Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

25 grudnia 2018 r.
12:13

Kiedyś można było ich spotkać na ulicach Lublina. Opowieści o dźwiganiu, posyłaniu i znikaniu

Autor: Zdjęcie autora agdy
0 5 A A

Do samej Wigilii kurierzy rozwozili paczki z gwiazdkowymi prezentami zamówionymi przez internet. Nikt ich dziś nie nazwie posłańcami, choć słowniki wyrazy „kurier” i „posłaniec” uważają za synonim. Ani tym bardziej tragarzami, bez względu na to jak ciężkie przesyłki muszą nosić. Tragarze i posłańcy zniknęli z języka tak, jak oni sami z lubelskich ulic. Ślady ich istnienia trafiły niczym paczki i pakunki na półki archiwum i bibliotek

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Był rok 1901 kiedy Maria Antonina Ronikier wydała własnym nakładem „Ilustrowany przewodnik po Lublinie”. Jako czwartą ważną informację na początku 240 stronicowego wydawnictwa umieściła wykaz stanowisk, gdzie można znaleźć posłańców (po wyliczeniu połączeń kolejowych, cenniku dorożek i omnibusów). A można ich było wówczas zastać przy hotelu Europejskim i Wiktorya (róg Krakowskiego Przedmieścia i Kapucyńskiej - red.), a także przy cukierni Semadeniego (róg deptaka i ul. Staszica - red.).

Miedziane guziki, czerwone czapki

Autorka podała też cennik: od 10 kopiejek płaciło się im za odniesienie zwykłego listu w mieście. Jeśli mieli odnieść pakunek albo coś na przedmieścia Lublina: brali „stosownie do umowy”. Dla porównania: 10 kopiejek kosztował wówczas bilet na sezonowy omnibus jeżdżący od maja do września do uzdrowiska na Sławinku. 25 kopiejek płaciło się za kurs dorożki z Krakowskiego Przedmieścia na Czwartek czy Wieniawę. Najdroższy bilet do teatru („naprzeciw kościoła Wizytek”) był wówczas za 6 rubli i 60 kopiejek, najtańsze stojące miejsca na galerii kosztowały 20 kopiejek.

- Krakowskie Przedmieście miało wiele punktów budzących zainteresowanie. Jednym z nich był hotel „Europa” i „Wiktoria”, które intrygowały dzieci, a nawet dorosłych stojącymi przed nimi posłańcami w mundurach z miedzianymi guzikami i czerwonymi okrągłymi czapkami. Czekali na klientów, którzy powierzali im doręczenie listów i paczek lub różnych wiadomości. Zastępowali wtedy pocztę i telefon, który należał jeszcze do rzadkości - zaczęli znikać w miarę usprawniania poczty i rozpowszechnienia aparatów telefonicznych - opisywała posłańców Róża Fiszman-Sznajdman, która urodziła się w Lublinie w 1913 roku. Widziała ich co najmniej ćwierć wieku później niż Ronikierowa. Wynagrodzenie pobierali już nie w kopiejkach, tylko groszach i złotówkach.

Jednostajność i porządek

Zapamiętane przez małą Różę błyszczące guziki i czerwone czapki były atrybutami charakteryzującymi międzywojennych posłańców zrzeszonych w... związku zawodowym. W Lublinie działał oddział Polskiego Związku Zawodowego Chrześcijańskich Posłańców w którego statucie określano formę odzieży dla jak wyjaśniano „zachowania jednostajności, czystości i porządku”. W lecie nosili oni ciemnoszarą bluzę a w zimie tego samego koloru płaszcz z czerwonymi wypustkami na kołnierzu. Przepasani byli czarnym skórzanym pasem z metalowym numerem. Na czerwonej czapce z daszkiem mieli blachę miedzianą z napisem „posłaniec”. Jak zalecał statut związku, odzież miała być możliwie foremna i czysta.

Wśród dokumentów przechowywanych przez Archiwum Państwowe w Lublinie jest egzemplarz statutu Polskiego Związku Zawodowego Chrześcijańskich Posłańców z lutego 1921 roku i jego lubelskiego oddziału z 1922 roku. Określa on, że członkowie to posłańcy wyznania chrześcijańskiego o nieposzlakowanej uczciwości, umiejący czytać i pisać. Każdy, kto chciał do związku wstąpić, musiał mieć czterech członków, którzy go przedstawili zarządowi.

