Sebastian Szymański jest coraz bliżej powrotu do ekipy Dominika Derwisza
– Chcę regularnie grać. Znam sztab szkoleniowy oraz miasto, dlatego nie miałem żadnych problemów z podjęciem decyzji. Wierzę, że w Wikanie-Starcie odzyskam dawną formę – powiedział Sebastian Szymański.
Przypomnijmy, że 21-letni obrońca dwa ostatnie sezony spędził właśnie w ekipie „czerwono-czarnych”. Miał jednak zobowiązania kontraktowe, które zmusiły go do powrotu do Turowa Zgorzelec, którego jest wychowankiem.
W ekipie Miodraga Rajkovicia Szymański występował jedynie w przedsezonowych sparingach, a w Tauron Basket Lidze nie zagrał nawet minuty.
– Nie rozumiem, dlaczego szkoleniowiec nie widział mnie w składzie. Nie chciałem spędzić całego sezonu na ławce rezerwowych, dlatego musiałem szukać miejsca, gdzie będę miał możliwość regularnych występów – tłumaczy Szymański, który kontrakt z lubelskim klubem podpisze najprawdopodobniej dzisiaj.
Wszystko zależy od tego, jak szybko Turów dogada się z Wikaną-Startem. – Wprawdzie mam jeszcze obowiązujący kontrakt z Turowem, ale jestem w 95 procentach przekonany, że uda mi się go rozwiązać – wyjaśnia.
Przyjście Szymańskiego do klubu z Lublina może oznaczać, że z klubem pożegna się jeden z zawodników. Przypomnijmy, że do tej pory władze Wikany-Startu rozwiązały umowę z Andrzejem Misiewiczem i Rafałem Królem. Ten pierwszy znalazł już sobie nowego pracodawcę i w minionym tygodniu zadebiutował w barwach MOSiR Krosno. Z kolei Królem zainteresowanie wykazuje pierwszoligowy UMKS Kielce.
Ekipy Dominika Derwisza nie omijają kontuzję. Od początku sezonu problem ze ścięgnami Achillesa ma Tomasz Celej. Na ból pięty narzeka natomiast Przemysław Łuszczewski.
– Uraz Przemka nie jest groźny. Z kolei Tomek ten problem zgłaszał już na początku sezonu. Nie chce jednak opuszczać meczów ligowych, dlatego jest pod stałą opieką lekarską. Na poważniejszy zabieg zdecyduje się dopiero w drugiej połowie grudnia, kiedy kalendarz ligowy będzie nieco luźniejszy – wyjaśnia Arkadiusz Pelczar, prezes „czerwono-czarnych”.