

Inauguracyjny występ reprezentacji Polski w mistrzostwach Europy zakończył się zanim jeszcze na dobre turniej się rozkręcił. We wtorkowy wieczór Biało-Czerwone uległy 0:3 Szwecji i straciły szanse na awans do półfinału. Do rozegrania został im jeszcze mecz z Danią, którego stawką będzie już tylko honor.

Już przed pierwszym gwizdkiem było wiadomo, że ten mecz będzie miał olbrzymie znaczenie. Przypomnijmy, że Polki rozpoczęły Euro od porażki 0:2 z Niemkami. We wtorkowe popołudnie reprezentacja naszych zachodnich sąsiadów ograła Dunki. To sprawiło, że Polki, aby myśleć o przedłużeniu szans na wyjście z grupy, musiały w rywalizacji ze Szwecją wywalczyć przynajmniej punkt.
Na to jednak nie było najmniejszych szans, bo nasze zawodniczki znalazły się pod olbrzymim naporem Szwedek. W końcu w 28 min do siatki trafiła Stina Blackstenius. Rosła napastniczka wykorzystała błąd w kryciu i strzałem głową otworzyła wynik meczu. Po zmianie stron w ten sam sposób trafił Kosovare Asllani, a wynik zamknęła w 77 min Lina Hurtig.
W kadrze powołanej przez Ninę Patalon jest jedna zawodniczka Górnika Łęczna. Mowa oczywiście o Paulinie Tomasiak. Łęcznianka ponownie wyszła na boisko w pierwszej jedenastce, ale meczu ze Szwecją nie zaliczy do udanych. Szukała sobie miejsca w bocznych strefach boiska, ale jej ataki zatrzymywały się na dobrze dysponowanych przeciwniczkach. Z każdą nieudaną próbą widać było, że jej pewność siebie maleje, a w jej grze było coraz mniej przebojowości. A przecież to był ten element, który zaimponował kibicom w meczu z Niemkami. Na plus Tomasiak można zaliczyć postawę w defensywie, gdzie niejednokrotnie stoczyła wymagające boje z rywalkami. Mecz zakończyła w 78 min, kiedy została zmieniona przez Weronikę Zawistowską.
- Wiadomo, że po pierwszym, przegranym spotkaniu chcieliśmy w drugim poszukać innych rozwiązań. Jak się okazuje, przed nami jeszcze dużo pracy i na pewno będziemy musieli ją wykonać. Rywalizując z najlepszymi trzeba mieć świadomość, że liczy się każde podanie, każde przyjęcie piłki, każdy strzał. Wszystko to może prowadzić albo do zdobycia bramki, albo do jej utraty. Aspekt intensywności i koncentracji ma ogromne znaczenie. Po tych dwóch meczach mamy mnóstwo nowych doświadczeń. W takich turniejach nikt nie odpuszcza nawet w najmniejszym stopniu, a jeśli przeciwnik jest wysokiej klasy, potrafi wykorzystać każdy słabszy moment. Gdy zaczynałam pracę z kadrą podkreślałam, że musimy być cierpliwi, bo długoterminowe procesy tego wymagają. Przez cztery lata zrobiliśmy coś niesamowitego z oddaną grupą ludzi, którzy każdego dnia poświęcali się w całości temu, byśmy tu byli. Dziś jesteśmy w pełni profesjonalną drużyną, znajdującą się w gronie szesnastu najlepszych w Europie. Liga się profesjonalizuje, rozwijają się rozgrywki młodzieżowe. Wierzę, że piłkarek w Polsce będzie coraz więcej. Młodzież ma swoje idolki, jeździ za nami na mecze na całym świecie. Pojawiły się ogromne nakłady na kadry juniorskie. Cały czas rozwijamy ten sport i mam nadzieję, że będziemy wciąż szli w tym kierunku. Na efekty jednak potrzeba czasu, w ciągu kilku lat nie możemy doskoczyć do światowej czołówki. Potrzeba cierpliwości. Dzięki tym dziewczynom, które poświęciły kilka lat swojego życia, by znaleźć się na tym Euro, może zmienić się bardzo wiele i głęboko w to wierzę. Należy się im za to ogromny szacunek – powiedziała na konferencji prasowej Nina Patalon.
W sobotę Polki zagrają z Dunkami w swoim ostatnim występie na szwajcarskim Euro. Czy mają o co walczyć? Oczywiście, bo to ich premierowy udział w turnieju tej rangi. W grze jest więc pierwszy w historii punkt czy pierwsza bramka. O to jednak nie będzie łatwo, bo Dunki są faworytkami tej rywalizacji. Mecz w Lucernie rozpocznie się o godz. 21 i będzie transmitowany na antenie TVP.