Prawem dozwolone zlecenia

Jak czytamy w statucie członkowie związku mieli za zadanie zadośćuczynienie potrzebom mieszkańców, jako też osób przyjezdnych. Mogli spełniać rozmaite - ale tylko prawem dozwolone - zlecenia za umówioną opłatę. Kupować dla klientów bilety, ekspediować i otrzymywać rzeczy i bagaże pasażerów „za kwitami z kolei”. Przenosić posyłki i ciężary, przenosić i przewozić różne ruchomości oraz listy. Zarząd związku wyznaczał też miejsca - stacje posłańców. Zwyczajowo było to przy hotelach, na głównych ulicach, przy ogrodach publicznych i bulwarach, na placach przy teatrach, bankach, stacjach dróg żelaznych i pocztowych. Generalnie tam „gdzie bywa więcej publiczności”.

By zapewnić porządek w stosunkach posłaniec - klient każdy członek związku miał swój numer a także imienną książeczkę ze znaczkami (markami). Marka składała się z dwóch części. Posłaniec musiał po przyjęciu zlecenia oderwać jedną część marki i wręczyć interesantowi. Była to forma pokwitowania. W książeczce wydawanej przez zarząd związku była też taksa czyli cennik zleceń.

- Przed „Europą” siedzieli posłańcy - dzisiaj zawód nieistniejący. Można było posłać kwiaty znajomemu. Dawało się tylko list, adres. Płaciło się dwa złote, dokładnie nie wiem, i on to zanosił pod wskazany adres. Przyjęte było posłanie kosza kwiatów. Z kwiatami ciętymi chodziło się do znajomych, ale kosz trzeba było dostarczyć przez posłańca. Taki był zwyczaj - mówi Olgierd Iwaszkiewicz i dodaje, że posłańcy byli w Lublinie nawet po II wojnie światowej. - Pamiętam taką Basię, której na imieniny posłałem kosz kwiatów. Wtedy też nie nosiłem tego kosza, tylko posłaniec zaniósł - wspomina pan Olgierd, rocznik 1927, którego relacja została zarejestrowana w ramach programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka - Teatr NN”.

20 kopiejek z początku XX wieku, 2 powojenne złote. Dzięki dokumentom, jakie w sprawie posłańców gromadził ówczesny magistrat, znamy taksy z lat 20. ubiegłego wieku. Lubelskie i warszawskie. Co ciekawe lubelscy posłańcy mieli życie lżejsze niż stołeczni. Dokładnie o kilogram.

Lublin droższy od Warszawy

Taksa dla posłańców za odniesienie listu lub pakunku nie przewyższającego 5 kg wagi w obrębie Warszawy (z wyjątkiem dzielnicy poza parkiem Łazienkowskim i Cytadelą): 50 groszy. Z odpowiedzią i czekaniem do 10 minut: 1 zł. Do dalszych dzielnic: 80 groszy, a z odpowiedzią i czekaniem do kwadransa stawka wzrastała do 1,40 zł.

W tym czasie w Lublinie posłaniec za kurs z posyłką nie cięższą niż 4 kg w śródmieściu pobierał 60 groszy, a 1 zł gdy brał za kurs z odpowiedzią pisemną lub ustną. Również 1 zł kosztowało dotarcie posłańca z czymś, co nie ważyło 4 kg do odległego uniwersytetu (czyli KUL - red.), na Wieniawę czy Czwartek. Do 1,50 wzrastała w takim wypadku taksa za powrót z odpowiedzią. W trzeciej strefie opłat były: stacja kolejowa, Kalinowszczyzna, Bronowice, Kośminek czy cukrownia. Wówczas brał 2,20 zł, a jeśli wracał z odpowiedzią: 3,20 zł i była to najwyższa stawka w cenniku lubelskich chrześcijańskich posłańców w latach 20. ubiegłego wieku.

