Oryginalnym kluczem otworzył drzwiczki w automacie do gier. Zgarnął z kasetki ponad 5 tysięcy złotych.
- Co za wstyd! - załamuje ręce mieszkanka jednego z bloków przy ul. Oboźnej. - Człowiek na takim stanowisku, któremu regularnie co miesiąc płacę czynsz. Do nikogo nie można już dziś mieć zaufania.
Policja dopiero wczoraj poinformowała o zdarzeniu. Doszło do niego w sobotę w zamojskim hotelu "Renesans”. I to w biały dzień. Po dokładnym przeanalizowaniu zapisu kamer stróże prawa nie mieli wątpliwości, kto dokonał kradzieży. Sprawcą okazał się 52-letni Ignacy B., na co dzień zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej im. Waleriana Łukasińskiego w Zamościu. Sam zresztą nazajutrz ułatwił zadanie funkcjonariuszom. - Sprawca został zatrzymany przy jednym z automatów w tym samym hotelu - informuje kom. Joanna Kopeć z zamojskiej policji.
Wprost spod hotelu przy ul. Greckiej Ignacy B. trafił na 48 godzin do policyjnego aresztu. Stróże porządku odzyskali skradzione pieniądze, w sumie 5560 zł, a także klucz do automatu. Ignacy B. mówi, że klucz znalazł w hotelu, choć przedstawiciele opolskiej firmy obsługującej automaty dają rękę sobie uciąć, że został skradziony.
Mężczyzna miał wczoraj odpowiadać za swój czyn przed sądem w trybie przyśpieszonym. Za kradzież z włamaniem grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności. To nie koniec kłopotów. - Na pewno pożegna się z pracą - zapewnia Jerzy Nizioł, prezes SM im. W. Łukasińskiego. - Nigdy nie przypuszczałem, że zdolny jest zrobić coś takiego. To bardzo przykra sprawa. Nie rozumiem jego zachowania. Ciężko to do mnie jeszcze dociera, ale fakt jest faktem.
Ignacy B. zasiadał w fotelu wiceprezesa spółdzielni przez ponad 10 lat. - Gdyby był złym pracownikiem, tak długo nie pracowałby na tym stanowisku - zapewnia Nizioł. Nie chciał jednak zdradzić, ile zarabia jego zastępca.