KPR Padwa Zamość ma na koncie dwa zwycięstwa z rzędu. Mimo kompletu punktów, zamościanie na razie nie zachwycają swoją grą.
Ostatnio KPR Padwa wygrała 29:26 z MKS Wieluń, ale wynik w końcówce był sprawą otwartą. Miejscowi w pierwszej połowie wygrywali już nawet różnicą sześciu trafień (14:8), a do przerwy czterech (16:12). Mimo to, w drugiej odsłonie nie mogli być pewni końcowego triumfu. Zamościanie pozwolili gościom na złapanie kontaktu i dali nadzieję na korzystny rezultat. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 29:26 i punkty są najważniejsze. Można było się jednak przyczepić do stylu.
– Niestety, sami zrobiliśmy sobie pod górkę. Na szczęście udało nam się wyciągnąć korzystny rezultat, wygraliśmy różnicą trzech goli. Trochę mało, ale najważniejsze, że trzy punkty zostały u nas – mówił po końcowej syrenie Łukasz Szymański, skrzydłowy zespołu z Zamościa. Opiekun Padwy też miał zastrzeżenia. – Mieliśmy dwa momenty w meczu, w których powinniśmy odskoczyć na co najmniej siedem, osiem bramek. Niestety, roztrwoniliśmy naszą przewagę. Przed spotkaniem przestrzegałem w szatni moich zawodników: największym wrogiem naszego zespołu, jesteśmy my sami. I tak faktycznie było w meczu z MKS Wieluń – podkreśla trener KPR Padwa Zbigniew Markuszewski.
Zespół solidnie przepracował prawie półtora miesiąca. Zimową przerwą Padwa mogła już trenować w hali OSiR, z której korzystała w ubiegłym sezonie.
– To dla nas dobra wiadomość. Praca na swoim obiekcie, w którym rozgrywać będziemy mecze, to ważna sprawa – zauważa opiekun zamojskiego zespołu. Drużyna trenera Markuszewskiego nie może zaliczyć do udanych pierwszej części sezonu. W starym roku zespół rozegrał 12 spotkań, większość na wyjeździe. Zamościanie zgromadzili 14 punktów, co plasowało ich na 11. miejscu w tabeli I ligi centralnej. Po dwóch seriach gier w nowym roku dorobek Padwy powiększył się o sześć „oczek”. Drużyna przesunęła się na siódme miejsce w klasyfikacji. 20 punktów na koncie, oprócz szczypiornistów z Zamościa, mają jeszcze dwie inne ekipy: szósta MKS Olimpia MEDEX Piekary Śląskie i ósma Nielba Wągrowiec. Do miejsca w pierwszej piątce tracą zaledwie trzy punkty, a do czwartego w klasyfikacji Śląska Wrocław Handball – sześć. Wystarczy wygrać dwa mecze i przy potknięciach rywali cieszyć się z awansu do pierwszej czwórki.
– Jestem pewien, że potrafimy grać jeszcze lepiej – przekonywał przed wznowieniem rywalizacji w nowym roku opiekun Padwy. Najważniejszym problemem drużyny jest utrzymanie koncentracji. Tak było w meczu z MKS Wieluń. Na szczęście, wszystko skończyło się pomyślnie. W kolejnych meczach, szczególnie przy wyżej sklasyfikowanych rywalach, może nie być już tak kolorowo.