Jeśli posyłka ważyła więcej niż 4 kg, interesant umawiał się na kwotę. Była jedynie jeszcze ustalona stawka za godzinę, bo można było wynajmować posłańca na czas. Oczekiwał on 1,50 zł za godzinę pracy, ale jeśli interesant potrzebował go na kilka (do ośmiu) wówczas płacił po złotówce.

Co ciekawe stołeczne stawki były niższe niż lubelskie. Tam posłaniec brał za pierwszą godzinę pracy 75 groszy, a za następny rozpoczęty kwadrans po 20 groszy. Na odpowiedz czekał ale dopiero po kwadransie naliczał dodatkowe 20 groszy. Lubelski posłaniec za półgodziny oczekiwania brał złotówkę.

Warszawa wprowadzała rozróżnienie finansowe za pracę posłańca od 8 rano do 8 wieczorem. Poza nimi interesanci płacili stawki wyższe o 50 proc. W lubelskim cenniku czegoś takiego nie ma. Podobnie jak uwagi, że za przeniesienie przedmiotów wymagających „szczególnej pieczołowitości” jak lustra, obrazy, dzieła sztuki obowiązuje „dopłata według dobrowolnej umowy”.

W Warszawie posłańcy zarejestrowani w magistracie płacili na rzecz miasta rocznie 2 zł. W dokumentach dotyczących lubelskich posłańców takie informacje się nie zachowały.

Władze związku pilnowały, by posłańcy nie konkurowali ze sobą przez zmniejszanie cen ani nie zmieniali miejsc swoich posterunków. Groziło za to wydalenie ze związku. Karane czasowym wydaleniem lub wykreśleniem ze związku były też przewinienia: kradzież, pijaństwo, awantury uliczne czy przestępstwa.

Porządnie przyłożyć obcym

Trudno dziś stwierdzić, czy posłańcy często byli karani za przestępstwa i awantury uliczne. Wydaje się jednak, że stojący niżej na społecznej drabinie tragarze byli bardziej skłonni do takich zachowań.

W „Ziemi Lubelskiej” w 1916 roku można było przeczytać o ich złym zachowaniu. Że umorusani smołą, mąką i innymi substancjami roztrącają publiczność i brudzą jej odzienie, chodzą środkiem chodnika z ciężarami na plecach, spychając przechodniów na sam środek ulicy, tamują ruch, uniemożliwiają przejście, a nade wszystko awanturują się, zachowują się chamsko i nieuprzejmie, głośno klną, biją między sobą, a nawet potrafią porządnie przyłożyć osobom zupełnie im obcym.

Możliwe, że to dlatego jesienią 1922 roku Kancelaria Rady Miejskiej przesłała do Wydziału Administracyjno-Przemysłowego Magistratu miasta Lublina uchwalone przepisy które miały obowiązywać tragarzy ręcznych i wózkowych. W myśl zawierającego osiem paragrafów dokumentu, tragarzami dysponującymi wózkami i tymi bez wózków nie mogą być osoby młodsze niż 18-letnie. Muszą być nieposzlakowane, moralnego prowadzenia się i dokładnie znające Lublin.

Magistrat wymagał od nich by nosili specjalne płócienne, granatowe bluzy i czapki, na których będzie widać metalowy numer. Każdy z tragarzy musi mieć kartę legitymacyjną. Czekać na zlecenie mogą tylko w wyznaczonych miejscach (stacjach) a ci, którzy będą czekać przy dworcu kolejowym nie maja prawa wchodzić do wnętrza. Tragarze, którzy będą spełniać dane im polecenia niedbale i niesumiennie mogą być pozbawieni prawa zajmowania się tym procederem. Paragraf 7 mówił, że zabrania się im noszenia i wożenia rzeczy, pakunków, towarów itp. po trotuarach i drogach dla pieszych. Listę zasad kończyła groźba o pociąganiu do odpowiedzialności sądowej za przekroczenie niniejszych przepisów.

Tak musiała wyglądać i zachowywać się elita tragarska. Osoby pamiętające przedwojenny Lublin mówią raczej o czekających na zlecenie biedakach ubranych w łachmany i połatane rzeczy, przepasanych sznurem potrzebnym do przenoszenia cięższych ładunków. Potwierdzają to nieliczne stare fotografie.

