Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

7 października 2023 r.
18:24

Krzysztof Cugowski: W Lublinie wszędzie czuję się dobrze

0 A A
(fot. DW)

– Człowiek przyzwyczaja się do dobrego. Do tego nigdy nie zostałem w sposób zdecydowany przymuszany do emigracji z Lublina, choć było kilka sytuacji – rozmowa z Krzysztofem Cugowskim, nowym Honorowym Obywatelem Miasta Lublin.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Proszę przyjąć najszczersze gratulacje. Honorowy Obywatel Miasta Lublin: niewiele osób zasłużyło na to wyróżnienie, tak jak pan.

– Jestem lublinianinem z urodzenia, tutaj też zakończę swoją „karierę”. Jest mi niezmiernie miło, jestem zaszczycony tym wyróżnieniem, tak jak każda z osób, która utożsamia się z Lublinem i otrzymałby ten tytuł.

Jak wspomina pan Lublin swego dzieciństwa? Ulica Łęczyńska, gdzie się pan urodził i mieszkał jako dziecko to najlepszy przykład, jak bardzo na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat zmieniło się nasze miasto.

– Na stare Bronowice moi rodzice, repatrianci ze Wschodu, trafili w 1946 roku. Dostali ultimatum: podpisać papiery i przyjąć obywatelstwo ZSRR lub wyjechać z Włodzimierza Wołyńskiego do Polski. Trafili do Lublina przypadkiem. Było to największe miasto za nową granicą. Dostali tutaj przydział na pokój w pałacyku, którego właścicielem był szef fabryki gwoździ. Raptem w miejscu gdzie mieszkała jedna rodzina, schronienie znalazło ich około 20. Pokój był bez wody i kanalizacji. To tu, w 1950 roku, urodziłem się i mieszkałem do 12-roku życia. To były peryferie Lublina. Pamiętam wybrukowaną ulicę, niekoniecznie o dobrej reputacji. W tamtych czasach na Łęczyńskiej z jej przyległościami żartów nie było. Podobną „sławą” jak Bronowice cieszyły się też Krochmalna czy Stare Miasto. Nikt obcy tam się nie zapuszczał. U nas „cywilizacja” kończyła się na rogu Fabrycznej, która nosiła wówczas nazwę Armii Czerwonej, i Łęczyńskiej, tam gdzie znajduje się kościół, w którym zostałem ochrzczony. Z całą pewnością na ulicy Łęczyńskiej nadal są jeszcze elementy które pozostały, choć dziś brakuje mi jej kolorytu i piękna, brakuje ludzi, którzy tam mieszkali. Brakuje mi drzew i krzaków. Teraz w miastach jest dziwna moda, aby odchodzić od zieleni, wszystko zabetonowywać.

>>>>>Krzysztof Cugowski Honorowym Obywatelem Miasta. „To wielki honor i szczęście, że Cię mamy i bardzo, ale to bardzo Cię kochamy”

Wróćmy do Lublina z lat 50-tych. Jak pan trafił do szkoły muzycznej, która mieściła się na Krakowskim Przedmieściu pod nr 55?

– W 1957 roku mama wybrała się na ulicę Bronowicką, by zapisać mnie do podstawówki. Pamiętam, jak po powrocie do domu rodzice rozmawiali I w pewnym momencie mama powiedziała tacie, że jeśli mam tam chodzić, to lepiej żebym w ogóle do szkoły nie poszedł. Na szczęście, córka znajomych rodziców z Włodzimierza Wołyńskiego była nauczycielką w szkole muzycznej. Powiedziała: „Będą przesłuchania, przyjdźcie może Krzyś się nada”. U nas w domu nie było żadnych większych muzycznych tradycji. Jedynie straszy brat mamy był nauczycielem gry na pianinie i śpiewu w Hrubieszowie, zaledwie 18 kilometrów od granicy. Do szkoły na Krakowskie Przedmieście dojeżdżałem autobusem 0. Pamiętam, że dość długo się jechało, przez pół Lublina.

Zakochał się pan w muzyce od razu?

– Ależ skąd. W podstawówce, a potem w liceum miałem jedną przypadłość, zresztą która została mi do dziś. Byłem i jestem człowiekiem leniwym. Gra na jakimkolwiek instrumencie polega na tym, że trzeba pewne rzeczy wyćwiczyć, a jak człowiek nie ćwiczy, to nic z tego nie będzie. W szkole podstawowej grałem na pianinie. W liceum doszedł kolejny instrument. Marzyłem o saksofonie, ale w tamtych czasach w szkołach muzycznych nie występował, może był dla ówczesnej, komunistycznej władzy zbyt amerykański. I tak zamiast saksofonu grałem na klarnecie, instrumencie trochę podobnym, jeśli chodzi o klapy i palcowanie. Ponad rok uczył mnie pan professor Tadeusz Münch, który zapisał się w pamięci mieszkańców Lublina jako znakomity jazzman, pierwszy lubelski muzyk we wczesnych latach 50., który umiał improwizować. Po 8 klasie przeniosłem się do lyceum im. Stanisława Staszica. Miałem nadzieję, że nie będę miał już nic wspólnego z muzykowaniem.

