Nadal nie ma porozumienia między pracownikami SOR przy ul. Jaczewskiego w Lublinie a dyrekcją szpitala. Oznacza to, że oddział ratunkowy wciąż będzie zamknięty dla większości pacjentów, a sytuację będą musiały ratować inne lecznice. Na zwolnieniach lekarskich jest tam blisko 60 osób.
– Udało nam się wypracować kompromis dotyczący warunków pracy w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Istnieją jednak znaczące rozbieżności dotyczące kwestii finansowych – tłumaczy pracownik SOR, który uczestniczył we wczorajszych rozmowach. – Chodzi o dodatki covidowe oraz stałe dodatki do pracy na SOR.
Jakie to rozbieżności? – W kwestii stałych dodatków nie do końca zgadzamy się na termin, w jakim dyrekcja chciałaby je wprowadzić. Dyskusyjna jest też sama wysokość dodatku zaproponowana przez dyrekcję, ale o tym nie chcemy rozmawiać do czasu zakończenia negocjacji – tłumaczy nasz rozmówca.
Kolejne spotkanie jest zaplanowane na piątek.
– Liczymy na porozumienie dotyczące dodatku stałego za pracę w SOR oraz dodatku za pracę z pacjentami zakażonymi SARS-CoV-2 przyznawanego za każdą godzinę pracy. Dyrekcja wstępnie zgodziła się na zwiększenie pierwszego z tych dodatków – mówi Alina Pospischil, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie.
Potwierdza, że piątkowe rozmowy będą dotyczyć jego wysokości.
– W SOR znajduje się jedynie pięć łóżek obserwacyjno-izolacyjnych. Pacjentami zakażonymi zajmuje się część załogi SOR. Dlatego podczas czwartkowego spotkania jedną z omawianych kwestii była liczba osób, które powinien obejmować drugi z dodatków – wyjaśnia rzeczniczka.
Przypomina, że SOR ze względu na liczbę zwolnień lekarskich cały czas działa w minimalnym zakresie. Trafiają tam tylko pacjenci z udarami i zawałami, przewożeni karetką, po wcześniejszym uzgodnieniu z lekarzem dyżurnym.