Adam Ardasiński, Andrzej Namiota, Paweł Niewiarowski i Jacek Szpunar, czyli muzycy „Lubelskiej Baszty”, zdobyli właśnie Grand Prix XIV Ogólnopolskiego Przeglądu Kapel Folkloru Miejskiego z grona 30 prezentujących się zespołów z Polski i Ukrainy. Nie spoczywają jednak na laurach. W planach jest nowa płyta i przypomnienie wybitnego - choć zapomnianego - muzyka rodem z Lublina
Lubelska Baszta powstała w 2000 roku. Pomysł wyszedł od dwóch zawodowych muzyków: Ardasińskiego i Szpunara, którym zamarzył się zespół grający muzykę utrzymaną w klimacie przebojów miejskich zbliżających się w stronę folkloru międzywojennego.
Namiota, nauczyciel muzyki interesujący się piosenką poetycką i sam piszący wiersze, na pierwszej próbie zaproponował swoją piosenkę „Przez Krakowskie pobiegniemy tak jak dawniej” utrzymanej w klimacie bluesowej ballady.
Obrazy miasta
- Zespół ukierunkował się od niej. Nie idziemy w stronę warszawskiego przedmieścia tylko w obrazy miasta - opowiada Andrzej Namiota. - Koledzy poprosili mnie, żebym napisał kolejne piosenki. I tak pisałem, a repertuar rósł. Wszystkie piosenki to obrazy miasta. Poetyckie, ale w żywym tempie.
Tak pojawiły się m.in. „Wesoły deptak”, „To czas na świt”, „Lubelska samba” i „To moje miasto”. To tylko te najbardziej znane. Śpiewali je muzycy z „Lubelskiej Baszty” nawiązujący do dobrych wzorów piosenek miejskich okresu międzywojennego, którzy jednak wypracowali własny charakter i oryginalne brzmienie, ale i... najmłodsi Lublinianie.
Piosenka „Przez Krakowskie...” w wykonaniu 12-letniej wtedy Ady Galant uzyskała w 2012 roku tytuł Diamentu Lublina. Część piosenek ukazało się w Programie „Śpiewająca Polska” prowadzonym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w celu rozśpiewania młodzieży. Korzysta z nich wiele szkolnych chórów i zespołów dziecięcych. Dla autorów takie wykonania to wciąż niezwykle wzruszające momenty.
Reaktywacja
Mimo sukcesów w 2006 roku zespół zawiesił działalność. Do tego czasu przewinęło się przez „Basztę” wielu lubelskich muzyków, m.in. Agnieszka i Marek Gutowscy i Andrzej Cękała.
- Wcześniej była pierwsza płyta. Występowaliśmy w Klubie Artystycznym „Hades”, ale i na Placu Zamkowym w koncercie „Lublin-Ameryce”. Wymieniać można bez końca. Zespół nie miał jednak siły przebicia. Brakowało mecenasa, który chciałby pokazać w Lublinie zespół, który śpiewa właśnie o tym mieście - przyznaje Namiota. - Powoli się to wszystko wypaliło. Zaczęliśmy myśleć nawet o sobie, jak o zespole rockowym, bo dawaliśmy koncerty właściwie tylko raz do roku. Koledzy jednak nie zapomnieli i tęsknili do tej atmosfery. Po 10 latach przyszli do mnie i zaproponowali reaktywację.
Skoszarowaliśmy się
Schronienie znaleźli w Centrum Kultury w Lublinie przy ul. Peowiaków dzięki czemu, jak mówią, wrócili do bijącego centrum miasta, gdzie kultura jest niezwykle żywa.
- Narzuciliśmy sobie rygorystyczny tryb dwóch prób w tygodniu. Można powiedzieć, że się skoszarowaliśmy - śmieje się Andrzej Namiota. - Mieliśmy przyjemność spotykać się ze sobą, być ze sobą i grać ze sobą.
- Trzeba się przy tym lubić? - pytam. - Trzeba być elastycznym. Kiedy kolega zwraca ci uwagę, że można coś zrobić lepiej, wtedy nie ma się co obrażać, tylko spokojnie w domu ćwiczyć swoje partie żeby wszyscy byli zadowoleni - mówi Namiota.
