Rozmowa z Marcinem Stefańcem, grającym trenerem piłkarzy ręcznych I-ligowego AZS AWF Biała Podlaska
W ostatniej kolejce bialscy akademicy odnieśli szóste z rzędu zwycięstwo. Na swoim boisku pokonali Stal Gorzów Wielkopolski 27:26. Warto dodać, że zwycięstwo zapewnili sobie rzutem równo z końcową syreną. Decydującą bramkę zdobył grający trener Marcin Stefaniec. Trzeba też pamiętać, że po pierwszej połowie bialczanie przegrywali aż 8:19.
- Pamięta pan taki mecz w swojej zawodniczej karierze?
– O ile sobie przypominam, nie dane mi było rozegrać spotkania z taką dramaturgią. Do końca meczu zostały niecałe trzy sekundy. Graliśmy w podwójnym osłabieniu przeciwko pięciu zawodnikom Stali, która miała jedno wykluczenie. Tak naprawdę, ciężko było cokolwiek ustawić. Aby myśleć o zwycięstwie trzeba było oddać rzut, wyrobić się w czasie. Piłka trafiła właśnie do mnie, rzuciłem, a ta wpadła do bramki.
- Nie byłoby aż takiej dramaturgii gdyby nie wynik z pierwszej połowy. Pierwsze 30 minut przegraliście różnicą aż 11 goli – 8:19. Zlekceważyliście gorzowian?
– Nie mogło być mowy o czymś takim. Dużo rzeczy nałożyło się na taki rezultat. Tak naprawdę, w żadnym elemencie nie szła nam gra: począwszy od obrony, poprzez bramkarzy, rozwiązania w ataku, skuteczność. Było to dla mnie niezrozumiałe, tym bardziej, że byliśmy przygotowani do tego meczu.
- W przerwie wstrząsnął pan zawodnikami. Efekt pańskiej rozmowy był piorunujący?
– Nie było rozmowy o tym, abyśmy zabrali się do roboty na boisku, albo skoncentrowali i w końcu zaczęli grać. Chodziło bardziej o to abyśmy zmienili pewne rzeczy w ustawieniu, w rozgrywaniu akcji w obronie i ataku. To nam się udało, a efekt widzieliśmy na boisku.
- Wasza pogoń i odrobienie strat z taką dramaturgią, może być scenariuszem niejednego meczu nawet na poziomie PGNiG Superligi?
– Na pewno swoim występem zapisaliśmy najnowszą historię piłki ręcznej w Białej Podlaskiej. Musimy jednak na chłodno spojrzeć na ten mecz. Konieczna będzie analiza naszej słabszej postawy w pierwszej połowie. Nie zawsze taki pościg musi się udać, a myśląc o wygrywaniu spotkań musimy ustrzec się takich sytuacji.
- Po sześciu kolejkach macie na koncie komplet 18 punktów i prowadzicie w tabeli. To dla pana zaskoczenie?
– Jeśli spojrzymy z takiej perspektywy, to będzie to wyłącznie pozytywne zaskoczenie. Gramy w lidze po to aby wygrywać mecze. My nic nie musimy. Naszym celem jest tylko i wyłącznie utrzymane. Sezon jest bardzo długi i przed nami jeszcze dużo grania, jeszcze wiele w naszej lidze może się wydarzyć.
- Kto będzie liczył się w walce o awans do PGNiG Superligi?
– Patrząc na dotychczasowe rozstrzygnięcia na czoło wysuwają się dwa zespoły: Ostrovia Ostrów Wielkopolski i KPR Legionowo. Oba mają ciekawe składy, długą ławkę rezerwowych. To będzie kluczowe w końcówce sezonu.