Motor od lat nie miał napastnika, który gwarantowałby kilkanaście goli w sezonie. Chyba nikt nie ma obecnie wątpliwości, że w letnim okienku transferowym wreszcie udało się takiego znaleźć. Michał Fidziukiewicz po siedmiu kolejkach ma już na koncie dziewięć bramek.
Trzeba dodać, że popularny „Fidziu” jest bardzo regularny. Z tych siedmiu meczów ligowych w aż sześciu wpisywał się na listę strzelców. Nie udało się jedynie w Elblągu, gdzie żółto-biało-niebiescy zremisowali z Olimpią 0:0.
W sobotę 30-letni snajper dorzucił do swojego dorobku dwa kolejne trafienia. Najpierw pokonał bramkarza GKS Bełchatów efektowną przewrotką, a później dobrze znalazł się w polu karnym i wykończył akcję ze skrzydła.
– Jestem bardzo zadowolony, bo tak dobrej passy jeszcze nie miałem. Cieszy, że koledzy stwarzają sytuacje i mogę te bramki strzelać, od tego jestem. Mam tylko nadzieję, że dalej to wszystko będzie tak wyglądało – mówił po meczu z „Brunatnymi” gracz Motoru.
A jak oceni ostatni występ zespołu? Ponownie lublinianie słabiej spisali się przed przerwą. Na szczęście po zmianie stron było już zdecydowanie lepiej i wyrównany po 45 minutach mecz zakończył się pogromem 4:0.
– W pierwszej połowie nasza gra nie wyglądała tak, jak sobie życzyliśmy. Fajnie, że prowadziliśmy. Po przerwie druga bramka ustawiła spotkanie. Jak się strzela na 2:0 i 3:0, to jest troszkę łatwiej, bo przeciwnik jest na łopatkach. A my w takiej sytuacji idziemy dalej do przodu. W konsekwencji udało się zdobyć czwartego gola i zanotować wysokie zwycięstwo – cieszy się Fidziukiewicz.
30-latek do tej pory był solidnym strzelcem, ale jeszcze do niedawna najlepszy sezon zaliczył kilka ładnych lat temu w rozgrywkach 2013/2014, kiedy dla belgijskiego Bocholter VV z tamtejszej III ligi zdobył 18 bramek w 29 występach. W Polsce zdarzało mu się zdobywać po kilkanaście goli, ale przełom nastąpił dopiero przed rokiem.
„Fidziu” rozpoczął sezon 2020/2021 w barwach trzecioligowej Stali Stalowa Wola. I już po pierwszej rundzie miał na koncie właśnie 18 trafień (w 20 występach). A to zaowocowało transferem do Garbarni Kraków. Klasę rozgrywkową wyżej nie przestał jednak nękać bramkarzy rywali. Zakończył sezon z dorobkiem: 19 gier i dziewięciu goli. A w sumie licząc wszystkie rozgrywki było 41 meczów i 28 bramek.
W lecie trafił do Lublina i przygodę z nowym klubem rozpoczął z wysokiego c. – Chcę strzelać, jak najwięcej, bo jestem napastnikiem i to jest moja robota. Nie mam jednak żadnych sprecyzowanych planów, jeżeli chodzi o liczby. Najważniejsze, żebyśmy wygrywali. A jak dodatkowo po moich bramkach, to będę się cieszył jeszcze mocniej. Wiadomo, jaka presja ciąży na klubie i zawodnikach. Większość z nas jest jednak na to gotowa. Niektórzy grają w piłkę nie od dziś. Trzeba sobie z tym poradzić. Wiemy, że będą ciężkie momenty, bo nie da się wygrywać wszystkiego. Trzeba po prostu szybko wyciągać wnioski po tych nieudanych występach i punktować w kolejnych meczach – wyjaśnia Michał Fidziukiewicz.
W najbliższym czasie piłkarzy Marka Saganowskiego czekają mecze z: Lechem II Poznań, a później Garbarnią, czyli byłym klubem najlepsza snajpera II ligi. – Do każdego meczu podchodzę tak samo. Fajnie będzie spotkać kolegów z byłej drużyny, ale tak samo było w Elblągu. Chcemy po prostu wygrać – zapewnia „Fidziu”.