W sobotę na stadionie w Rzeszowie tamtejsza Stal grała z Motorem. Hitowe starcie grupy czwartej w III lidze zakończyło się remisem 2:2. Wynik otworzyli gospodarze, ale w drugiej połowie na prowadzenie wyszli żółto-biało-niebiescy. Ostatnie słowo należało jednak do Stali. Jak mecz oceniają trenerzy obu ekip?
Robert Góralczyk (Motor Lublin)
– Obydwie drużyny stworzyły ciekawe widowisko okraszone czterema bramkami. Przyjeżdżając do Rzeszowa spodziewaliśmy się, że będziemy musieli się przeciwstawić tego typu przeciwnikowi. Czyli drużynie, która gra szukając gry w bocznych sektorach z udziałem wysoko ustawionych bocznych obrońców przy współpracy z pomocnikami. W taki sposób straciliśmy pierwszą bramkę. Niestety, jakość zawodników zdecydowała, że nie potrafiliśmy tego zneutralizować. Z biegiem czasu wyglądało to lepiej. Tak samo ta bezpośrednia gra w kierunku wysokiego i mocnego Płonki. Musieliśmy włożyć ogrom sił, żeby temu przeciwdziałać. Byliśmy przygotowani na rywala, ale Stal pokazała jakość i zdobyła bramki. Mieliśmy swój pomysł na grę. Wydaje mi się, że dwa razy zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie dobrze weszliśmy w grę. Do końca szukaliśmy swojej szansy na zwycięstwo, ale to wiązało się z tym, że przeciwnik też miał swoje okazje. Dokonałem dwóch ofensywnych zmian, ale to nie przyniosło efektu. Cenimy ten punkt i wierzymy, że on będzie miał istotne znaczenie w dalszym funkcjonowaniu zespołu.
Janusz Niedźwiedź (Stal Rzeszów)
– Odczuwamy niedosyt. Mieliśmy kilka dobrych sytuacji, a w doliczonym czasie gry dwie. Szkoda, że jeszcze jedna bramka nie wpadła, bo to było przypieczętowanie dobrego meczu. Jak oglądałem Motor we wcześniejszych meczach i dzisiaj, to muszę przyznać, że w spotkaniu z nami było widać zdecydowaną różnicę na korzyść. Widać wyzwalamy duże emocje w przeciwnikach, bo tydzień temu Kraśnik też zagrał najlepszą połowę w tym sezonie. My czujemy niedosyt, bo końcówka pokazała, że przycisnęliśmy i mogliśmy coś strzelić. Dla kibica to był jednak bardzo dobry mecz. Jako trenerzy chcemy jednak wygrywać. Podnieśliśmy się mimo problemów kadrowych i zdrowotnych. Kilku zawodników nam wypadło. Nawet Darek Jarecki, a to spowodowało kolejne roszady w przerwie. Przegrywaliśmy 1:2, ale się podnieśliśmy, tak jak w Kraśniku. A to pokazało, że ta drużyna potrafi reagować w trudnych sytuacjach, jak w Kraśniku.