Podopieczni Pawła Kamińskiego w grudniu brali udział w tradycyjnym Turnieju Mikołajkowym
Ta impreza odbywa się cyklicznie od 2004 roku, a jedyna przerwa miała miejsce w czasie pandemii koronawirusa. Piłkarze ze Stróży, gospodarze zmagań, zajęli drugie miejsce ulegając w finale Albatrosowi Bychawa, który wygrał aż 3:0. Trzecie miejsce zajęła Wisła Annopol. Warto wspomnieć, że królem strzelców został Dawid Szczuka, który w tej imprezie aż 10 razy trafiał do siatki rywali.
– To była czysta zabawa i podtrzymanie lokalnej tradycji. Z prawdziwymi przygotowaniami ruszamy dopiero w połowie stycznia. Mamy już gotowy plan sparingów. Zagramy chociażby z Błękitem Cyców czy Tęczą Kraśnik. Zamierzamy mierzyć się głównie z drużynami z niższych lig. Nie przewidziałem żadnego sparingu z ekipami z IV ligi – mówi Paweł Kamiński.
Jego podopieczni rywalizację w rundzie jesiennej zakończyli na 13 pozycji, co oznacza, że wiosną będą musieli dramatycznie bić się o utrzymanie w lubelskiej klasie okręgowej. – Mieliśmy niezły początek, ale później dopadła nas plaga kontuzji. Zaczęło się od Damiana Kucińskiego, który naderwał więzadła krzyżowe i wypadł z gry do końca rundy jesiennej. To była dla nas wielka strata, bo on ciągnął naszą grę, a także wprowadzał dużo pozytywnej atmosfery. Bolesna była też absencja Dawida Kowalika, który podkręcił kostkę. Nawet nasz bramkarz, Kamil Pisarski, zmagał się z urazem palca – wspomina Paweł Kamiński.
LKS Stróża miał tak dużo absencji, że w meczu z Avią II Świdnik w ataku biegał Karol Grabowski, którego nominalną pozycją jest bramka. – Co ciekawe, spisał się całkiem dobrze. Pewnie, że brakowało mu zachowań typowych dla napastnika, ale wiele nadrabiał swoją wolą walki. Później zresztą zastąpił między słupkami kontuzjowanego Pisarskiego i też grał całkiem dobrze – wyjaśnia szkoleniowiec.
Jesienią LKS Stróża był zespołem, który stracił najwięcej bramek w całej lidze. Defensywa ekipy Pawła Kamińskiego dała się zaskoczyć aż 44 razy. I nie był to efekt jednego tragicznego spotkania. Stróża bramki traciła regularnie – aż 5 przeciwników zdołało w jednym spotkaniu strzelić jej po 4 gole.
– To efekt tego, że mamy bardzo młody zespół. W zimie chciałbym sprowadzić 2-3 doświadczonych piłkarzy, którzy będą potrafili przytrzymać piłkę w odpowiednich momentach. Nie wyobrażam sobie tego, żebyśmy pożegnali się z lubelską klasą okręgową. Jeżeli tylko będzie nam dopisywało zdrowie, to jestem przekonany, że ten zespół zdoła zrealizować cel, jakim jest utrzymanie w lidze – mówi Paweł Kamiński.