Dima Zinczuk rzucił w Płocku jedną bramkę. Jeżeli Azoty chcą wyeliminować Wisłę,
Już w sobotę możemy poznać jednego z półfinalistów mistrzostw Polski. Stanie się tak, jeśli Azoty Puławy przegrają z "Nafciarzami” z Płocka. W przypadku zwycięstwa, konieczny będzie trzeci mecz.
Na podobną beztroskę puławianie nie mogą już sobie pozwolić, jeśli myślą o przedłużeniu nadziei na występ w półfinale. Goście na pewno wyciągnęli wnioski z pierwszego spotkania. – Wyglądało to tak, jakby Wisła trochę nas zlekceważyła. Widać było, że gospodarze nie byli w pełni skoncentrowani. Dlatego, tym bardziej szkoda, że nie utarliśmy im nosa – mówi Kurowski.
W puławskiej hali wiślacy przegrali tylko raz. Doszło do tego 21 listopada 2009 roku, gdy drużynę Azotów prowadził trener Marek Motyczyński. Wisła Płock poległa 28:32. Było to jedyne zwycięstwo w historii spotkań o stawkę obu zespołów.
Co zrobić, by powtórzyć taki sukces? Gospodarze muszą być skoncentrowani od początku do końca. Niezwykle ważne będzie też nastawienie psychiczne zespołu oraz wiara w swoje umiejętności.
Pod względem kadrowym górą są goście. – Nie mamy nic do stracenia. Drużyna, w komplecie, ciężko trenowała po to, by nawiązać walkę – twierdzi trener.
Jedynym zagrożeniem dla końcowego rozstrzygnięcia może być presja, przed jaką staną miejscowi.
– Graliśmy już z wieloma zespołami, w meczach o różną stawkę. Wiadomo, że w każdym spotkaniu, towarzyszy nam stres i radzimy sobie z nim – tłumaczy Michał Szyba, rozgrywający Azotów.
– Podobnie będzie z Płockiem. Wiemy, co to za zespół i na co go stać. Z drugiej strony, znamy też swoją wartość. Będziemy chcieli wygrać i doprowadzić do trzeciego meczu, w środę, na parkiecie rywala.
– Pokazaliśmy w Płocku, że potrafimy grać z Wisłą. Patrząc na aktualną formę, dochodzę do wniosku, że Orlen nie przewyższa nas o klasę. Stać nas na sprawienie niespodzianki. Czuję, że wrócimy do Płocka, na trzeci mecz – uważa lider klasyfikacji strzelców Wojciech Zydroń.