Na szczęście dla polskiej muzyki i Lublina tak się nie stało.

– Po maturze, pod koniec 1969 rok spotkałem dwóch kolegów Krzysztofa Brozi i Janusza Pędzisza u znajomego, który naprawiał sprzęt. Prosili go, by przewinął im przystawki, z kolei ja przyszedłem z popsutym magnetofonem szpulowym. Krzysiek grał na gitarze, Janusz na basie, żaden z nich nie śpiewał. Tak trafiłem do zespołu. Po jakimś czasie, już po paru miesiącach, doszliśmy do wniosku, że musimy się jakoś nazwać. Długo nie mogliśmy dojść do porozumienia. Postanowiliśmy, że damy szansę losowi. W grę wchodził słownik angielsko-polski. Padło na „Prompter’s Box”. W tamtych czasach język angielski, podobnie jak wspomniany saksofon, działały na władzę jak czerwona płachta na byka. Przed pierwszym publicznym koncertem zmuszeni byliśmy spolszczyć nazwę na „Budka Suflera”.

>>>>>Krzysztof Cugowski i jego "Panaceum". Kiedy będzie płyta?

Niemal od początku istnienia Budki jej „domem” było Radio Lublin.

– W połowie 1970 roku znaleźliśmy wreszcie miejsce do prób, w międzyczasie dokooptowaliśmy do zespołu perkusistę Jacka Grüna, studenta I roku polonistyki. Próby odbywały się w klubie Azory na osiedlu ZOR Zachód. W domu kultury mieli sprzęt, jakoś nas wpuścili i zaczęliśmy robić próby. Graliśmy muzykę dość oryginalną jak na tamte czasy. Było wiele tzw. młodzieżowych zespołów, ale tylko my graliśmy w Lublinie bluesa, rhythm & blues. Znacznie odbiegaliśmy od ówczesnych standardów. Pewnego dnia na naszą próbę trafił Jurek Janiszewski, który studiował geografię na UMCS i był szefem akademickiego radia. Reporterskie nagranie wyemitował w studenckim radiowęźle i załatwił nam sesję nagraniową w studiu kameralnym Polskiego Radia Lublin, z którym współpracował. To był marzec 1970 roku. W RL nagraliśmy wówczas trzy utwory. Można je znaleźć dzisiaj w radiowej taśmotece.

Przy ul. Obrońców Pokoju nagraliście niemal wszystkie swoje płyty. W radiowym studio spędził pan tysiące, a może nawet steki tysięcy godzin?

– Nie sposób tego zliczyć. Choć od wielu lat z powodów technicznych nie nagrywam już w Lublinie, to w każdej wolnej chwili wpadam do Radia Lublin. Niestety, co raz mniej jest ludzi których znam. Ostatnio odeszła Bogumiła Nowicka, ostatnia z tych która pracowała w radiu, gdy my zaczynaliśmy, uczyła w szkole muzycznej, później w liceum, by trafić do radia.

Co aż tak przywiązało pana do Lublina, że postanowił zostać w nim na stałe? Przez kilka lat (1977-82) grał pan w zespołach we Wrocławiu. Z kolei na początku lat 90-tych mógł zostać w USA i tam spróbować kariery?

– Człowiek przyzwyczaja się do dobrego. Do tego nigdy nie zostałem w sposób zdecydowany przymuszany do emigracji z Lublina, choć było kilka sytuacji. W 1992 roku Joasia, moja druga żona, niekoniecznie chciała wracać z USA do Polski, a ja ją namówiłem. Miałem 42-lata i byłem przekonany, że za oceanem nikt nie zainwestuje w kogoś, kto ma tyle lat i tak skomplikowaną sytuację rodzinną. Trzeba też pamiętać, że przed 30 laty w kraju byliśmy po transformacji ustrojowej, po obaleniu komunizmu. Panowała euforia. Od tamtej pory wiele razy o tym rozmawialiśmy. Gdybym dzisiaj miał drugi raz wybierać, znając rozwój sytuacji przez te 30 lat, które nastąpiły miałbym poważny dylemat czy jednak wracać do Polski.

>>>>>Krzysztof Cugowski odebrał tytuł Honorowego Profesora Collegium Humanum

Dziś Lublin to żużel. Pan sympatykiem „czarnego sportu” jest od bardzo dawna.

