Dawna właścicielka chce odzyskać ziemię przy ul. Zana. Chodzi o część działki, którą zabrano jej kilkadziesiąt lat temu pod budowę osiedla im. Prusa. Teren jest wciąż niezabudowany.
Nieruchomość koło ul. Nadbystrzyckiej została przejęta przez Skarb Państwa na podstawie decyzji wywłaszczeniowej z marca 1975 r. Jako cel wywłaszczenia działki podano budowę osiedla mieszkaniowego.
Dzisiaj stoją tu bloki, chociaż nie zajmują całego terenu. Pozostał niezabudowany skrawek. I właśnie o tę część działki upomina się jej dawna właścicielka.
– Aktualnie przed gminą Lublin, na wniosek dawnej właścicielki, toczy się postępowanie administracyjne o zwrot nieruchomości – potwierdza nam Monika Głazik z biura prasowego Ratusza.
Teren, który chce odzyskać wnioskodawczyni, to 2008 mkw. gruntu. To część znacznie większej działki, na której stoją dziś bloki mieszkalne z adresami ul. Brzeskiej 2, 4, 6 i 8 oraz Nadbystrzycka 89, 91 i 93.
– Nieruchomość ta jest obecnie własnością osób fizycznych – informuje Monika Głazik. O którą konkretnie część tej działki upomina się dawna właścicielka? – Roszczenie dotyczą części nieruchomości od strony ul. Zana, na której znajdują się parkingi i tereny zielone.
Polskie prawo umożliwia odzyskanie odebranej ziemi, jeżeli nie została ona w określonym czasie wykorzystana pod budowę tego, co miało na niej powstać. W taki sposób dawni właściciele (lub ich spadkobiercy) przejęli m.in. grunt ze szkieletem niedoszłej hali sportowej przy ul. Jutrzenki, gdzie dzisiaj deweloperzy budują bloki.
Jak jest w przypadku terenów przy Zana? – Wniosek o zwrot części nieruchomości uzasadniono niezrealizowaniem na tej części celu wywłaszczenia – tłumaczy Głazik. A mówiąc prościej: kobieta starająca się o ziemię tłumaczy, że skoro działka nie została zabudowana, to nie można uznać, że powstało na niej osiedle, którego budowa była powodem zabrania jej ziemi.
– Wnioskodawczyni chce, żeby w przejrzystej procedurze zweryfikować, czy cel wywłaszczenia został osiągnięty, bo ma co do tego wątpliwości, patrząc na decyzję z lat 70 – mówi adwokat Bartosz Przeciechowski, pełnomocnik kobiety starającej się o zwrot ziemi. – W tym momencie swojego życia wnioskodawczyni uważa, że powinna otrzymać jasną odpowiedź i jeśli była tam nieprawidłowość, to zostanie ona zrekompensowana.
O tym, czy wspomniana nieruchomość może zostać zwrócona, mają zdecydować miejscy urzędnicy, którzy na 4 listopada zaplanowali oględziny działki. Ich decyzja nie musi wcale zakończyć sporu, bo może się on przenieść do wyższych instancji, włącznie z sądami administracyjnymi.