- Trzeba iść na ugodę i być życzliwym dla siebie. Trzeba starać się dla tak zwanego wspólnego dobra. Moi koledzy są dużo lepszymi muzykami ode mnie, dlatego ciągle muszę wznosić się do ich poprzeczki. Są bardzo twórczy w wysmakowanym poczuciu muzycznego piękna. Na mnie scedowana jest część autorska przedsięwzięcia i konferansjerka. Każdy ma więc swoje zadania. Doskonale się uzupełniamy.
Także z najmłodszym członkiem zespołu, gitarzystą Pawłem Niewiarowskim. To historyk z wykształcenia, który trafił do „Lubelskiej Baszty” z ogłoszenia prasowego. Okazało się, że zawsze chciał grać, a w jego sercu przewijały się lubelskie dźwięki. To dla nich zrezygnował z wcześniejszych planów muzycznych dotyczącego innego obszaru dźwięków.
Akompaniator Mieczysława Fogga
Plany na przyszłość to kolejne piosenki, takie jak m.in. „Tango z przedmieścia”, czy „Lublin - ważna sprawa” autorstwa Namioty. Ale i misja przywracania pamięci o zapomnianym kompozytorze lubelskim Janie Markowskim.
- To fascynujący człowiek o bardzo bogatej historii - podkreśla Namiota. - Urodził się w 1913 roku w Lublinie, w rodzinie Leopolda Markowskiego, warszawskiego śpiewaka operowego i znanego aktora, który prowadził w Lublinie sklep meblowy. Kupić można było w nim meble bambusowe. Niezwykle wtedy modne i wstawiane do wszystkich gabinetów prawniczych, dentystycznych, medycznych i biur. Markowscy mieszkali przy ulicy Nowej 23, czyli dzisiejszej Lubartowskiej 25.
W 1937 roku Markowski odbywa ćwiczenia saperskie z I. Batalionem Modlin w Korpusie Oficerów Saperów w Puławach. Jednocześnie śpiewa własne piosenki i gra na pianinie w Septecie Stefana Rachonia. Komponuje piosenki dla popularnego warszawskiego kwartetu wokalnego „Chór Juranda”. Przede wszystkim jednak jest akompaniatorem Mieczysława Fogga, z którym występuje w popularnych warszawskich kawiarniach artystycznych. To dla niego napisze m.in. „,Zapomnianą piosenkę” i „Walc na niepogodę”.
Płyta
Po wybuchu wojny walczy w kampanii wrześniowej jako dowódca plutonu w 3. Dywizji Piechoty Armii „Prusy”. Potem wstępuje do AK. Aresztowany ucieka z transportu na Majdanek i walczy w Powstaniu Warszawskim jako zastępca dowódcy kompanii saperów w obwodzie V. Mokotów pułku „Baszta”. Pod bombami pisze „Marsz Mokotowa”, a w hołdzie opiekującej się nim pielęgniarce Janinie Załęskiej ps. Małgorzatka - „Sanitariuszkę Małgorzatkę”.
Po klęsce trafia do oflagu, by po wojnie z Armią Andersa trafić do Londynu, skąd przenosi się do Niemiec by rozpocząć pracę w Rozgłośni Polskiego Radia Wolna Europa w Monachium.
- Dziś nikt już o Markowskim nie pamięta. Z powodu pracy w Wolnej Europie w PRL-u jego dorobek objęty był cenzurą - mówi Namiota. - Chcemy to zmienić. Zwłaszcza w jego rodzinnym mieście o doskonałym muzyku o wspaniałym dorobku artystycznym zasłużonego dla historii piosenki polskiej i człowieku o wyjątkowym życiorysie trzeba pamiętać. Dlatego chociaż kilka z jego piosenek chcemy nagrać na naszej najnowszej płycie „Lublin w piosence” i przypominać o nim na koncertach. Większość prac mamy już za sobą, a premierę zaplanowaliśmy na jesień.
Płyta będzie zrealizowana w ramach stypendium Prezydenta Miasta Lublin.
- Jeszcze w tym roku wybieramy się na kolejny konkurs folkloru miejskiego do Łęcznej, gdzie w ubiegłym roku zdobyliśmy Laur Najlepszego Debiutu - dodaje Andrzej Namiota. - 22 czerwca o godzinie 19 zagramy też w Wirydażu Centrum Kultury w Lublinie.