Historię Sefana Centomirskiego mogłoby opowiedzieć kilka tysięcy polskich zesłańców. Koszmar dzieciństwa spędzonego na Syberii powraca we wspomnieniach do dziś. Przypominają o nim jego obrazy i instalacje. 82-letni artysta-sybirak przywołuje czasy Kazachstanu w malarstwie.
Polska rzeczywistość
W sierpniu odwiedza Lublin. Bierze udział w kursach adaptacyjnych dla repatriantów, prowadzonych przez Polonijne Centrum Nauczycielskie.
– Choć zdążyłem się już w Polsce zaklimatyzować, te kursy są mi potrzebne. W trakcie spotkań uczę się polskiego języka. Rozumiem po polsku, ale wciąż swobodniej mówię w lokalnym języku wileńskim. O wspomnieniach z Syberii i o swojej rodzinie chcę opowiedzieć w języku ojczystym, pisząc książkę. Dlatego tu jestem – mówi Stefan Centomirski.
Wraz z grupą repatriantów uczestniczy w zajęciach, pomagających odnaleźć się w polskiej rzeczywistości. Przede wszystkim jednak maluje. Centomirski na swoim koncie ma ponad 30 wystaw indywidualnych w Polsce i na świecie. Uczestniczył w ponad 50 zbiorowych prezentacjach dzieł artystów. – Moje obrazy opowiadają o martyrologii Polaków zesłanych na Sybir – podkreśla artysta.
Madonny z Syberii
– Minęło tyle lat, a wspomnienia dzieciństwa wciąż są otwartą raną – opowiada Centomirski. Urodzony na Kresach, w okolicach Krzemieńca na Wołyniu, zesłany wraz z rodziną na Syberię w 1936 roku, doskonale pamięta czasy sowieckich prześladowań.
– Ojca zabrali do łagru w Kołomyi. Przy rosyjskim żołnierzu powiedział głośno "Jeszcze Polska nie zginęła” i w 1940 trafił za to do Gułagu. Nigdy więcej go nie widziałem. Podobno zmarł z wycieńczenia w ‘42. Zostałem z siostrami i z matką, która ciężko pracowała, by nas utrzymać. Widzę ją zawsze tak, jak ją zapamiętałem. Karmi moją młodszą siostrzyczkę – zaciąga po wileńsku pan Stefan. – Czasem karmi ją na śniegu... Namalowałem tysiące obrazów przedstawiających syberyjskie madonny.
Każda z nich ma twarz polskiej matki. Są bardzo ludzkie. Podobnie jeden z tryptyków, przestawiający matkę, ojca, i syna na planie krzyża.
W twórczość Centomirskiego historia przeplata się z obrazem i biografią. – Na moje wystawy przychodzi wielu kombatantów i Sybiraków. W Polsce czuję, że ta sztuka spotyka się z pozytywnym odbiorem. Wiem, że ludzie rozumieją historię, która tkwi w każdym z obrazów. Do 1991 roku nie mogłem ich pokazywać, ze względu na ustrój polityczny – mówi Centomirski.
Zmęczone, cierpiące twarze ludzi dotkniętych złym losem wśród zagadkowym, czasem nie pasujących do siebie na co dzień przedmiotów, to motyw powracający w obrazach. Są pełne ekspresji i motywów snu. – Ale to wszystko ma źródło w konkretnych sytuacjach. – wyjaśnia malarz. Chociażby obraz, przestawiający szybę z wetkniętą do środka poduszką. – Przywołuje jedną z chwil dzieciństwa, którą dobrze zapamiętałem. Na Syberii nie było piłek. Graliśmy zasuszonym łajnem, owiniętym w łachmany. Pewnego razu uderzyłem piłką w okno i stłukłem szybę w pokoju, w którym spałem z siostrą. Matka bardzo się zmartwiła. Nie stać nas było, by wstawić nową szybę, a zimy na Syberii są ciężkie. Wzięła wtedy moją poduszkę i uszczelniła nią szybę. Mnie powiedziała, że muszę nauczyć się spać na płaskim. Bałem się, że przez tę dziurę zamarznie młodsza siostra. Tak przeczekaliśmy do wiosny.
Rysunki na oknach
Uczucie zimna towarzyszyło często. – Mieliśmy z siostrą jedną parę ochraniaczy, którymi owijaliśmy buty, chroniąc stopy przed zimnem. Lekcje w szkole prowadzone były w czasie zmiany porannej i popołudniowej, by dzieci z jednej rodziny mogły uczyć się w dwóch turach. Dlatego mogliśmy się tymi ochraniaczami wymieniać i uczestniczyć w nich obydwoje. Ja jednak najchętniej malowałem. Na początku patykiem na śniegu, czasem na zamarzniętych oknach. Tak się zaczęło. W końcu udało nam się z matką przeprowadzić do Moskwy, gdzie skończyłem Instytut Plastyczny.
W 1968 roku po raz pierwszy przyjechał do Polski.
– Na stałe przeniosłem się do kraju w 1992. Nie było problemów z uzyskaniem obywatelstwa – wspomina. – Mimo dzieciństwa spędzonego na Syberii, zawsze czułem się Polakiem. Kiedy patrzę na swoje życie, mam wrażenie, że droga do ojczystego kraju zajęła mi 200 lat…
Centomirski odwiedza czasem rodzinę w Rosji. – Ale w rejony Syberii nie wróciłem już nigdy. Do dziś budzę się w swoim warszawskim mieszkaniu i myślę, że to sen. Boję się, że ta Polska jedynie mi się przyśniła.