Stacje i referencje

Stanowisko w sprawie ulokowania w Lublinie stacji dla tragarzy zajmował komendant policji Państwowej powiatu Lubelskiego. W 1923 roku wskazał trzy miejsca: plac pod Magistratem od strony targu (dziś ul. Bajkowskiego - red.), targ przy ul. Lubartowskiej i plac targowy przy zbiegu ul. Foksal (dziś 1 Maja - red.) z Bychawską.

Żeby być wpisanym do wykazu tragarzy zamieszkałych w Lublinie, którym wydano legitymację na rok 1923 trzeba było złożyć podanie. Niektórzy przedkładali też zaświadczenia, najprawdopodobniej wystawione przez przedsiębiorców u których pracowali. Między zachowanymi aktami są zapisane karteluszki, bibułki, strony notesów.

Niniejszym stwierdzamy, iż Aszyk Zangzamer zamieszkały w Lublinie jest nam znany jako tragarz zajmujący się tą pracą już od dłuższego czasu. Spółka Ekspedycyjna Spół. z Ogr. Odp. (podpis nieczytelny).

Niniejszym zaświadczamy, że Icek Słabizner jest tragarzem. Zaświadczenie wypisane na druku rachunku (noty) Magazynu Mebli H. Gladsztajn, Lublin ul. Nowa nr 3, obok Bramy Krakowskiej podpisał właściciel.

Niniejszym zaświadczam, że Mosze (nazwisko nieczytelne) jest tragarzem. Podpis nieczytelny i pieczątka: Skład win i wódek B. Feder w Lublinie.

Podania o wydanie legitymacji też mają już po 95 lat. Zwracają uwagę tym, że na jednym dokumencie prosi o to kilku tragarzy. Wiele z tych próśb, sadząc po charakterze pisma i kolorze atramentu, pisała ta sama osoba. Dopiero adnotacje wyjaśniają sprawę: „wszyscy wyżej wymienieni petenci są niepiśmienni” albo „za niepiśmiennego podpisał się...”

171 silnych mężczyzn

- Obraz ulicy Lubartowskiej byłby niepełny bez wymienienia tragarzy, którzy tworzyli charakterystyczny jej element. Stali oni zwykle grupami i czekali na klientów, którzy wynajęliby ich do dźwigania ogromnych ciężarów na długie dystanse. Pracę tę wykonywali tylko silni, barczyści mężczyźni. Żyły na ich rękach były zawsze nabrzmiałe jak postronki, a dłonie pełne odcisków. Tragarze byli solidarną grupą, zorganizowaną w związku zawodowym kierowanym przez Lajbla Lerera, znanego działacza bundowskiego - opisywała tragarzy Róża Fiszman-Sznajdman, która przed wojną mieszkała przy ul. Lubartowskiej. Możliwe, że wspominani przez autorkę „Mojego Lublina” nie są bezimienni, pracowali legalnie i znajdują się na magistrackim wykazie z 1923 roku.

Tych kilka kart kancelaryjnego papieru w linie, to może być jedyny ślad istnienia... Spis tragarzy, którzy na 1923 rok dostali legitymację zawiera 171 (!), wyłącznie żydowskich imion i nazwisk. Są tam też adresy tych ludzi. Wieniawa 41, Podzamcze 4, Lubartowska 40, Lubartowska 37, Czwartek 18, Ruska 27, Kowalska 15, Ruska 22, Św. Mikołaja 21, Kalinowszczyzna 37...

Ale nie tylko żydowscy tragarze ciężko pracowali w Lublinie. Polacy także zarabiali w ten sposób. Opowiada o nich na przykład Josef Bass, który urodził się w 1923 roku i mieszkał z rodziną przy ul. Królewskiej. Jego ojciec handlował węglem, który sprowadzał ze Śląska. - Na ogół w żydowskiej dzielnicy pracowali tragarze Żydzi. Nosili mąkę czy sól, które sprowadzali hurtownicy. Ale u nas w składach węgla pracowali Polacy - wspominał pan Josef. Z relacji uczestnika programu Historia Mówiona wynika, że tragarze ze składu węgla wiedzieli, gdzie jego ojciec wysyłał pełną furmankę, szli pod ten adres i tam rozładowywali zakupiony węgiel. Mieli na plecach specjalne skrzynie w których znosili go do piwnic czy komórek.

