ROZMOWA Z Malwiną Kopron, zawodniczką AZS UMCS Lublin
Wielkimi krokami zbliża się dla pani koniec sezonu...
– Już nie trenuję, ale w niedzielę czeka mnie jeszcze start w Ostródzie. To jednak już bardziej piknikowy konkurs. Ostatnio miałam też okazję przejść przeszkolenie wojskowe, więc od niedawna jestem szeregową Kopron. Ale wakacje rzeczywiście już coraz bliżej, od 3 października będę leżeć brzuchem do góry (śmiech).
Jak w takim razie można ocenić te ostatnie miesiące? Jednak jako niedosyt z powodu czwartego miejsca na mistrzostwach Europy...
– Ten sezon był bardzo ciężki. W poprzednim wszystko szło bardzo dobrze, rzucałam daleko, na treningach było nawet kilka prób po 76 metrów. Wtedy forma była, jak z bajki i rosła praktycznie z miesiąca na miesiąc. Idealnie ze wszystkim trafiliśmy. Niestety, w tym sezonie coś nam nie wyszło. Chyba za mocno pracowaliśmy na siłowni i to mnie zajechało. Zabrakło przede wszystkim szybkości. Nie usiedliśmy jeszcze z dziadkiem i nie rozmawialiśmy konkretnie o tym co się stało. Z drugiej strony nie można mówić, że ten sezon to była tragedia. Rzucałam po 72,5 metra prawie w każdym starcie. Zajęłam też czwarte miejsce na mistrzostwach Europy. Wiadomo jednak, że chciałam więcej. Myślę, że nie popełnimy już tych samych błędów. Jeżeli będzie zdrowie, to wyciągniemy wnioski i będzie dobrze.
Mistrzostwa w Berlinie to ta impreza, której żałowała pani najbardziej?
– Zdecydowanie, to były nasze docelowe zawody. Miesiąc przed mistrzostwami mówiłam, że medal dadzą 74 metry. Ja na treningach rzucałam po 73, ale podczas zawodów nie wyszło. Byłam czwarta i to była dla mnie porażka. Już się jednak z tym wszystkim pogodziłam. Do kwietnia wszystko było dobrze, ale potem się popsuło. Teraz czas, żeby odpocząć od tego wszystkiego. Głównie głowa musi odsapnąć, bo ciało wyrywa do sportu.
A z czego jest pani w tym sezonie najbardziej zadowolona?
– Z pracy jaką włożyłam do kwietnia. Jak na okres zimowy było świetnie. W tym miesiącu bardzo daleko rzucałam. Wszystko szło aż za dobrze. Potem było gorzej. Siłowo jestem przygotowana w porównaniu do 2014 dużo lepiej, ale widać, że siła to nie wszystko.
Jest już jakiś wstępny zarys planów na kolejny rok?
– Ciężko powiedzieć. Mistrzostwa świata odbędą się dopiero pod koniec września. A to dla nas praktycznie okres wakacyjny. Tym razem medal zdobędzie ten, kto dobrze rozplanuje sezon. My nie wiemy jeszcze, jak to wszystko poukładać i kiedy zrobić przerwę. Z tego co wiem dużo osób ma z tym problem. Do końca nie wiadomo, kiedy zacząć przygotowania, a formę trzeba będzie szykować praktycznie na sam koniec. W moim przypadku tym bardziej, że najprawdopodobniej wystąpię jeszcze w igrzyskach wojskowych w Pekinie. A te mają zostać rozegrane w połowie, albo nawet pod koniec października. Wszystko z tego powodu stoi pod znakiem zapytania. Wiadomo przecież, że priorytetem jest Tokio.
Podobno ma pani spore zasługi, jeżeli chodzi o sprowadzenie do AZS UMCS Lublin Pauliny Guby?
– (Śmiech). Tak, to prawda, ja ją namówiłam na AZS UMCS. Jestem taka, że nie odpuszczam, a Paulina to moja bardzo dobra koleżanka. Kiedyś zażartowała, że może by klub zmieniła? Tego samego dnia zaczęłam działać. Nie chcę się przechwalać, ale namawiałam także: Karolinę Kołeczek, Damiana Kamińskiego i Szymona Mazura.
Szykują się kolejne transfery?
– Mam nadzieję, że uda się wspólnie z klubem zwerbować parę osób. Nie mogę jeszcze nic powiedzieć, ale na przyszły sezon może być kilka nowych nazwisk i to takich z górnej półki.