Obchody Święta Konstytucji 3 Maja, wykład o „maszynach latających”, podwyżki, bieda i susza – tym żył Lublin w maju 1918 roku. A zamożniejsi lublinianie zapisywali się na popularne kursy języka angielskiego. Opłata wraz z wpisowym wynosiła 30 koron miesięcznie
Lublin znajdował się wówczas w zaborze austriackim, a jedną z codziennych gazet była wydawana od 1906 roku „Ziemia Lubelska”.
- Od sierpnia 1914 do końca 1920 roku gazeta ukazywała się dwa razy dziennie: jako wydanie poranne i popołudniowe. Dominowały w niej informacje i wydarzenia z guberni lubelskiej, w której skład wchodziły powiaty: lubelski, biłgorajski, hrubieszowski, zamojski, lubartowski, janowski, krasnostawski, puławski, tomaszowski i chełmski - czytamy na stronie internetowej Teatru NN.
Tłumy na odpuście
Pierwsze strony dziennikarze poświęcali doniesieniom z frontu Pierwszej Wojny Światowej, ale mieszkańcy Lublina żyli też codziennymi sprawami.
Na początku miesiąca jednym z najważniejszych tematów były obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. „Przypominamy, że w dniu dzisiejszym, jako dniu święta narodowego, mają być zamknięte wszystkie sklepy i instytucje handlowe i przemysłowe. Domy i ulice winny być udekorowane. Wzywamy również do jak najliczniejszego udziału w nabożeństwach czy odczytach” - czytamy.
Dla większości mieszkańców 3-majowe nabożeństwo odbyło się w Kościele Wizytek, dla „szkół elementarnych” i średnich-męskich w Katedrze, a dla średnich żeńskich u Bernardynek. Później mieszkańcy miasta bawili się na odpuście.
„Już od paru dni ściągają do Lublina i miasteczek okolicznych tłumy ludności, spieszących na odpust i Święto Znalezienia Drzewa Krzyża św., przypadające w dniu 3 Maja. Prastarą świątynię po-Dominikańską otaczają wyrosłe jak spod ziemi dziesiątki straganów, setki żebraków i kalek wszelkiego rodzaju lokując się pod murami kościoła” - pisali ówcześni dziennikarze.
Kieszonkowcy w tłoku
Ostrzegali też przed kieszonkowcami, którzy „korzystając z tłoku, spróbują wykorzystać to na swoją korzyść”. Kradzieże były częstym zjawiskiem, złodzieje zabierali nawet bieliznę.
Kieszonkowcy rabowali ludzi także na stacji kolejowej. 16 tysięcy rubli stracił pan Ger, ziemianin z Lubelskiego: „Nadzwyczajny ścisk, jaki panuje na stacji podczas odejścia pociągów ułatwia rzezimieszkom okradanie pasażerów” - ostrzegała „Ziemia Lubelska”.
Maszyny latające
Ciekawy wykład zorganizował Uniwersytet Ludowy. 5 maja odbył się „odczyt o maszynach latających, o ich konstrukcji i użyciu szczególnie podczas wojny”. Spodziewano się „licznego napływu publiczności ze względu na to, ze temat był rzadko poruszany”. Warto przypomnieć, że początek polskiego lotnictwa przeważnie datuje się właśnie na 1918 rok. 5 listopada odbył się pierwszy lot bojowy.
Zabawa na rzecz nędzy
Znaczna część mieszkańców zmagała się z biedą. „Ziemia Lubelska” opisała historię 18-latka, który „z powodu braku butów i ubrania może stracić pracę”.
Swojej opiece polecały go Siostry Szarytki ze szpitala św. Wincentego. Z kolei opiekunki szkoły im. Tadeusza Kościuszki prosiły o ofiarowanie ubrania dla 10-letniego, ubogiego chłopca. Można było się zgłaszać do redakcji gazety.
Z kolei Lubelskie Towarzystwo Dobroczynności zorganizowało w Ogrodzie Saskim „zabawę na rzecz nędzy”: „Nie mogąc podołać wzrastającym z dniem każdym obowiązków swoich, wobec coraz szczuplejszych środków, jakimi rozporządza, a ogromu nędzy nas otaczającej - odwołuje się do mieszkańców Lublina, z prośbą o łaskawe przybycie”.
110 beczek
Jednocześnie rosły ceny. Z tego powodu z 8 do 12 koron wzrosły opłaty za wywóz nieczystości z kloak w posesjach miejskich: „Tak znaczące podniesienie cen znajduje usprawiedliwienie w niebywałych i rosnących z każdym dniem cenach na paszę, smary i najem pracowników”.
Dziennikarze relacjonowali, że miasto nie było odpowiednio oczyszczone. Dzienny tabor wynosił 110 beczek dziennie. „Ażeby miasto było oczyszczone należałoby wywozić co najmniej drugie tyle”.
Dziennikarze „Ziemi Lubelskiej” zwrócili także uwagę na ciekawy zwyczaj, jaki zaczął panować wśród lubelskiej młodzieży. Uczniowie zaczęli... chodzić na bosaka.
„Z wielkim zadowoleniem konstatujemy, że system ten zaczął się coraz bardziej rozpowszechniać wśród wychowanic i wychowańców niższych, a nawet i wyższych klas”. A zamożniejsi lublinianie chętnie uczyli się w tamtym czasie języka angielskiego. 15 maja ruszyły cztery równorzędne kursy. Opłata wraz z wpisowym wynosiła 30 koron miesięcznie.
Pożar, bielinek kapustnik i susza
W nocy z 7 na 8 maja wybuchł wielki pożar w poklasztornym domu na Podwalu, gdzie mieszkała uboga ludność żydowska. Ogień „momentalnie objął jedną ze znajdujących się tam obór, zanim nadjechała straż. Obora spłonęła wraz z dwiema zamkniętymi w niej krowami. Stanowiły one cały majątek i jedyny środek utrzymania niejakiej Perli Blumenbergowej”. Na szczęście udało się ocalić krowy, które znajdowały się w sąsiedniej oborze.
W pierwszej połowie maja dziennikarze pisali też o „przepowiedni urodzaju”: „Wskutek wczesnej wiosny rolnicy przepowiadają świetny urodzaj zbóż, którym - według rolników - nie mogą już zaszkodzić nawet przymrozki majowe”.
Wkrótce jednak nastroje się zmieniły. Na polach szybko pojawił się szkodliwy bielinek kapustnik.
„Już teraz pierwsze motyle wylęgły się z niezliczonych poczwarek, które przezimowały i nie ulegały zniszczeniu. Aby tej klęsce zapobiec należałoby wytępić, o ile można, to pierwsze pokolenie motyli. Dokonać by tego mogła młodzież szkolna”.
Problemem była też susza: „Od miesiąca, a w niektórych okolicach od sześciu tygodni, ziemia nie widziała deszczu. Ozimina już żółknie, jarzyna nie wyrasta, kartofle więdną w zsychającej się z dniem każdym coraz bardziej roli”.
Dziennikarze obawiali się, że „jeśli dalej potrwa posucha, kłos się nie wykształci, słoma nie wyrośnie. Grozi klęska”.
Korzystałem z elektronicznych wydań Ziemi Lubelskiej ze strony internetowej polona.pl