

Ponad 400 tysięcy złotych stracił 51-letni mieszkaniec Lublina, który zaufał niewłaściwym ludziom. Sądził, że inwestuje w kryptowaluty u "brokera". W rzeczywistości nawiązał kontakt z oszustami.

Handel kryptowalutami jest legalny. Służą do tego odpowiednie platformy jak polskie domy maklerskie podlegające kontroli Komisji Nadzoru Finansowego lub światowe giełdy kryptowalut posiadające swoje aplikacje także w języku polskim. Niestety część obywateli, chcąc zainwestować np. w bitcoina, wynajduje w sieci podejrzane ogłoszenia pseudobrokerów, którzy w rzeczywistości są przestępcami bazującymi na naiwności i braku podstawowej wiedzy swoich ofiar.
W tym tygodniu na piąty komisariat w Lublinie zglosił się 51-letni mieszkaniec tego miasta, który pobił chyba rekord jeśli chodzi o tegoroczną stratę pieniędzy. Z jego konta zniknęło ponad 400 tysięcy złotych. Mężczyzna złożył zawiadomienie o oszustwie. Jak przyznał w rozmowie z policjantami, od pewnego czasu interesował się inwestowaniem w kryptowaluty, więc "nawiązał współpracę z jednym z brokerów". Ten polecił mu zainstalowanie na swoim komputerze aplikacji typu zdalny pulpit, który pozwala przejąć zdalnie kontrolę nad urządzeniem.
Nie znamy szczegółów, ale wygląda na to, że "broker" zalogował się na stronach bankowości elektronicznej lublinianina a następnie wypłacił z rachunków ponad 400 tys. zł. Przelewy prawdopodobnie zostały autoryzowane przez poszkodowanego, który sądził, że w ten sposób zasila własne konto kryptowalutowe lub kupuje cyfrowe aktywa. Tuż po zakończeniu operacji znaleziony w internecie "doradca" urwał kontakt.
Oszusta poszukuje teraz lubelska policja. Mundurowi od lat ostrzegają przed tak nierozważnym zachowaniem, zwłaszcza przed instalowaniem nieznanych aplikacji na swoich urządzeniach. Nie należy również podawać nieznajomym kodów autoryzujących przelewy, haseł do kont, danych kart płatniczych itp. Każdego miesiąca ofiarą oszustów internetowych i telefonicznych w całym kraju padają setki poszkodowanych, którzy często tracą oszczędności życia.
