Bogdanka LUK znowu prowadziła 2:0, a mimo to musiała się pogodzić z porażką. Tym razem w Rzeszowie. Co więcej, w trzecim secie goście wygrywali z Asseco Resovią już 24:22. Zmarnowali jednak piłki meczowe i słono za to zapłacili, bo przegrali po tie-breaku 2:3.
Kibice w Rzeszowie na pewno nie mogli narzekać na brak emocji, ale długo musieli czekać na wygraną swoich pupili. Spotkanie rozpoczęło się o godz. 21, a skończyło niewiele przed północą.
Po dwóch setach gospodarze raczej nie myśleli, że wszystko skończy się happy-endem. To ekipa z Lublina kapitalnie weszła w mecz. Pierwsze rozdanie rozstrzygnęła na swoją korzyść 26:24, w drugim triumfowała do 22. Wydawało się, że dojdzie do wielkiej niespodzianki.
W trzeciej partii podopieczni Massimo Bottiego w samej końcówce prowadzili 24:22. Niestety, w kluczowym momencie nie wykorzystali szansy i zamiast dobić przeciwnika, pozwolili mu wrócić do gry. Asseco Resovia ostatecznie wygrała 26:24. Set numer cztery do powtórka z rozrywki, bo lublinianie raz jeszcze nie potrafili zamknąć meczu i tym razem ulegli rywalom 28:30.
Tie-break od początku przebiegał już pod dyktando faworyta. Miejscowi rozpoczęli od wyniku 4:1 i chociaż Bogdanka LUK wróciła do gry (4:4), to kolejne fragmenty zdecydowanie należały już do rywali, którzy zainkasowali dwa „oczka” po wygranej 15:9. A przyjezdni mogą pluć sobie w brody, bo zmarnowali dużą szansę, żeby utrzeć nosa faworyzowanym rywalom.
Kolejny mecz Marcin Komenda i jego koledzy rozegrają w niedzielę. Tym razem w hali Globus zmierzą się z GKS Katowice (godz. 20.30).
Asseco Resovia Rzeszów – Bogdanka LUK Lublin 3:2 (24:26, 22:25, 26:24, 30:28, 15:9)
Resovia: Kłos (10), Kochanowski (19), Boyer (16), Drzyzga (2), Louati (2), DeFalco (24), Zatorski (libero) oraz Bucki (1), Staszewski, Kozub, Mordyl, Cebulj (16).
LUK: Nowakowski (4), Komenda (3), Kania (10), Ferreira (13), Brand (21), Schulz (27), Hoss (libero) oraz Krysiak (1), Malinowski (3), Wachnik.