Dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, likwidacja jednomandatowych okręgów wyborczych czy powołanie wojewódzkich i powiatowych komisarzy wyborczych. To główne założenia proponowanych przez Prawo i Sprawiedliwość zmian w Kodeksie wyborczym. Pomysły nie podobają się m.in. korporacjom samorządowym. Szereg zastrzeżeń zgłosili także członkowie Państwowej Komisji Wyborczej
Swoje propozycje PiS przedstawiło trzy tygodnie temu. Projekt jest już procedowany w Sejmie. W tym tygodniu sejmowa komisja nadzwyczajna nie zgodziła się na przyjęcie wniosków opozycji o jego odrzucenie. Nie przyjęła też propozycji dotyczącej wysłuchania publicznego ws. projektu.
Co proponuje PiS?
Zmiany w Kodeksie wyborczym obejmują m.in. wprowadzenie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. W projekcie jest jednak mowa o tym, że limit dwóch kadencji będzie liczony od najbliższych wyborów. To ostatecznie rozwiało wątpliwości związane z budzącym liczne głosy sprzeciwu działaniem prawa wstecz. Wcześniej mówiono, że ci samorządowcy, którzy co najmniej dwukrotnie byli już wybierani na swoje stanowiska, w przyszłym roku nie mogliby już ubiegać się o reelekcję. W tym gronie był m.in. prezydent Lublina Krzysztof Żuk, a także włodarze ponad 20 innych miast z naszego regionu.
Kolejne z najważniejszych założeń to likwidacja jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do rad gmin, a także powołanie wojewódzkich i powiatowych komisarzy wyborczych. Inna z proponowanych zmian zakłada, że kandydaci na wójtów, burmistrzów i prezydentów nie mogliby jednocześnie startować w wyborach do innego organu niż rada danej gminy lub miasta. W tym przypadku nie byłaby możliwa powtórka sytuacji chociażby z ostatnich wyborów samorządowych, gdy ubiegający się o prezydenturę w Lublinie Krzysztof Żuk (PO) i Grzegorz Muszyński (PiS) otwierali listy obu partii w wyborach do sejmiku województwa.
Szereg propozycji dotyczy także transparentności wyborów. Chodzi m.in. o montowanie kamer w lokalach wyborczych, większe uprawnienia dla tzw. mężów zaufania czy stworzenie drugiej komisji wyborczej, która ma zajmować się wyłącznie liczeniem głosów.
Będą zmiany?
Niewykluczone, że PiS zaproponuje jeszcze poprawki do zgłoszonego przez siebie projektu. Jak podała „Rzeczpospolita”, korekty będą jednak kosmetyczne i mają dotyczyć nie kwestii fundamentalnych, a jedynie technicznych.
To, że zmiany będą poważniejsze mogła sugerować chociażby niedawna wypowiedź wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina, który jest liderem wchodzącej w skład obozu Zjednoczonej Prawicy partii Porozumienie.
- Uważam, że należy zmienić ordynację wyborczą, ale nie jestem pewien, czy dokładnie w takie sposób, jak proponuje klub PiS - mówił Gowin w ubiegły piątek podczas wizyty w Lublinie. - Na pewno uważnie trzeba przeanalizować wątpliwości zgłoszone przez przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej sędziego Wojciecha Hermelińskiego. Oprócz tego naszym zdaniem błędem jest wycofanie się z jednomandatowych okręgów wyborczych. Zwłaszcza w małych gminach jest to rozwiązanie, które sprzyja samorządności.
PKW punktuje
Lista wspomnianych uwag Państwowej Komisji Wyborczej oraz Krajowego Biura Wyborczego jest dość długa. Wydany przez nie komunikat prasowy zawiera 19 punktów.
- Zmiany zaproponowane w projekcie oznaczają destabilizację systemu wyborczego i stanowią poważne zagrożenie dla sprawnego przeprowadzenia wyborów samorządowych w 2018 roku - czytamy.
Zdaniem obu organów może być chociażby za mało czasu na powołanie 16 wojewódzkich komisji wyborczych i 380 powiatowych. Ma to nastąpić w ciągu 60 dni od wejścia ustawy w życie. Wątpliwości dotyczą też braku ograniczeń co do działalności politycznej i przynależności partyjnej tych osób.
Ale sporo uwag dotyczy również interpretacji znaku „X” stawianego w kratce obok nazwiska kandydata. Dotychczas była mowa o „dwóch liniach przecinających się w obrębie kratki”. Po zmianach mają to być „co najmniej dwie linie”. Stąd mogą pojawić się wątpliwości i rozbieżności podczas ustalania wyników głosowania.
Szczególne kontrowersje budzi zapis mówiący o tym, że zamazanie jednej kratki i postawienie „krzyżyka” przy innej nie będzie oznaczało, że głos jest nieważny.
JOW-y niezgody
Przeciwko zmianom protestują także korporacje samorządowe. Opinię prawną w tej sprawie przygotował m.in. Związek Miast Polskich. Czytamy w niej m.in., że nowa ordynacja zmniejszy wpływ mieszkańców na wygląd życia publicznego. W opinii ZMP dwukadencyjność jest sprzeczna z Konstytucją i ogranicza bierne i czynne prawo wyborcze dla obywateli. Samorządowcy krytykują także całkowitą likwidację jednomandatowych okręgów wyborczych. Według nich może to doprowadzić do upartyjnienia lokalnego życia publicznego.
W tej ostatniej kwestii głośnio wypowiadają się politycy Kukiz’15, którzy w kampanii wyborczej utworzenie JOW-ów uczynili swoim głównym postulatem. Lider ugrupowania Paweł Kukiz zapowiedział, ze w tej sprawie jest gotów pójść na wojnę z PiS, nie wykluczył w związku z tym nawet współpracy z Polskim Stronnictwem Ludowym.
Plusy i minusy
- W tym projekcie są pewne elementy, które można ocenić jednoznacznie pozytywnie. Inne mogą natomiast wzbudzać wątpliwości - ocenia prof. Wojciech Sokół, politolog z UMCS.
W tej pierwszej grupie wymienia zapisy dotyczące transparentności wyborów, m.in. przezroczyste urny czy prowadzenie transmisji z lokali wyborczych. - To na pewno nie wzbudza kontrowersji i może zaowocować tym, że nie będzie takich problemów, jak w wyborach w 2014 roku. Jeśli chodzi o jednomandatowe okręgi wyborcze, to mają one swoich zwolenników, ale i przeciwników. Zmniejszenie okręgów wyborczych może natomiast służyć zwiększeniu szans dużych partii i rzeczywiście możemy tu zgodzić się z zarzutem upartyjnienia wyborów - mówi politolog.
Co z kwestią sposobu stawiania na kartach do głosowania znaku „X”? - Prawdopodobnie chodzi o to, żeby wyeliminować wątpliwości z poprzednich wyborów, które dotyczyły dużej liczby głosów nieważnych - komentuje prof. Sokół. - Ale po zmianach także mogą pojawiać się problemy z interpretacją tego, czy głos został oddany prawidłowo.