariusz Fedor.
Widać był, że Krupa wyciągnął pewne wnioski z tamtego pojedynku, bo w sobotę przeciwko Marcinowi Majewskiemu walczył z dużo większym rozsądkiem. Wprawdzie znowu rzucił się od pierwszych minut na przeciwnika, ale w tej pogoni za nokautem zachowywał chłodną głowę. Lublinianin przyciskał rywala do lin i ganiał go po całym ringu. W efekcie już po 3 min na ciele Majewskiego pojawił się pierwsze otarcia wywołane potężnymi kopnięciami Krupy. W drugiej rundzie 26-latek dołożył jeszcze mocne ciosy lewą ręką. W samej końcówce dało jednak o sobie znać przeciętne przygotowanie kondycyjne. Krupa wyraźne opadł z sił, a inicjatywę zaczął przejmować przeciwnik. On też w trzeciej rundzie był aktywniejszy. W końcówce walki jednak nie zachował właściwej koncentracji i dał się zaskoczyć Krupie, który doprowadził do liczenia zawodnika Akademii Gorilla Ostrów Mazowiecka. To właściwie rozstrzygnęło ten pojedynek, a sędziowie nie mieli wątpliwości w komplecie wskazali na Krupę jako lepszego z tej pary. – Mój plan na tę walkę zakładał narzucenie rywalowi mocnego tempa od pierwszych sekund. Chciałem go szybko przełamać i sprawić, ze ten pojedynek będzie toczył się na moich warunkach. Udało mi się to zrobić – powiedział Michał Krupa.
Walką wieczoru warszawskiej gali HFO było starcie Michała Bławdziewicza z Rinusem Doumą. 5 rund morderczej walki zostało rozstrzygnięte przez werdykt sędziowski. Rozjemcy w komplecie wskazali na wysokie zwycięstwo Polaka.