

Duży krok w stronę utrzymania zrobiła w sobotę Świdniczanka. Piłkarze trenera Łukasza Gieresza pokonali na wyjeździe beniaminka z Lubaczowa 2:0 i mają teraz tyle samo punktów, co Pogoń-Sokół – 30.

Michał Paluch i jego koledzy długo czekali na to zwycięstwo, bo aż od 22 marca. W siedmiu kolejnych występach dopisali do swojego konta tylko cztery punkty (cztery remisy i trzy porażki).
W sobotę musieli wygrać i ten cel zrealizowali. W pierwszej połowie jedyną bramkę zdobył Karol Futa. Po centrze z rzutu rożnego w wykonaniu Tomasza Tymosiaka obrońca przyjezdnych łatwo zgubił swojego „opiekuna” i głową z bliska wpakował piłkę do siatki. Gospodarze mogli odpowiedzieć kilkadziesiąt sekund później. Po dobrym dograniu do Adama Imieli, gracz gospodarzy chyba nie zorientował się, że nikt go specjalnie nie pilnuje. Pośpieszył się ze strzałem głową, przez co nie trafił w bramkę.
W drugiej połowie miejscowi ruszyli do ataku jednak kompletnie nic z tego nie wynikało. W 52 minucie Oliwier Konojacki zebrał futbolówkę na linii szesnastki. Szkoda tylko, że jego strzał został zablokowany. W 67 minucie „Świdnia” też mogła więcej wycisnąć ze swojej akcji. Najpierw Paluch źle uderzył głową, a za chwilę zabrakło lepszego dogrania w pole karne.
W 72 minucie na boisku zameldowali się: Daniel Eze oraz Dawid Brzozowski. Obaj powinni przesądzić o losach meczu, ale zepsuli kilka świetnych kontr. Kiedy do końca regulaminowego czasu gry pozostawał jeszcze kwadrans „Brzoza” uderzył nad bramką. Za chwilę Pogoń-Sokół miała chyba najlepszą okazję na wyrównanie. Po wrzutce z prawej flanki Sergiy Rusyan „główkował” centymetry obok słupka.
120 sekund później Eze źle dograł do Brzozowskiego. W 81 minucie Nigeryjczyk się poprawił, ale „Brzoza” w sytuacji sam na sam strzelił prosto w bramkarza. Goście prosili się o kłopoty, bo w samej końcówce kolejny szybki atak powinien się zakończyć: asystą Eze i golem Palucha. Ten pierwszy znowu się jednak „zakiwał”.
Na szczęście przyjezdni dostali jeszcze jedną szansę. Po kolejnym dograniu z prawego skrzydła Damian Płonka w zapaśniczym stylu powalił na murawę Brzozowskiego, a sędzia wskazał na „wapno”. Rywali z Lubaczowa celnym strzałem dobił Tymosiak, dzięki czemu arcyważne trzy punkty pojechały do Świdnika.
– To kolejny mecz, kiedy bardzo mocno pracujemy, ale po znowu nie zamykamy spotkania. Do przerwy mieliśmy nasz wynik, a w drugiej połowie nie zmienialiśmy naszego podejścia. Nadal chcieliśmy mocno iść do pressingu, a to dało sytuacje. Powinniśmy wcześniej strzelić drugiego gola, wtedy uniknęlibyśmy nerwów w końcówce. Wszyscy skrzydłowi wykonali super robotę, bo dali z siebie dużo, bardzo dobre były też zmiany. Zabrakło tylko konkretów pod bramką. Walka o utrzymanie? Zrobiliśmy kroczek w dobrym kierunku, ale cały czas koncentrujemy się tylko na najbliższym meczu. Chcemy zając, jak najwyższe miejsce, żeby później się nie martwić innymi sprawami – mówi Łukasz Gieresz, trener Świdniczanki.
Pogoń-Sokół Lubaczów – Świdniczanka Świdnik 0:2 (0:1)
Bramki: Futa (39), Tymosiak (90+3-z karnego).
Świdniczanka: Socha – Futa, Koźlik, Szymala, Sypeń, Bayer, Tymosiak, Sikora (78 Kutyła), Konojacki (72 Eze), Paluch (90+1 Żabiński), Kosior (72 Brzozowski).