U Tragarzy Zwłok

Ale zdecydowana większość tragarzy to byli Żydzi. Nieformalnym miejscem ich spotkań była istniejąca do dziś przy ul. Lubartowskiej synagoga „Chewra Nosim” (Tragarzy Zwłok). Przychodzili tu pobożni Żydzi ale też ci, którzy po ciężkiej pracy chcieli odpocząć, zagrzać się czy nawet zdrzemnąć na jednej z ław.

W nieistniejącym piętrowym domu z poddaszem, który przy ulicy Ruskiej 29 była synagoga Tragarzy. Bożnica cechu tragarskiego w Lublinie, której właścicielem był Icek Cukierfajn zniszczona została podczas wojny.Agdy

Korzystałam z www.historiamowiona.teatrnn.pl, Adam Kopciowski „Silni, muskularni, ogorzali od słońca. Opowieść o tragarzach z dzielnicy żydowskiej”, Tadeusz Radzik „Żydzi w Lublinie. Materiały do dziejów społeczności żydowskiej Lublina”.

Czytaj więcej o:

Pozostałe informacje

Gdzie jest Krzysztof Chabros? Wyjechał z domu rowerem i przepadł

Gdzie jest Krzysztof Chabros? Wyjechał z domu rowerem i przepadł

Od poniedziałku nikt z bliskich nie miał z nim kontaktu. Trwają poszukiwania zaginionego 61-latka z gminy Końskowola.

Spuścił z cysterny już 115 litrów paliwa. I wtedy przyszli SOK-iści

Spuścił z cysterny już 115 litrów paliwa. I wtedy przyszli SOK-iści

Była informacja, a zaraz po tym błyskawiczna reakcja. Dzięki temu funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei na gorącym uczynku zatrzymali złodzieja paliwa. 59-latek spuścił z cysterny ok. 115 litrów.

Utrudnienia przy ul. Zawadówka. Rusza przebudowa ulicy

Utrudnienia przy ul. Zawadówka. Rusza przebudowa ulicy

Od dzisiaj (25 kwietnia ) kierowcy w Chełmie muszą baczniej uważać przy ul. Zawadówka w Chełmie. W tym miejscu z uwagi na rozpoczęcie prac związanych z przebudową ulicy spotkają się ze sporymi utrudnieniami.

Mróz chwyci przy ziemi. Tak będzie w sporej części województwa

Mróz chwyci przy ziemi. Tak będzie w sporej części województwa

Przed nami kolejna chłodna, a miejscami nawet mroźna noc. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie o przymrozkach w wielu powiatach województwa lubelskiego.

Maseczki, gaz i paralizator. Jest wyrok w sprawie głośnej interwencji w galerii handlowej

Maseczki, gaz i paralizator. Jest wyrok w sprawie głośnej interwencji w galerii handlowej

Na kary bezwzględnego więzienia skazane zostało rodzeństwo z Zamościa. Wyrok, który zapadł w czwartek to finał głośnej swego czasu interwencji z czasu pandemii. Mateusz i Kamila K. zostali oskarżeni m.in. o czynną napaść na funkcjonariuszy, którzy zwrócili im uwagę na brak maseczek.

Plac zabaw inny niż wszystkie. Nawet krowy i owce są tu z drewna
galeria

Plac zabaw inny niż wszystkie. Nawet krowy i owce są tu z drewna

Dzieci z Wysokiego w gminie Zamość, ale też wszystkie inne, które odwiedzą Centrum Kultury Dawnej w tej miejscowości mogą już korzystać z nowego placu zabaw. Jest piękny, ekologiczny i bezpieczny. Wszystkie elementy są drewniane, a całość nawiązuje do miejsca, w którym się znajduje.