– Zaczęło się od tego, że ojciec zabrał mnie na mecz żużlowy. Miałem sześć lat. W drużynie LPŹ jeździli m.in. Stawecki i Pruchniak. Wtedy ten sport wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj, rzeczywiście jeżdżono na wyspanym na torze żużlu. Trzeba było uważać żeby nie dostać jakimś większym kawałkiem. Zawodnicy startowali na gumę od majtek, którą puszczano na „trzy, cztery” i jechali. To było szalenie ekscytujące.

A znajomość z Włodzimierzem Szwendrowskim, jedną z największych gwiazd polskiego żużla lat 50 i 60-tych, dwukrotnym indywidualnym mistrzem Polski?

– Bliżej poznałem pana Włodzimierza, jak był już na emeryturze, ale w 1957 roku moi rodzice kupili od niego pianino, gdy zaczynałem naukę w szkole muzycznej. Jak widać mój związek z żużlem jest oczywisty (uśmiech). Pamiętam znakomicie erę Hansa Nielsena i pierwszy mecz z udziałem „profesora z Oxfordu”. Wróciłem parę dni wcześniej zza oceanu. Najbardziej utkwiło mi w pamięci to, że nasi żużlowcy jeździli w umorusanych skórach, a mistrz świata, który praktycznie wszystko na torze wygrywał był w kevlarze, takim eleganckim i zawsze czyściutkim. Ludzie zobaczyli wtedy, jak to wszystko powinno wyglądać. Sam też wiele lat temu miałem okazję pojeździć na torze. Trenerem lubelskiej drużyny był wówczas Witold Zwierzchowski. Przekonałem się, że tor nie jest ani równy, ani łatwy, czy też przyjemny. Żużlowy motocykl sporo różnił się od tych, na których wcześniej jeździłem, nie miał tylnego zawieszenia, był sztywny, z przodu miał bardzo mały amortyzator, bez hamulców. Jak ktoś uważał, że zawodnicy źle jadą, zawsze proponowałem mu żeby sam spróbował, to się przekona. Dzisiaj to zupełnie inny sport.

Ma pan ulubione miejsca w Lublinie, do których najchętniej wraca?

– Stare Miasto. Jest piękne, oryginalne, prawdziwe. Zamkowa baszta i kaplica Świętej Trójcy z bizantyjskimi freskami, to perełki w skali światowej. Zresztą w Lublinie wszędzie czuję się dobrze. Dużo jeżdżę po mieście i widzę, jak jest coraz bardziej zamożne, jak ludziom żyje się coraz lepiej.

Czego życzyłby pan Lublinowi w dniu, kiedy otrzymuje pan tytuł Honorowego Obywatela Miasta?

– Tego co mamy, czyli wciąż sporych pokładów zdrowego rozsądku. Nasze miasto, nasz region są jednymi z niewielu, a może nawet już ostatnimi w kraju, które uniknęły tego szaleństwa, tej dzikiej walki politycznej. Wyrażam naprawdę duży szacunek dla całej klasy politycznej w Lublinie, że potrafi ze sobą współpracować, że nasi decydenci nie są „dzikimi zwierzętami”, które chcą się pozagryzać, walczą na zasadzie wojny na śmierć i życie. Obserwując w wielu miejscach w Polsce, co tam się dzieje to już dawno do akcji powinien wkroczyć psychiatra.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Powiat blisko Ukrainy. Lekarz weterynarii każe szczepić koty

Powiat blisko Ukrainy. Lekarz weterynarii każe szczepić koty

Wprawdzie w powiecie chełmskim nie stwierdzono żadnego przypadku wścieklizny, ale powiatowy lekarz weterynarii zdecydował o obowiązkowym szczepieniu kotów. Za niedostosowanie się do poleceń, grozi mandat.

Poszukiwania Marcina Romanowskiego. Jest list gończy

Poszukiwania Marcina Romanowskiego. Jest list gończy

Komenda Stołeczna Policji wystąpiła do Prokuratury Krajowej z wnioskiem o wydanie listu gończego wobec byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego - poinformował w czwartek rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński.

ChKS Chełm ponownie lepszy od PZL Leonardo Avii Świdnik

ChKS Chełm ponownie lepszy od PZL Leonardo Avii Świdnik

W trzeciej rundzie TAURON Pucharu Polski ChKS Chełm pokonał PZL Leonardo Avię Świdnik 3:0.

Dlaczego warto zainwestować w folię przeciwsłoneczną na okna – 5 najważniejszych powodów

Dlaczego warto zainwestować w folię przeciwsłoneczną na okna – 5 najważniejszych powodów

W dzisiejszych czasach rosnące koszty energii i rosnąca świadomość ekologiczna sprawiają, że firmy coraz częściej poszukują rozwiązań, które nie tylko poprawią komfort pracy, ale też pozwolą na oszczędności finansowe. Jednym z takich rozwiązań jest folia przeciwsłoneczna na okna.

