O powody wstąpienia do stowarzyszenia „Tak! Polska” pytamy Stanisława Żmijana, byłego posła PO. Został on wiceprzewodniczącym tego stowarzyszenia.
- Co pana skłoniło do wstąpienia do nowego stowarzyszenia „Tak! Polska”?
– Zawsze w swoich aktywnościach na różnych niwach szukałem ludzi i tego, co łączy. Słowa takie jak „zespół”, „porozumienie” czy „współpraca” były kluczem moich sukcesów. Jednak dzisiaj, będąc nadal członkiem PO i jej wiceprzewodniczącym w Zarządzie Regionalnym na Lubelszczyźnie, mam poczucie niewykorzystania tego potencjału, którym dysponuję i nie są to tylko moje przemyślenia. Wiele osób, niedawno aktywnie działających w PO, ma coraz większe przekonanie, że są partii potrzebni tylko do zbierania podpisów i wypełniania sal na spotkaniach. Z żalem obserwuję, że Platforma gubi swoją busolę społecznego słuchu i traci po drodze cenne osoby, które przez wiele lat z sukcesami, miały wpływ na to, że Polska jest dzisiaj rozwijającym się krajem. Mam tu na myśli ludzi w regionach, którzy nie widząc szansy, ani potrzeby wykorzystywania ich wiedzy i umiejętności w PO, odsuwają się na bok. Stają się obserwatorami zdarzeń. Tymczasem dzisiaj jak nigdy dotąd powinno wybrzmieć hasło: „wszystkie ręce na pokład”. I to również do tych ludzi, skierowana jest inicjatywa powołania do życia stowarzyszenia „Tak! Polska”.
- Czy stowarzyszenie powołane przez posła Ireneusza Rasia (KP-PSL) może przyciągnąć przedstawicieli różnych środowisk, w tym z PO?
– Angażuję się w ten projekt z głębokim przekonaniem, a jednocześnie nadzieją na powrót do aktywności publicznej tych wielu ludzi dzisiaj odsuniętych na bok. Poza tym, wiele osób zniechęconych do partii politycznych działa w organizacjach pozarządowych. To doskonała przestrzeń do realizacji swoich planów. Mam świadomość, że droga do sukcesu i wygranych wyborów nad obecnie dominującym układem politycznym wiedzie przez budowę mostów do różnych środowisk. Uważam, że tylko włączając w to wszystkich, również tych do niedawna aktywnych członków i sympatyków PO, będzie można pokonać PiS w wyborach. Chcemy to zrobić z rożnymi środowiskami, dla których nie są obce wartości chadeckie. Z tymi, dla których konserwatyzm nie jest rozumiany jako „utrzymanie i konserwowanie starego”, ale poszukiwanie nowego w zgodzie z tradycją.
- I pan, doświadczony polityk, odnajdzie się również w stowarzyszeniu?
– Chcę bardzo mocno podkreślić, że stowarzyszenie jest kontynuacją tego, co robiłem całe życie, więc nie ma tu miejsca na żaden zgrzyt. Budujemy drogę do nowej, lepszej Polski. Tak naprawdę aktywność publiczna, w tym polityczna, to tylko część mojego życia. Mój dorobek to także praca zawodowa w ramach działalności gospodarczej w zakresie infrastruktury transportu. Poza tym działalność samorządowa. Wiele rzeczy udało się zrobić w Platformie Obywatelskiej. Współtworzyłem jej struktury na Lubelszczyźnie. Następnie przez pięć kadencji wypełniałem mandat posła na Sejm RP. Pełniłem funkcje wiceprzewodniczącego i przewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury.
- Co, oprócz zniesienia „janosikowego”, może pan obiecać?
– „Janosikowe” chcemy zlikwidować w ciągu 4 lat. Bowiem samorządy, tworzące ten fundusz, same potrzebują wsparcia finansowego po pandemii Covid-19. Poza tym, nie zmieni się moja konsekwentna praca na rzecz Polski wschodniej. Pokazujemy, na przykładzie mojego miasta – Międzyrzeca Podlaskiego, że wiele można zdziałać. Polski Instytut Ekonomiczny przebadał 205 miast o liczbie ludności poniżej 20 tys. mieszkańców. Wyodrębnione zostały trzy kategorie miast. M1, te potrzebujące impulsu rozwojowego; M2 – o niewykorzystanych szansach i M3 – przyjazne do życia. Międzyrzec Podlaski, m.in. z uwagi na wysoką przedsiębiorczość, wysoki wskaźnik działalności gospodarczej oraz najwyższy wskaźnik firm kreatywnych w liczbie nowo zarejestrowanych, sklasyfikowany został w grupie M3. Mówiłem o tym podczas panelu dyskusyjnego na Forum Ekonomicznego w Karpaczu we wrześniu 2020 roku. Będziemy więc kontynuować prace zmierzające do rozwoju innych miast naszego regionu.