Drugi mecz pomiędzy Unią Tarnów, a Orlętami Spomlek i druga wygrana pierwszej z ekip. „Jaskółki” na jesieni wygrały w Radzyniu Podlaskim 1:0, a w sobotę powtórzyły ten wynik w domowym spotkaniu.
Co ciekawe, pierwsze starcie tych drużyn toczyło się w bardzo trudnych warunkach, to był tak naprawdę mecz na wodzie. Tym razem mocno we znaki piłkarzom dawał się śnieg i śliska murawa. Co więcej, gospodarze nie przygotowali pomarańczowej piłki, a ta normalna często było niewidoczna. Sędzia w drugiej połowie musiał wiele razy przerywać spotkanie, aby można było odśnieżyć linie.
Początek zawodów na pewno należał do gospodarzy. Unia w przeciągu 45 minut była na pewno groźniejsza i miała kilka okazji, żeby otworzyć wynik. Bardzo dobrze między słupkami spisywał się Kacper Kołotyło. W drugiej części meczu obie ekipy miały już problemy z wypracowaniem sobie jakiejś sytuacji. Losy spotkania rozstrzygnęły się w 75 minucie, kiedy Artur Biały wykorzystał rzut karny, podyktowany za faul Gabora Żukowskiego.
Orlęta starały się coś zdziałać w końcówce, ale warunki były coraz gorsze. Najlepszą szansę miał chyba Michał Kobiałka jednak z rzutu wolnego uderzył wysoko nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry arbiter wyrzucił jeszcze z boiska Kołotyłę, najprawdopodobniej za zagranie piłki ręką poza szesnastką, a że biało-zieloni wykorzystali limit zmian, to w bramce musiał stanąć Żukowski. Wynik nie uległ już jednak zmianie.
– Jestem zaskoczony, że ten mecz w ogóle doszedł do skutku. Gospodarze nie mieli pomarańczowej piłki i często w ogóle nie było jej widać na boisku. Warunki naprawdę były ciężkie, zamiast murawy była ślizgawka. My staramy się budować nasze akcje dołem, ale w tym przypadku nie było takiej możliwości i musieliśmy grać długą piłką. To był szarpany mecz, tak naprawdę bez składnych akcji. Nie ma co ukrywać, że zagraliśmy słabo, ale można było wywalczyć przynajmniej punkt – ocenia Mikołaj Raczyński.
I dodaje, że jedenastka, która przesądziła o wyniku meczu była zasłużona. – Mieliśmy przewagę w polu karnym i niepotrzebnie łapaliśmy za koszulkę, płacimy za to, że w kadrze mamy wielu młodzieżowców. Błąd na samym końcu był tylko konsekwencją kilku innych. Może zapłaciliśmy też za to, że w czwartek nie mieliśmy, gdzie trenować? Tak to jednak wygląda, że jak my nie sięgniemy po łopatę, to nikt za nas tego nie zrobi. Z naszym budżetem wszyscy muszą się starać – dodaje trener Raczyński.
W następnej kolejce jego podopieczni zagrają u siebie z Chełmianką. Spotkanie odbędzie się w sobotę, 18 marca (godz. 15).
Unia Tarnów – Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 1:0 (0:0)
Bramka: Biały (75-z karnego).
Unia: Zając – Adamski, Kajpust, Węgrzyn, Łazarz, Kron (60 Sojda), Biś, P. Orlik, K. Orlik (86 Wardzała), Biały (76 Bajorek), Mida (86 Putin).
Orlęta: Kołotyło – Duchnowski, Kamiński, Żukowski, Szymala, Korolczuk, Kobiałka, Rycaj (75 Tafara Madembo), Szczygieł (79 Kuźma), Zmorzyński (70 Skrzyński), Maj.
Żółte kartki: Kron, Węgrzyn, Sojda – Korolczuk, Maj, Kamiński, Żukowski, Chaliadka.
Czerwona kartka: Kacper Kołotyło (Orlęta, 90+3 min, za zagranie ręką poza polem karnym).
Sędziował: Jakub Pych (Dębica).