W środę Wisła Grupa Azoty Puławy zremisowała na wyjeździe ze Stalą Stalowa Wola 2:2. Na boisku nie brakowało bramek i emocji. Gorąco było długimi momentami na trybunach. Jak to emocjonujące spotkanie podsumowali trenerzy obu ekip?
Mikołaj Raczyński, trener Wisły
- Myślę, że dla kibiców był to fajny mecz, ale dla nas zakończył się on bez happy endu, bo każdy remis traktujemy jako porażkę. Plan na mecz wyglądał nieźle. Mieliśmy ranić Stal przez kontrataki i to nam się udawało. Przeciwnik to jednak zespół o dużej jakości i szerokim składzie. Moim zdaniem w ostatnich meczach mamy ogromnego pecha, bo każde decyzje sędziowskie są przeciwko nam. W miniony piątek nie dostaliśmy rzutu karnego przeciwko Sandecji Nowy Sącz. W środowym meczu Stal miała przeciwko nam „jedenastkę” bardzo wątpliwą z mojego punktu widzenia. Szkoda nam tego niezmiernie. Jednak trzeba też zaznaczyć, że nie będziemy wygrywać meczów jeśli będziemy tracić w taki sposób bramki. Druga bramka strzelona przez Stal to nasz karygodny błąd – najpierw nie blokujemy dośrodkowania, potem nie skaczemy do głowy i to bardzo boli. Jeśli chcemy zwyciężać musimy wreszcie zagrać „za zero z tyłu”. To dla nie ciężka sytuacja. Ciężko pracujemy – sztab i zawodnicy – analizujemy wiele aspektów, ale ciągle nie możemy doczekać się nagrody w postaci trzech punktów. To strasznie frustrujące, ale nie pozostaje nic innego jak pracować dalej i szukać światełka w tunelu.
– Przez cały mecz chcieliśmy strzelić trzecią bramkę, ale Stal to bardzo mocny zespół. Musimy stawiać wszystko na jedną kartę, bo remisy nic nam nie dadzą. Musimy zwyciężać by wyjść ze strefy spadkowej. W środę szansa ku temu była ogromna dlatego to tym bardziej boli.
– Czy Piotr Giel pokazał miejscowym kibicom środkowy palec? Nie widziałem tej sytuacji więc mocno mnie pan zaskoczył tym pytaniem. Jeżeli to jest prawda to z pewnością z nim porozmawiam. Myślę jednak, że kibicom Stali także brakuje trochę kultury bo obrażali nas przez cały mecz nawet przy zejściu z boiska. Chyba zapomnieli kiedy przyjeżdżali do Radzynia Podlaskiego kiedy prowadziłem tamtejsze Orlęta i wygrywaliśmy z nimi. Dlatego trochę szacunku od tych kibiców by się przydało.
Ireneusz Pietrzykowski, trener Stali
– Uważam, że ten punkt Wisła powinna traktować w kategorii zdobytego, a nie dwóch straconych. Mimo, że dogoniliśmy wynik dość późno, to wydaje mi się, że to Stal bardziej zasługiwała na wygraną. Odniosę się też do dwóch kwestii, o których pan mówił. Myślę, że nie ma co zajmować się sędziowaniem. Wydaje się, że kontra, po której strzeliliście nam bramkę zaczęła się od faulu, ale nie chcę głębiej wchodzić w tę narrację. Natomiast co do „wycieczek” do kibiców odnośnie meczów z Radzyniem Podlaskim – to już za nami i chyba nie ma potrzeby do tego wracać. Dlatego warto koncentrować się na tym co dzieje się obecnie. Każdy z nas ma swoją pracę do wykonania, a kibice przychodzą na mecze i zachowują się różnie, a my musimy „trzymać ciśnienie”. Wchodziłem na konferencję i pijany kibic zarzucił mi, że nie chciałem tego meczu wygrać. Panie Zając i szanowni inni kibice za każdym razem chcemy wygrywać. Ten zespół jest tak głodny tego, żeby wygrywać, że w szatni mamy hasło „chcemy więcej”. Jesteśmy w strefie barażowej i chcemy walczyć o awans. Nie zawsze da się zwyciężyć, ale udało nam się zdobyć jeden punkt. Po cichu liczyliśmy w dwóch ostatnich meczach na 4-6 punktów, a mamy jeden. Jednak gra nie wyglądała źle. Dokonaliśmy przeciwko Wiśle wiele zmian, a było to spowodowane napiętym terminarzem.