Pracownice niemedyczne puławskiego szpitala poczuły się dyskryminowane. Twierdzą, że wykonując tę samą pracę co ich koleżanki-salowe, otrzymywały wyraźnie niższe od nich wynagrodzenia. Presja przyniosła skutek – kobiety dostały wyższe pensje
Do Sądu Rejonowego w Puławach wpłynęły pozwy od 26 osób zatrudnionych w puławskim szpitalu specjalistycznym, które walczą o równe traktowanie.
Grupę tworzą pracownice niemedyczne, personel działu higieny szpitalnej. W zeszłym roku na podstawie umów o pracę otrzymywały zaledwie 2,1 tys. zł brutto, a pensję minimalną osiągały jedynie dzięki dodatkom, na przykład za nocne dyżury. Gdy wszystkie zarabiały podobne pieniądze, narzekały na ich wysokość, ale nie na dyskryminację. Ta ich zdaniem pojawiła się 1 lipca 2021 roku.
Obowiązki te same, pieniądze inne
To dzień, w którym decyzją ministra zdrowia pracownicy medyczni, a więc np. pielęgniarki i opiekunki medyczne w całym kraju otrzymały podwyżki. W puławskim szpitalu nowe umowy dyrekcja SP ZOZ zaproponowała wtedy także grupie pracowników niemedycznych. Szkopuł w tym, że nie wszystkim na raz. Jako pierwsze, awans na salowe, wyższe podstawy (3049 zł brutto) i więcej dni wolnych w miesiącu dostały panie pracujące przy pacjentach covidowych. Ich koleżanki, które zostały na starych umowach, poczuły się zmarginalizowane.
– To było niesprawiedliwe – tłumaczy nasza rozmówczyni, jedna z kobiet zatrudnionych w puławskim szpitalu. – Część dziewczyn dostała wtedy nowe umowy, podwyżki, a inne nie. A przecież wykonujemy dokładnie te same zadania. Sprzątamy, zmieniamy pościel, wozimy pacjentów do laboratorium, pomagamy przy pacjencie, podajemy kaczki, baseny. A mimo to nie wszystkie otrzymałyśmy w tamtym roku nowe umowy.
Niezadowolenie z powodu nierówności narastało z miesiąca na miesiąc. Jesienią zaczęły się organizować i coraz głośniej domagać się zmian.
– Nam naprawdę zależy na tej pracy. Dla wielu z nas jest to jedyne źródło utrzymania całych rodzin. Bałyśmy się, że za to, co zrobimy, zostaniemy zwolnione, ale nie mogłyśmy dłużej milczeć – podkreśla.
Chcemy być traktowane jak ludzie
Presja zaczęła przynosić skutek. Gdy na korytarzach budynku przy ul. Bema zaczęto szeptać o możliwym pozwie, kolejne grupy pracowników higieny szpitalnej otrzymały status salowych. Ostatnia grupa podwyżki otrzymała w styczniu tego roku. Mimo to większość powódek swoich pozwów nie wycofała.
– Nam chodzi o dyskryminację, którą odczuwałyśmy od lipca do grudnia tamtego roku. To było 6 miesięcy, w trakcie których zarabiałyśmy mniej od innych bez wyraźnego powodu. Dlatego domagamy się wyrównania – tłumaczy jedna z 26 kobiet. Mowa o ponad 6 tys. zł na osobę, kwocie, którą miały tracić z uwagi na brak awansu.
Dyrektor puławskiego szpitala sporu komentować nie chce, ale – jak ocenia – jego genezą była decyzja resortu zdrowia, który w zeszłym roku podwyżki zagwarantował jedynie pracownikom medycznym. Los pozostałych pracowników minister zostawił wtedy poszczególnym dyrektorom.
– Nie mogę odpowiadać za to zróżnicowanie wprowadzone przez ministerstwo. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby szpital pomagał ludziom, pacjenci byli dobrze traktowani, a pracownicy wykonywali swoje obowiązki - mówi Piotr Rybak, szef puławskiego SP ZOZ.