Fala kwietniowych przymrozków dotknęła lubelskich sadowników. - U niektórych straty sięgają 100 proc. -mówi Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. Minister rolnictwa obiecuje wsparcie.
- Mam jabłonie, gruszki i śliwki. Tak źle nie było, odkąd jestem na gospodarstwie, czyli od 42 lat- przyznaje Krzysztof Cybulak, sadownik z gminy Łaziska w powiecie opolskim. Hoduje wczesne i późne odmiany owoców. – Na większości areału mróz uszkodził pąki kwiatowe w 95 proc. - precyzuje. Pan Krzysztof liczył, że tam, gdzie są wzniesienia terenu, będzie lepiej. – Nie mam pewności, czy coś z tego będzie, bo teraz dodatkowo mamy suszę. Ostatnie duże opady deszczu były przed Wielkanocą- rozkłada ręce sadownik. Stres jest więc duży. – Kiedyś do zbioru przy ponad 2 hektarach śliwek musiałem najmować kilkadziesiąt osób, a teraz nie wiem czy nawet na placek starczy- nie ukrywa Cybulak.
Do Lubelskiej Izby Rolniczej spływają dane o stratach. -Największe przymrozki były w powiatach opolskim, kraśnickim i lubelskim. W tych regionach praktycznie wszystkie odmiany owoców ucierpiały, bo miejscami przymrozek sięgał minus 12 stopni- zauważa Gustaw Jędrejek, prezes LIR. Te powiaty to lubelskie zagłębie sadownicze. – Nawet truskawki, które były pod osłonami wymroziło-dodaje Jędrejek. Ten problem prezes LIR sygnalizował od razu na sejmowej komisji rolnictwa.- Zgłosiłem zapotrzebowanie na rekompensaty dla rolników, bo skala jest naprawdę duża. A jest jeszcze inna kwestia. Wegetacja ruszyła 3 tygodnie wcześniej niż zakładano i firmy ubezpieczeniowe nie chciały rolników ubezpieczać, wiec oni zostali teraz bez niczego- tłumaczy.
Potwierdza to sadownik z Łazisk. – Chciałem się ubezpieczyć od klęsk, ale mi odmówiono. Niech rząd wymyśli inny system- apeluje Cybulak. – Przecież od 10 lat już się męczymy, ceny na skupie są upodlające. Nasze dzieci nie chcą zostawać na gospodarstwach. Niedługo na wsi będzie wyrwa pokoleniowa- przewiduje sadownik. Chociaż nie będzie miał zbiorów, to pracować w sadzie musi. – Trzeba zrobić kilkanaście oprysków przez zarazami. To kosztuje- zaznacza.
Szef Lubelskiej Izby Rolniczej zgłaszał też postulaty w sprawie zmian w systemach ubezpieczeń rolników. – Przecież rząd dopłaca 60 proc. do ubezpieczeń, zatem powinien wymóc pewne zachowania. Nie może być tak, że zakład wybiera, kogo ubezpiecza, a rolnicy pozostają sami- przekonuje Jędrejek.
Teraz komisje do szacowania strat ruszyły w teren. – Na podstawie protokołów będą wypłacane rekompensaty… taką mam nadzieję-przyznaje szef LIR. Wnioski o takie wsparcie sadownicy mogą zgłaszać do swoich gmin.
Tymczasem, kilka dni temu szef resortu rolnictwa zapowiedział, że sadownicy nie zostaną na lodzie. – Będę wnioskował, występował i zabiegał o pomoc dla gospodarstw poszkodowanych przez przymrozki – zapewnia minister Czesław Siekierski. - Aktualnie zbierane są informacje o stratach z Instytutu Uprawy i Gleboznawstwa w Puławach i z Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach. Zrobię wszystko, ale nie obiecuję gruszek na wierzbie. Nie ma możliwości, aby poziom wsparcia całkowicie zniwelował straty – stwierdza szef resortu. Ma też rozmawiać o tym na szczeblu unijnym z komisarzem ds. budżetu. – Tak, by wprowadzić pewne elementy pomocowe ze strony Unii Europejskiej – tłumaczy Siekierski
Artykuł jest częścią specjalnego dodatku AgroDziennik do Dziennika Wschodniego
Partneterm wydania jest Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa