(fot. Maciej Kaczanowski)
Nasz syn nie żyje, bo w porę nie udzielono mu pomocy – dowodzą rodzice 24-letniego Kamila z Białej Podlaskiej. Młody mężczyzna stracił przytomność na imprezie po zażyciu mefedronu. Jego koledzy nie wezwali karetki
– Pamiętam tylko, jak prosiłam: „wróć synu”, a ratownicy z pogotowia powtarzali, że nie ma akcji serca. Potem pojawiły się jakieś szmery i zabrali go do szpitala – wspomina Krystyna Litwiniuk, matka zmarłego. Lekarze przez tydzień walczyli o życie jej syna. Niestety, Kamil zmarł nie odzyskując przytomności.
„Nigdy go takiego nie widziałam”
Tragiczne wydarzenia rozegrały się w nocy z 1 na 2 lutego ubiegłego roku w Białej Podlaskiej. Kamil Litwiniuk był wtedy ze znajomymi na imprezie w mieszkaniu przy ul. Terebelskiej. Niedługo przed godziną 4 rano kamery monitoringu zarejestrowały, jak koledzy wynoszą bezwładne ciało chłopaka. Zanieśli go do samochodu. Dopiero 40 minut później odwieźli go do domu, który znajduje się o kilka minut jazdy od miejsca imprezy.
– Chłopak mówi, że przywieźli Kamila pijanego. Byłam w szoku, bo nigdy go takiego nie widziałam – wspomina matka zmarłego. – Widzę moje dziecko na przednim siedzeniu samochodu. Ciało zwisa na pasach. Pytam: co wy z nim zrobiliście? Zaczęłam piszczeć.
Kiedy koledzy wyciągnęli 24-latka z samochodu okazało się, że nie oddycha. Jego ojciec natychmiast rozpoczął reanimację. Matka wezwała pogotowie. Chłopak trafił do szpitala około godz. 5:30. Lekarze walczyli o jego życie, ale 10 lutego Kamil zmarł. Jego rodzice do tej pory próbują wyjaśnić, co dokładnie stało się na imprezie i dlaczego koledzy ich syna od razu nie zadzwonili po pogotowie.
– Musieli mieć świadomość, że jego stan jest tragiczny. Mimo to nie otrzymał pomocy medycznej. Jest niemal pewne, że podczas imprezy były zażywane środki psychoaktywne, mefedron i GBL, czyli prekursor pigułki gwałtu – mówił podczas czwartkowej konferencji prasowej Zbigniew Heliński, właściciel Cywilnego Biura Śledczego, który pomaga rodzicom Kamila.
Postępowanie umorzono, rodzina w szoku
Dokładne okoliczności śmierci chłopaka wyjaśniali policjanci oraz prokuratura w Białej Podlaskiej. W połowie września ubiegłego roku postępowanie zostało prawomocnie umorzone. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa.
Rodzice Kamila krytykują jednak działania policji oraz śledczych. Wskazują na całkowicie rozbieżne zeznania świadków. Nie wyjaśniono, w jakich okolicznościach ich syn zażył mefedron, ani dlaczego jego koledzy nie wezwali pomocy. Dowodzą, że policjanci dopiero po dłuższym czasie przeszukali miejsce imprezy. Nie uwzględnili przedstawionych przez rodzinę nagrań z monitoringu. Rodzina dowodzi również, że po zabezpieczeniu przez policję telefonu syna, z aparatu usunięto niektóre pliki.
Policjanci odpierają te zarzuty. – Były one przedmiotem wnikliwie prowadzonych postępowań wyjaśniających i nie zostały potwierdzone – wyjaśnia Barbara Salczyńska-Pyrchla, oficer prasowy bialskiej policji. – Rozumiemy rozżalenie rodziny po śmierci dziecka i to, że trudno pogodzić się z tym faktem, jednak nie oznacza to przyzwolenia na ciągłe próby udowodnienia niewłaściwego postępowania policjantów.
Funkcjonariusze wyjaśniają, że już w szpitalu wykonane zostało wstępne badanie, które potwierdziło w organizmie mężczyzny obecność alkoholu i mefedronu. Policjanci przeszukali potem mieszkania 6 osób. Przesłuchali 7 świadków. Zabezpieczyli monitoring i inne dowody. Ustalili, że Kamil dopiero pod koniec nocy trafił do mieszkania przy ul. Terebelskiej.
– Postępowanie nie wykazało, aby to właśnie tam doszło do zażycia narkotyków, bądź by ktoś nakłonił mężczyznę do zażycia ich wbrew jego woli – wyjaśnia Barbara Salczyńska-Pyrchla.
Rodzina zmarłego złożyła zawiadomienie dotyczące możliwości składania fałszywych zeznań przez uczestników imprezy. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Postanowienie to zostało zaskarżone, a sprawę rozstrzygnie bialski sąd.
W czwartek rodzice Kamila wystąpili również do Prokuratury Okręgowej w Lublinie o skontrolowanie śledztwa prowadzonego przez bialskich śledczych.
– Postępowanie to zostało prawomocnie umorzone przez sąd – przypomina Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Będziemy jednak wnikliwie analizować pismo, przekazane przez rodzinę.
Śmiercionośne kryształki
Mefedron to narkotyk działający podobnie do amfetaminy i ecstasy. Bardzo silnie uzależnia. Sprzedawany jest zwykle pod postacią kryształków lub tabletek. Często wchodzi w skład różnego rodzaju dopalaczy. Zażycie go powoduje początkowo silne pobudzenie i euforię. Daje poczucie siły. Działa jednak stosunkowo krótko. Pojawia się bezsenność i osłabienie, nudności i brak apetytu. Znacznie pogarsza się również nastrój. Mefedron w połączeniu z alkoholem może prowadzić do śmierci.