Studenci medycyny KUL wyjadą na praktyki poza Lublin. Powiatowy szpital liczy na przyszłe kadry

Studenci medycyny KUL wyjadą na praktyki poza Lublin. Powiatowy szpital liczy na przyszłe kadry

KUL będzie współpracować ze szpitalem w Radzyniu Podlaskim. Studenci medycyny będą odbywać praktyki w placówce. A docelowo znajdą tam pracę.

Wojciech Stefański to jeden z kandydatów na nowego trenera Lewartu Lubartów

Kto nowym trenerem Lewartu Lubartów?

We wtorek trzecioligowiec z Lubartowa poinformował o rozstaniu z trenerem Radosławem Muszyńskim, który prowadził zespół od 27 września. Pod jego wodzą beniaminek wywalczył jednak tylko trzy punkty i działacze zdecydowali się dokonać kolejnej roszady na ławce. Kto może zastąpić popularnego „Muchę”?

Chełm nie zwalnia tempa i zapowiada kolejną sportową inwestycję. Prace mają zakończyć się w 2027 roku.

Miasto inwestuje w zapasy. Chce przyciągnąć kolejnych mistrzów

To kolejna inicjatywa chełmskiego samorządu w rozwój sportu, tym razem w zapasy. Ośrodek treningowy Cement- Gryf Chełm zyska nowy wygląd i stanie się Wschodnim Centrum Zapasów za prawie 20 mln zł. Prace mają zacząć się już w przyszłym roku.

Kim jest Budda? Ile zarabia radny? Tego szukaliśmy w Google w 2024 roku

Kim jest Budda? Ile zarabia radny? Tego szukaliśmy w Google w 2024 roku

Google, jedna z ulubionych wyszukiwarek internautów podsumowała rok. Z raportu wynika, że Polacy szukali najczęściej informacji związanych ze sportem i polityką.

Plac budowy przed starostwem. Powstaje nowa siedziba

Plac budowy przed starostwem. Powstaje nowa siedziba

Pierwsze wykopy już widać. Za nieco ponad dwa lata w tym miejscu stanie nowa siedziba starostwa powiatu bialskiego.

Motor wróci do treningów 6 stycznia

Zgrupowanie w Turcji i cztery sparingi. Znamy plan przygotowań Motoru Lublin

W środowy wieczór Motor Lublin poinformował, jak będą wyglądały przygotowania do rundy wiosennej sezonu 24/25. Żółto-biało-niebiescy w sumie rozegrają cztery mecze kontrolne, a czeka ich także zgrupowanie w tureckim Belek.

50 implantów jodu w walce z rakiem prostaty. To pierwsze takie zabiegi w Lublinie
NAUKA I MEDYCYNA
film

50 implantów jodu w walce z rakiem prostaty. To pierwsze takie zabiegi w Lublinie

Implanty z jodem zamiast tradycyjnego leczenia raka gruczołu krokowego. Nowa metoda wprowadzona przez COZL może osiągać nawet stuprocentową skuteczność.

Agata Kornhauser-Duda w Puławach. Pakowała świąteczne paczki
WSPARCIE
galeria

Agata Kornhauser-Duda w Puławach. Pakowała świąteczne paczki

Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę: w Puławach, w Szkole Podstawowej nr 2, z wolontariuszami spotkała się pierwsza dama, małżonka prezydenta Andrzeja Dudy, która objęła tę inicjatywę honorowym patronatem.

Odkryj magię roślin egzotycznych w Twoim domu

Odkryj magię roślin egzotycznych w Twoim domu

Rośliny egzotyczne od lat przyciągają uwagę miłośników natury i aranżacji wnętrz. Ich niezwykłe kształty, intensywne kolory i egzotyczny wygląd potrafią odmienić każde wnętrze, nadając mu charakteru i unikalności.

Dlaczego uzdatnianie wody jest tak istotne?

Dlaczego uzdatnianie wody jest tak istotne?

Woda jest jednym z najważniejszych zasobów na naszej planecie. Codziennie wykorzystujemy ją do picia, gotowania, higieny osobistej oraz wielu procesów przemysłowych. Niestety, woda, która trafia do naszych kranów, nie zawsze spełnia najwyższe standardy jakości.

Świetnie zaczęli, ale źle skończyli. Kolejna domowa porażka Azotów Puławy

Świetnie zaczęli, ale źle skończyli. Kolejna domowa porażka Azotów Puławy

W spotkaniu drugiej kolejki rundy rewanżowej Azoty Puławy przegrały z COROTOP Gwardią Opole 26:29. Była to trzecia domowa porażka puławian.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium