

Głupi błąd Lublinianki w niedawnym meczu z Orlętami Spomlek słono kosztował klub z Wieniawy. Drużyna Daniela Koczona na boisku wygrała 1:0, ale ze względu na króciutki występ nieuprawnionego zawodnika przegrała walkowerem 0:3.

Chodzi o Filipa Świebodę, który podczas spotkania z Orlętami na boisku zameldował się dopiero w 90 minucie. Jak się jednak szybko okazało zabrakło dosłownie kilkunastu minut, aby zawodnik był uprawniony do gry.
Świeboda 1 maja wystąpił w wyjazdowym meczu juniorów z Puszczą Niepołomice, który klub z Wieniawy wygrał 2:0. Według przepisów, kolejny raz na murawie mógł się pojawić po upływie 48 godzin. Jak się okazuje w tym przypadku to było... 47 godzin i 42 minuty.
– Wszystko już dokładnie wyliczyliśmy, zabrakło nam jedynie 18 minut, aby Filip mógł zagrać w tym meczu – mówi Daniel Koczon, trener Lublinianki.
– Nawet nie wiem, jak to wszystko skomentować. Popełniliśmy błąd i tak wyszło. Takie sytuacje zdarzały się w większych klubach, nawet kiedyś w Legii Warszawa. Żałujemy, ale mleko się rozlało i nic już z tym nie zrobimy. Pozostaje nam skupić się na kolejnym meczu – dodaje popularny „Koczi”.
Szkoleniowiec wspomina o Legii i słynnej aferze przy okazji meczów z Celtikiem Glasgow. „Wojskowi” wygrali rywalizację z wielokrotnymi mistrzami Szkocji aż 6:1, ale ze względu na występ nieuprawnionego Bartosza Bereszyńskiego przegrali ostatecznie drugie starcie walkowerem, który dał awans rywalom. Pracę straciła wtedy Marta Ostrowska, kierownik Legii. Czy ktoś zapłaci posadą za pomyłkę w Lubliniance? – Jeszcze nie wiadomo, rozmowy w tej sprawie trwają. My koncentrujemy się na swojej robocie i w sobotę chcemy powalczyć o zwycięstwo w Świdniku – wyjaśnia trener Koczon.
Lublinianka ma czego żałować, bo strata do prowadzącej w tabeli Stali Kraśnik powiększyła się do dziewięciu punktów. Lider akurat ma przed sobą trudny mecz w Biłgoraju i na pewno jeszcze w minioną niedzielę, kto spojrzał w terminarz, ten miał nadzieję, że po 28. kolejce dystans między dwoma czołowymi ekipami zmniejszy się do jedynie trzech „oczek”.
– Ja tak naprawdę liczę, że ta strata wynosi sześć punktów, bo Stal będzie jeszcze pauzowała. Na stole w sumie jest do zdobycia 21 „oczek”, więc nikt nie ma zamiaru się poddawać. Gramy bardzo dobry sezon, a nawet drugie miejsce i występ w barażach, to będzie dobry wynik. Trzeba pamiętać, że rywale z Kraśnika biją nas pod każdym względem, a mimo to cały czas trzymamy się blisko nich. Na pewno walczymy dalej – zapowiada opiekun klubu z Lublina.
W sobotę Jarosław Milcz i zmierzą się na wyjeździe z Avią II Świdnik. Co ciekawe, spotkanie zostanie rozegrane na stadionie przy ul. Sportowej. Początek o godz. 11. Lider z Kraśnika sześć godzin później powalczy o punkty z Ładą 1945 w Biłgoraju. A drużyna Marcina Zająca w obecnych rozgrywkach u siebie jeszcze nie przegrała.