Zakopower, Ania Wyszkoni i Krzysztof Cugowski. KULturalia już za 3 tygodnie

Zakopower, Ania Wyszkoni i Krzysztof Cugowski. KULturalia już za 3 tygodnie

Nazwa zobowiązuje, więc szykuje się prawdziwa kulturalna impreza. Katolicki Uniwersytet Lubelski przedstawił lineup tegorocznych Dni Kultury Studenckiej – KULturalia 2024, które w tym roku będą wyjątkowe.

Ponowna ewakuacja w piątek. Sprawdź, czy dotyczy również ciebie
biała podlaska

Ponowna ewakuacja w piątek. Sprawdź, czy dotyczy również ciebie

Już wiadomo, jak ma wyglądać ponowna ewakuacja mieszkańców Białej Podlaskiej. W piątek saperzy będą kontynuować akcję przy ulicy Sidorskiej

Zacieśnia się współpraca Dziennika Wschodniego z UMCS

Zacieśnia się współpraca Dziennika Wschodniego z UMCS

Umowa podpisana. Rusza współpraca Dziennika Wschodniego z Wydziałem Politologii i Dziennikarstwa UMCS.

Czy biura paszportowe będą czynne także w sobotę?
Wideo
film

Czy biura paszportowe będą czynne także w sobotę?

W województwie lubelskim jest już osiem miejsc, w których mieszkańcy mogą wyrobić paszport. Czy punkty będą otwarte również w sobotę? Nie tak dawno zapowiadał to nowy wojewoda lubelski Krzysztof Komorski. Urząd nie wyklucza takiego rozwiązania, ale potrzeba do tego nowej kadry.

Strażacy robią pompki. Żeby Michałkowi nie zabrakło na lek

Strażacy robią pompki. Żeby Michałkowi nie zabrakło na lek

Pospolite ruszenie wśród jednostek OSP na Zamojszczyźnie. Dzień po dniu kolejne zamieszczają w mediach społecznościowych filmy, na których druhowie robią pompki. O co chodzi? Ta akcja ma pomóc w zbiórce pieniędzy dla chorego chłopca.

Rozgrywki LNBA zbliżają się do końca

Rozgrywki LNBA zbliżają się do końca

Najważniejszym meczem weekendu była konfrontacja 12 Małp z Patobasketem. Ten pierwszy zespół jest jednym z największych pozytywnych zaskoczeń tego sezonu. W poprzednich rozgrywkach podopieczni Michała Żulińskiego pałętali się w ogonie ligowej stawki. Teraz, po dokonaniu kilku wzmocnień, są już w jej czubie. Patobasket natomiast jest uznaną firmą – to przecież aktualny wicemistrz LNBA.

Home staging w Lublinie – Renomowana firma Alya Home

Home staging w Lublinie – Renomowana firma Alya Home

Home staging, popularna strategia w branży nieruchomości, koncentruje się na poprawie atrakcyjności i szybszym sprzedaniu lub wynajmie domu, lub mieszkania. Głównym celem tej praktyki jest skrócenie czasu trwania procesu transakcji, oraz zwiększenie wartości nieruchomości. Poprzez stworzenie atrakcyjnej wizualnie prezentacji, home staging ma za zadanie wywołać pozytywne emocje u potencjalnych kupujących i zachęcić ich do podjęcia decyzji o zakupie.

Jak oszczędzać podczas podróży i być bardziej “eko”?

Jak oszczędzać podczas podróży i być bardziej “eko”?

Podróże i ochrona środowiska, czy to idzie w parze? Tak, i wcale nie jest trudne. Ekoturystyka to trend, który w najbliższych latach ma szansę realnie zmienić nastawienie do zagranicznych wakacji. Komercja będzie musiała ustąpić ekologii. Na czym to polega?

Nadwiślańska Kolejka Wąskotorowa rusza w majówkę

Nadwiślańska Kolejka Wąskotorowa rusza w majówkę

Nadwiślańska Kolejka Wąskotorowa wjedzie na tory jeszcze sprawniej. Kolejowa spółka przekazała materiały do remontu tej jedynej zabytkowej kolejki na Lubelszczyźnie. Wiadomo też, kiedy rusza z sezonem.

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium