W trzech ostatnich meczach Górnik dopisał do swojego konta tylko punkt. A skoro do Łęcznej przyjeżdżała drużyna ze strefy spadkowej, to zielono-czarni liczyli na pełną pulę. Warta prowadziła, ale to gospodarze byli w końcówce blisko zwycięstwa. Ostatecznie zawody zakończyły się remisem 1:1
Od początku spotkania sporo działo się pod obiema bramkami. Jedni i drudzy mieli jednak problem z celnością. Trzeba jednak przyznać, że oddali mnóstwo strzałów.
W 22 minucie Warta powinna wyjść na prowadzenie. Maciej Żurawski zagrał w polu karnym do Jakuba Kiełba, a ten uderzył po ziemi, ale dobrze spisał się Branislav Pindroch, który odbił piłkę nogą. Zanim minął drugi kwadrans niewiele zabrakło, a to podopieczni Pavola Stano zdobyliby gola. Przemysław Banaszak miał trochę miejsca na lewym skrzydle, no to zdecydował się „złamać” akcję do środka, a następnie uderzyć. Wyszło niemal idealnie, niemal, bo snajper zielono-czarnych ostemplował poprzeczkę.
180 sekund później Żurawski znowu popisał się bardzo dobrym podaniem. Tym razem na wolne pole do Rafała Adamskiego. Napastnik gości z ostrego kąta uderzył jednak po rękach bramkarza centymetry obok słupka. W 38 minucie po rzucie rożnym kompletnie niepilnowany Damian Warchoł bardzo źle strzelił głową. Niewiele zabrakło, a zaliczyłby jednak asystę. Mateusz Broda uderzył jednak z bliska obok bramki.
Po pierwszej połowie ekipa z Poznania prowadziła w strzałach na bramkę… 10:7. W celnych próbach było jednak 2:2, a w tej najważniejszej statystyce jednak 0:0.
W drugiej połowie to Górnik mógł wyjść na prowadzenie. W 55 minucie po rzucie rożnym do futbolówki dopadł Marcin Grabowski. Niestety, jego uderzenie wybili rywale. A za chwilę w końcu kibice doczekali się bramki. Wydawało się jednak, że z tej akcji gol nie ma prawa paść. Maciej Firlej był sam na połowie rywali. Zbiegł z piłką do środka boiska i chociaż miał dookoła siebie pięciu rywali, to nikt go nie zaatakował. Były snajper Motoru Lublin strzelił bardzo precyzyjnie, między rywalami i tuż przy słupku.
Po godzinie gry trójkowa akcja powinna się zakończyć wyrównaniem. David Ogaga zagrał do Kamila Orlika, a ten od razu, bez przyjęcia oddał futbolówkę do Fryderyka Janaszka. Niestety, ten ostatni uderzył z bliska obok bramki. W 69 minucie powinno być 0:2, a Firlej miał zdecydowanie łatwiejszą sytuację niż wcześniej. Kiełb podał z lewego skrzydła do Firleja, który na wślizgu z bliska strzelił prosto w bramkarza. Szansę na dobitkę miał jeszcze Kacper Michalski, ale huknął nad poprzeczką.
W 82 minucie Górnik dopiął swego. Adam Deja wrzucił w szesnastkę, Branislav Spacil zgrał głową, a po tym, jak piłka odbiła się od słupka Warchoł z linii dopełnił tylko formalności. Za chwilę po akcji Spacila i przypadkowym „bilardzie” w polu karnym futbolówkę zebrał Banaszak i przymierzył w słupek. W 87 minucie Spacil po kapitalnym podaniu Orlika był sam przed bramkarzem. Nie dogrywał do żadnego z kolegów, tylko strzelił prosto w bramkarza. A to oznaczało, że w Łęcznej musieli się zadowolić remisem.
Trzeba jeszcze dodać, że to Górnik wygrał klasyfikację strzałów – 20:15. W celnych było za to tylko 4:4.
Górnik Łęczna – Warta Poznań 1:1 (0:0)
Bramki: Warchoł (82) – Firlej (56).
Górnik: Pindroch – Bednarczyk, Szabaciuk, Broda, Grabowski (59 Żyra), Orlik (75 Spacil), Deja, Ahmedov (59 Ogaga), Warchoł, Janaszek (75 Krawczyk), Banaszak.
Warta: Grobelny – Przybyłko, Pleśnierowicz, Markow, Michalski (79 Gąska), Shibata, Kopczyński (46 Tkaczuk), Firlej, Żurawski (71 Pawłowski), Kiełb (80 Bartkowski), Adamski (64 Szeliga).
Żółte kartki: Deja – Szeliga, Shibata, Bartkowski.
Sędziował: Piotr Urban (Warszawa).