Tylko na lubelskiej liście figuruje ich obecnie 127. W całym kraju rocznie rejestruje się 20 tysięcy takich przypadków. Większość udaje się odnaleźć. Ostatnio służby zidentyfikowały mężczyznę poszukiwanego od 23 lat
Był rok 1992, gdy niespełna 30-letni, cierpiący na schizofrenię mężczyzna wyszedł z zakładu opiekuńczo-leczniczego w Celejowie. Tam widziano go po raz ostatni.
Mieszkaniec powiatu lubelskiego nie wrócił do domu. Jego rodzina zgłosiła zaginięcie na policję, ale poszukiwania nie przynosiły rezultatów. Po latach, już w XXI wieku, na Śląsku trafiono na bezdomnego, który stracił pamięć. Nikt nie łączył tych dwóch spraw. Dwa lata temu mężczyzna otrzymał nową tożsamość.
Przełom nastąpił w tym roku
Puławscy funkcjonariusze ponownie wrócili do sprawy zaginionego na początku lat 90-tych mężczyzny. Od jego matki pobrali materiał genetyczny i porównali go z policyjną bazą danych. To był strzał w dziesiątkę. Specjaliści z policyjnego laboratorium nie mieli wątpliwości. Materiał pasował tylko do jednej osoby – bezdomnego ze Śląska.
Funkcjonariusze powiadomili już matkę zaginionego, której trudno było uwierzyć w tę wiadomość. Obecnie jej syn ma 52 lata, a ona sama z racji swojego wieku nie jest w stanie się nim zaopiekować. W związku z tym mężczyzna prawdopodobnie nie wróci w swoje rodzinne strony.
Odnaleziony po latach, na wniosek policji, ma otrzymać pomoc z opieki społecznej i zostać na Śląsku. Na drodze sądowej przywrócona ma zostać mu także jego poprzednia tożsamość.
Nie wszyscy chcą zostać znalezieni
Dlaczego funkcjonariusze tak późno zdecydowali się na pobranie DNA od matki zaginionego? Okazuje się, że to normalna procedura.
– Nie jesteśmy w stanie prowadzić fizycznych poszukiwań każdego zaginionego przez tak długi czas, bo takich spraw mielibyśmy tysiące. Zwykle poszukiwania trwają do pięciu lat, ale co jakiś czas wracamy do starych spraw. Tak stało się w tym przypadku – mówi podkom. Marcin Koper, rzecznik puławskiej policji.
Sylwia Koczan, dyrektor Fundacji Itaka, która zajmuje się poszukiwaniami osób zaginionych, nie pamięta innego przypadku osoby odnalezionej po tak długim czasie. Jak podkreśla, informacje o miejscu pobytu większości zaginionych udaje się ustalić w trakcie pierwszego roku. Należy jednak pamiętać, że nie wszyscy chcą zostać znalezieni.
– Najtrudniej jest znaleźć te osoby, które decydują się na świadomą ucieczkę, np. przed odpowiedzialnością finansową w związku z zaciągniętymi zobowiązaniami. Ten problem dotyczy także osób młodych, które z powodu konfliktu z rodzicami uciekają z domów. Bywają takie przypadki, w których osoba poszukiwana sama prosi policję o wykreślenie jej z listy osób zaginionych – mówi Sylwia Koczan.
Dlaczego nie wracają
Powodów jest wiele. Może to być atak choroby psychicznej lub załamanie nerwowe. Wśród osób starszych zdarza się utrata pamięci, co skutkuje zagubieniem się nawet w miejscach dobrze im znanych. Wiele osób decyduje się na wyjazd za granicę bez poinformowania o tym swojej rodziny.
Zdarzają się także porwania. Te ostatnie najczęściej dotyczą dzieci w małżeństwach będących w separacji, gdzie jedno z rodziców „kradnie” dziecko, zabierając je swojemu małżonkowi.
Osoby, które nie wracają do domów, padają także ofiarą wypadków drogowych. Z tego powodu eksperci zalecają, by poszukując osób zaginionych, sprawdzać okoliczne izby przyjęć.
Co istotne, ze zgłoszeniem osoby zaginionej nie trzeba czekać. Policja nie odeśle nas „z kwitkiem”, nawet jeśli kontakt z osobą, o którą chodzi, straciliśmy tego samego dnia.
– Jeśli obdzwoniliśmy znajomych, sprawdziliśmy wszystkie miejsca, które przyszły nam do głowy i nie znaleźliśmy żadnego śladu zaginionego, mamy prawo, a nawet obowiązek zgłosić to na policję. Nie musimy czekać – zapewnia szefowa fundacji Itaka, która zaznacza, że im szybciej to zrobimy, tym lepiej.
Chodzi o to, że po kilku dniach wiele informacji zatrze się w naszej pamięci: zapomnimy, w co zaginiona osoba była tego dnia ubrana, z kim była umówiona, co mówiła wychodząc z domu...
Według statystyk Itaki, ponad 90 procent spraw kończy się identyfikacją osoby zaginionej już w pierwszym roku po zgłoszeniu. To wysoki współczynnik, który pozwala nie tracić nadziei rodzinom zaginionych.
Zgłaszamy zaginięcie
Osoba, która zgłasza zaginięcie, powinna uprzednio skontaktować się z członkami rodziny, znajomymi i sąsiadami, sprawdzić wszystkie miejsca, gdzie zaginiony może przebywać. Powinna przynieść nam jego zdjęcie, a potem stale kontaktować się z policjantem koordynującym poszukiwania - mówi podkom. Marcin Koper z puławskiej policji.
Po otrzymaniu zgłoszenia funkcjonariusze notują dane personalne zaginionego, jego wygląd i cechy szczególne, ubiór, grupę krwi, okoliczności zaginięcia. Zapytają o stan zdrowia osoby zaginionej, nałogi, nawyki, skłonności, próby samobójcze. Ustalą, czy w przeszłości zaginiony oddalał się z miejsca pobytu oraz prawdopodobną przyczynę zaginięcia.
Zapytają o adresy osób i instytucji, do których zaginiony mógł trafić. Standardem jest także śledzenie kont zaginionych na portalach społecznościowych.