Tym razem czeka nas derbowa sobota. Podlasie zagra z Avią Świdnik (godz 16), a Lublinianka podejmuje Chełmiankę (14).
Jak to w ostatnich latach bywało, podopieczni Łukasza Mierzejewskiego zazwyczaj potrzebowali kilka kolejek, żeby odpalić. W tym roku sytuacja się powtórzyła. Żółto-niebiescy wygrali jeden mecz, ale walkowerem. W trzech pozostałych zanotowali: dwa remisy u siebie i porażkę w Połańcu z Czarnymi 2:4. W sobotę nie będzie łatwo o przełamanie, bo rywal z Białej Podlaskiej ma ostatnio sporo powodów do radości. Podlasie „odczarowało” wreszcie swój stadion, a przed tygodniem przywiozło trzy „oczka” z Kielc. Dzięki temu zajmuje już siódme miejsce w tabeli.
– Zdajemy sobie sprawę, że przeciwnik dobrze rozpoczął rundę rewanżową i że nieźle punktują na wiosnę. Liczę jednak, że spiszemy się lepiej i że zainkasujemy trzy punkty – mówi trener Mierzejewski.
Jak do spotkania podchodzą gospodarze sobotnich zawodów? – Mamy duży szacunek do rywala, Avia ma naprawdę dużo jakości. Myślę, że to kwestia czasu, kiedy się rozkręcą. My mamy swoje ambicje i na pewno chcemy podtrzymać dobrą passę. Jedno jest pewne, zapowiada się ciekawe spotkanie – przekonuje Artur Renkowski, który nadal ma też sporo zmartwień kadrowych. – Może do gry wróci Erwin Bahonko. Mateusz Chyła i Tomek Andrzejuk są blisko, ale jeszcze nie będą gotowi. Maciej Wojczuk? Niestety, odnowił się problem z Achillesem i raczej na parę tygodni wypadnie z gry – dodaje szkoleniowiec biało-zielonych.
Derby numer dwa odbędą się na Wieniawie. Zdecydowanym faworytem starcia: Lublinianka – Chełmianka będzie druga z ekip. Tym bardziej, że Patryk Czułowski i jego koledzy przystąpią do spotkania podbudowani środowym zwycięstwem nad Sokołem Sieniawa (4:2). Młoda drużyna Radosława Adamczyka nie ma nic do stracenia i na pewno powalczy. W jedynym do tej pory występie u siebie lublinianie przegrali „tylko” 1:2 z KS Wiązownica. Początek zawodów na stadionie przy ul. Leszczyńskiego zaplanowano na godz. 14. Mecz w Białej Podlaskiej ruszy dwie godziny później.
Nowy napastnik Orląt?
Kontuzje, a co za tym idzie krótka ławka rezerwowych spędzają sen z powiek trenerowi Orląt Spomlek. Biało-zieloni w sobotę o godz. 16 zmierzą się u siebie z Wisłoką Dębica. I będą chcieli się przełamać po trzech kolejnych porażkach
Gospodarze zdają sobie jednak sprawę, że nie będzie łatwo, bo ekipa z Radzynia Podlaskiego ma swojego problemy. Po zimowych ubytkach doświadczonych zawodników w zespole jest sporo młodzieży, a ta potrzebuje jeszcze czasu, żeby się ograć na poziomie III ligi.
– Większość meczów na styku jesienią potrafiliśmy wygrać. Tym razem, po osłabieniach, jakich doznaliśmy w przerwie między rundami takie spotkania przegrywamy. Sytuacja jest naprawdę tragiczna, bo zostało nam tak naprawdę sześciu seniorów do grania i młodzież. W sumie może będziemy mieli 15 piłkarzy na sobotnie spotkanie. Przydałoby się wygrać, bo drużyny ze środka tabeli się do nas zbliżają. I na pewno zrobimy wszystko, żeby zgarnąć trzy punkty. Wiemy jednak, że czeka nas ciężka przeprawa – przyznaje Mikołaj Raczyński, który nie będzie mógł nadal skorzystać z: Karola Rycaja, Pavla Chaliadki, a także Przemysława Koszela.
W Radzyniu Podlaskim pojawił się za to nowy, doświadczony napastnik. To piłkarz z przeszłością w II lidze, który jednak jest po kontuzji i od dawna nie pojawiał się na boisku. – Może uda się podpisać kontrakt, ale na pewno będzie potrzebował czasu, zanim po tak długiej przerwie, będzie w stanie nam pomóc na boisku – dodaje trener Orląt.
Trzeba jeszcze dodać, że Wisłoka w tym roku też nie zachwyca. Gdyby nie wygrana walkowerem z ŁKS Łagów, ekipa z Dębicy miałaby na koncie dwa „oczka” w czterech meczach. To drugie udało się wywalczyć w środę przy okazji zaległego spotkania z KSZO, a w zasadzie drugiej zaległej połowy, bo mecz z powody śnieżycy został przerwany po 45 minutach. Wisłoka prowadziła twedy 2:0, ale w środę straciła dwa gole i zawody ostatecznie zakończyły się remisem 2:2.