

(fot. FACEBOOK GARBARNI KURÓW)
LKS Wierzchowiska prawdopodobnie sobotnią porażką z Garbarnią Kurów (2:4) przesądził swoją degradację do A klasy.

W sobotnie popołudnie w Wierzchowiskach spotkały się dwa bardzo smutne zespoły. Z jednej strony LKS, którego sytuacja przed meczem była dramatyczna, chociaż nie beznadziejna. Strata do bezpiecznych lokat była dość wyraźna, ale wydawała się jeszcze możliwa do odrobienia. Gorzej wyglądał obraz Garbarni.
Piłkarze z Kurowa nie dość, że okopali się na ostatniej pozycji w ligowej tabeli, to jeszcze do Wierzchowisk przyjechali ze statusem zdecydowanie najgorszej ekipy ligi pod względem meczów wyjazdowych – wszystkie 10 delegacji zakończyli porażkami.
I po pierwszej połowie meczu wydawało się, że ten stan zostanie utrzymany. Gospodarzom wystarczyły dwie minuty, aby wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Bohaterem tego fragmentu był Michał Babiarz. Najpierw został sfaulowany w polu karnym, za co sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Michał Trawiński i pewnym strzałem otworzył wynik meczu. Chwilę później Babiarz wyszedł w tempo do prostopadłego podania i w sytuacji sam na sam z bramkarzem podwyższył na 2:0.
Wydawało się, że miejscowej ekipie nic nie może zagrozić. Trzeba jednak przyznać, że przyjezdni nie grali źle. Po prostu w pierwszej połowie popełnili dwa błędy, które rywale bezlitośnie wykorzystali. Piłkarze z Wierzchowisk jednak gaśli w oczach, już nie byli tak szybcy jak w pierwszej połowie.
Ich pewność siebie ulatywała wraz z postępami robionymi przez gości. W 47 minucie Sebastian Chabros przymierzył zza pola karnego i zdobył gola kontaktowego. Ozdobą zawodów była jednak bramka Kacpra Szaniawskiego z 52 minuty. Ten młody i utalentowany piłkarz pięknie złożył się do przewrotki i doprowadził do remisu. A później do pracy wziął się Karol Głowacki, którego dwie bramki dały gościom upragnione trzy punkty. Przypomnijmy, była to ich pierwsza wyjazdowa wiktoria w tym sezonie.
Aby być jednak sprawiedliwym, to trzeba zaznaczyć, że to spotkanie mogło się potoczyć w zupełnie inną stronę. Przy stanie 2:2 w polu karnym został przewrócony Babiarz. Bohater pierwszej połowy wziął sam piłkę i ustawił ją na „wapnie”. Po chwili jednak ukrył twarz w dłoniach, bo fatalnie przestrzelił z rzutu karnego.
– Ciężko powiedzieć, czy to był decydujący moment tej rywalizacji. Później było jeszcze sporo czasu na zmianę rezultatu, z czego my zresztą skorzystaliśmy. Wiemy, jaka jest nasza sytuacja w ligowej tabeli. Obecnie gramy głównie o godne pożegnanie się z lubelską klasą okręgową. Władze klubu mówią, że po spadku, dobrze byłoby wrócić na ten poziom. Jest na to jednak czas, na budowę drużyny zdolnej walczyć o powrót do okręgówki trzeba przeznaczyć pewnie około dwóch lat. Mamy na kim budować optymizm, bo zespół jest złożony głównie z miejscowych zawodników. To są dobrzy chłopcy, którzy systematycznie trenują. Panuje u nas dobra atmosfera, moich podopiecznych można głównie chwalić – mówi Robert Mirosław, opiekun Garbarni.
LKS Wierzchowiska – Garbarnia Kurów 2:4 (2:0)
Bramki: Trawiński (16 z karnego), Babiarz (17) – Chabros (47), Szaniawski (52), Głowacki (80, 90+3 z karnego).
Wierzchowiska: Szulc – Partyka, Babiarz, Korpacki (80 Wojdalski), Trawiński (74 Josicz), Bomba, Królik, Pusiak, Fedorov, Nastulak (70 Pranagal), Chromiec (65 Mikołajka).
Garbarnia: Wójcik – Czajkowski, Banach (90 Bolesławski), Bieniek (46 Zlot), Wałach (66 Czarnecki), Wąsik, Rodzoś, Szaniawski, Dajos (27 Chabros), Głowacki, Kowalczyk (84 Pomorski).
Żółte kartki: Babiarz, Korpacki, Fedorov – Wałach, Głowacki, Wąsik, Kowalczyk, Banach, Chabros. Sędziował: W. Ryba. Widzów: 50.
