Okres od czwartkowego do niedzielnego popołudnia dla mieszkańców lewobrzeżnej części gminy wiejskiej Puławy był dość uciążliwy. Powodem był zanieczyszczenie wody w ujęciu w Górze Puławskiej, które zaopatruje 8,3 tys. ludzi. Informacja o groźnych dla zdrowia bakteriach w kranówce pojawiła się 31 sierpnia, tuż po godz. 14. Wysokie stężenie bakterii z grupy coli oraz enterokoków sprawiało, że woda, według komunikatu wydanego przez puławski sanepid, nadawała się tylko do spłukiwania toalet. Jej spożycie (nawet po przegotowaniu) mycie nią żywności, zmywanie, kąpiele - były zakazane.
Żeby pomóc obywatelom, lokalne władze już pierwszego dnia o pomoc poprosiły wojsko oraz jedną z firm produkujących wodę mineralną. Nałęczów-Zdrój z gminy Nałęczów w kilka godzin dostarczył 8 tys. butelek Cisowianki. Gmina zamówiła również trzy ciężarówki wypełnione wodą w 5-litrowych pojemnikach. Te trafiły do sołtysów w każdej z 22 wiosek, skąd potrzebujący mogli ją odbierać bezpłatnie.
W sobotę i niedzielę do wszystkich miejscowości gminy na zachodnim brzegu Wisły dotarły cysterny z wodą pitną pobieraną z ujęć w Gołębiu i Puławach. Łącznie na pomoc mieszkańcom gminy ruszyło wtedy 6 ciężarówek, w tym beczkowóz z miasta Puławy oraz dwie ciężarówki Wojsk Obrony Terytorialnej.
W trakcie przerwy z możliwości korzystania z lokalnego wodociągu, woda w nim była intensywnie chlorowana. - To było chlorowanie szokowe, podczas którego za zgodą sanepidu, przekroczyliśmy dopuszczalne normy - przyznaje Zbigniew Polak, kierownik Grupy Utrzymania i Eksploatacji Wodociągów i Kanalizacji w Górze Puławskiej.
Ten proces przyniósł skutek. W niedzielę na podstawie badań pobranych wcześniej próbek, sanepid wydał komunikat informujący o tym, że woda z ujęcia w Górze Puławskiej jest ponownie zdatna do spożycia. Nie znaczy to jednak, że jej uzdatnianie zostało zakończone. Zgodnie z zaleceniem puławskiej stacji sanitarnej, dezynfekcja za pomocą podchlorynu sodu nadal jest prowadzona, co może wpływać na smak i zapach kranówki. Ten proces może potrwać nawet dwa miesiące. - Wolimy dmuchać na zimne - przyznaje kierownik Polak.
Co ważne, o czym nie mówiły wydane komunikaty, przed nalaniem wody z kranu do czajnika - warto spuścić nawet kilkadziesiąt litrów, które zalegały w ostatnich dniach w rurach. Przyłącza nie były płukane chlorem. Im większa odległość pomiędzy siecią, a domem - tym więcej wody należy wylać. Takie działanie zaleca miejscowy GUiEWiK.
















