W pierwszym ligowym meczu pod wodzą Ireneusza Mamrota Górnik Łęczna zremisował na swoim stadionie z bijącym się o awans Ruchem Chorzów 1:1
Niedzielne starcie w Łęcznej było potyczką spadkowicza z beniaminkiem. Jednak to ekipa z Chorzowa po awansie z drugiej ligi spisuje się w Fortuna I Lidze zdecydowanie lepiej i zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli. Górnik natomiast w tym sezonie bije się przed spadkiem.
„Niebiescy” do Łęcznej jechali bardzo zmotywowani, bo w przypadku wygranej na Lubelszczyźnie zrównaliby się punktami z pierwszym w tabeli ŁKS Łódź. – Zagramy z zespołem zbilansowanym i zgranym. Wiemy, że czeka nas ciężkie spotkanie, ale musimy szukać punktów. Nie będziemy więc kalkulować i postaramy się zagrać o pełną pulę – powiedział przed pierwszym gwizdkiem na antenie Polsatu Sport Ireneusz Mamrot, trener Górnika. – Zespół Górnika to drużyna, która powinna być wyżej w tabeli, bo ma dużą jakość i potencjał. Sam jestem ciekawy jak swoje piętno na drużynie wywrze Ireneusz Mamrot. Dlatego dla nas jest to też pewna niewiadoma. Nie sądzę by nasi rywale odczuwali skutki wtorkowego meczu w Fortuna Pucharze Polski – skomentował z kolei Jarosław Skrobacz, szkoleniowiec wicelidera.
W wyjściowym składzie Górnika zabrakło kontuzjowanego Damiana Gąski, a także pauzującego za kartki Daniela Dziwniela, którego zastąpił Wiktor Łychowydko. Z kolei w barwach Ruchu na murawę wybiegł były piłkarz zielono-czarnych – Paweł Baranowski.
Od pierwszych minut Ruch przejął inicjatywę i w szóstej minucie mógł objąć prowadzenie. Wydawało się, że dośrodkowanie z lewej strony zostało „przeciągnięte”. Tymczasem po zgraniu piłki przez jednego z partnerów Daniel Szczepan zdołał oddać strzał głową, a piłka trafiła w poprzeczkę. Kwadrans później kibice doczekali się odpowiedzi Górnika. Po ładnej indywidualnej akcji lewym skrzydłem w pole karne gości przedarł się Siergiej Krykun. Następnie Ukrainiec zagrał piłkę na drugi metr w kierunku Karola Podlińskiego, który walczył o pozycję z Remigiuszem Szywaczem „szpicem” buta skierował ją do siatki.
Sześć minut później Podliński uderzał głową po dośrodkowaniu od Miłosza Kozaka, ale piłkę ze spokojem złapał bramkarz gości. W 33 minucie znów groźnie zrobiło się w polu karnym chorzowian. Po dośrodkowaniu piłki przez Kozaka sprzed „szesnastki” uderzał Egzon Kryeziu. Ze strzału wyszło podanie, bo piłka trafiła na piąty metr pod nogi Damiana Zbozienia, ale ten naciskany przez przeciwnika nie zdołał oddać strzału. W odpowiedzi chwilę później z 16 metrów mocno huknął Tomasz Wojtowicz, a Maciej Gostomski świetnie sparował jego uderzenie na rzut rożny i do przerwy zielono-czarni byli o jedną bramkę lepsi.
Tuż po wznowieniu w drugiej połowie świetną okazję na gola miał bardzo aktywny Krykun. Ukrainiec otrzymał świetną wrzutkę na głowę od Kozaka, ale uderzył minimalnie obok słupka. W 60 minucie blisko szczęścia po zbyt krótkim wybiciu piłki przez Krykuna był Tomasz Wojtowicz, ale jego strzał przeleciał minimalnie nad poprzeczką. Chwilę później był już jednak remis. Po zagraniu piłki górą Szczepan zgrał ją do Szymona Kobusińskiego. Snajper Ruchu pognał w kierunku bramki łęcznian i choć był naciskany przez Souleymane Cisse i Jonathana de Amo zdołał oddać strzał i wyrównał stan rywalizacji. Bardzo groźnie pod bramką Gostomskiego zrobiło się w 74 minucie kiedy po bitym z lewej strony rzucie rożnym piłka trafiła niespodziewanie w poprzeczkę. W 83 minucie na strzał z dystansu zdecydował się wprowadzony kilkanaście minut wcześniej Łukasz Szramowski i był blisko szczęścia lecz piłka minęła bramkę Ruchu i spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
Górnik Łęczna – Ruch Chorzów 1:1 (1:0)
Bramki: Podliński (21) – Kobusiński (61).
Górnik: Gostomski – Zbozień, Cisse, de Amo, Łychowydko – Kozak, Lewkot (75 Grzeszczyk), Kryeziu, Tkacz (67 Szramowski), Krykun – Podliński.
Ruch: Bielecki – Kasolik, Baranowski, Szywacz – Wójtowicz, Sedlak, Sikora, Janoszka (46 Swędrowski), Moneta (46 Maj) - 95. Szczepan (85 Pląskowski), Feliks (46 Kobusiński).
Żółte kartki: Szczepan, Baranowski, Szywacz.
Sędziował: Marcin Szczerbowicz (Olsztyn).