– Jestem po prostu czarny i obcy, co w społeczeństwie nastawionym na sukces znaczy: Bezbronny, bez wartości – stwierdza Gunter Wallraff dochodzi już po kilku dniach udawania czarnoskórego emigranta z Afryki. I nie są to zbyt daleko idące wnioski. Potem jest jeszcze gorzej.
Nawet udział w cotygodniowej pieszej wycieczce organizowanej przez jedno z miasteczek w Nadrenii pozostawia duży niesmak. – Dobrze pamiętam ciężar upokorzenia, jakie zafundowała mi grupa starszych ludzi tylko z powodu mojego ciemnego koloru skóry – pisze Wallraff.
Nie po raz pierwszy Gunter Wallraff sięga po reportaż uczestniczący. Robi to od końca lat 60-tych. Był już robotnikiem sezonowym, alkoholikiem, właścicielem fabryki chemikaliów. Największym echem na całym świecie odbił się jego reportaż z pracy w redakcji tabloidu "Bild” – "Wstępniak : człowiek, który był w Bildzie Hansem Esserem”.
Jego najnowsza książka to zbiór reportaży z noclegowni dla bezdomnych, call center, piekarni sieci Lidl. Tytuł ("Z nowego wspaniałego świata” ) nawiązuje do głośnej powieści science fiction Aldousa Huxleya. Trafiony, bo jak się okazuje, we współczesnym świecie obowiązują te same prawa.
Najwyraźniej widać to wówczas, gdy jako świeżo upieczony pracownik call-center dziennikarz sprzedaje przez telefon losy na loterie, tablice z przepisami, itp. Zanim zacznie stosować standardowe metody stosowane w telemarketingu (nagabywanie, oszukiwanie, naciąganie) i harować pod ogromną presja kierownictwa, przechodzi rutynowe szkolenie. Tam uczy się jak się ubierać do biura (żadnych jeansów i tenisówek), mówić (tak szybko, by klient nie miał czasu na myślenie) i sprzedawać (przede wszystkim: skutecznie).
Podobne zasady obowiązują pracowników sieci kawiarni Starbucks Coffee Deutschland. Sukces koncernu, który w ponad 40 krajach świata dorobił się 14 tys. filii, to w dużej mierze zasługa ciężko pracujących baristas (obsługują kasę, automat do kawy, pozdrawiają klientów, a także sprzątają i myją toalety). Prawdziwa twarz "świata globalnej kultury kawy” ma niewiele wspólnego ani z ekologią (kawa z rynku fair trade, którą chwali się firma, to zaledwie ułamek procenta sprzedaży), ani z przestrzeganiem praw pracowniczych.
– Hasłem pracodawców stały się dyspozycyjność i nieregulowany czas pracy. W ten sposób, krok po kroku, zdobycze ruchu robotniczego i związków zawodowych odchodzą w przeszłość – podsumowuje Wallraff. Czytając jego książkę dochodzi się do podobnych wniosków. W współczesnych niewolników nie trzeba szukać daleko. Pracują tuż za rogiem. W piekarni, sklepie, czy kawiarni z logo globalnych sieci.