Pod względem jakości owoców do przetwórstwa, a dokładnie malin do mrożenia, kombajn jest lepszy od zbioru ręcznego - mówi dr Paweł Krawiec, właściciel firmy Horti Team z Opola Lubelskiego.
- Co to za maszyna?
– To kombajn do wielokrotnego zbioru malin, który w tym sezonie udało nam się sprowadzić do Polski ze Stanów Zjednoczonych. Należy do spółki firmy Berry Innovation, której jestem udziałowcem. Konstrukcja jest amerykańska, opracowana kilkadziesiąt lat temu przez farmera, który uprawiał maliny. Kiedy zaczęły się problemy z pracownikami, a on chciał powiększyć swoje gospodarstwa, zajął się konstruowaniem maszyny do zbioru malin. Tak powstał kombajn Littau Harvester – od nazwiska konstruktora. To był jeden z pierwszych na świecie kombajnów do zbioru malin. Na nim też wzorowały się wszystkie inne firmy. Udało nam się nawiązać współpracę z przedstawicielem tej firmy z Bułgarii, ale też z samymi Amerykaninami, efektem czego jest realizowany właśnie projekt. Jego celem jest wprowadzenie mechanicznego zbioru malin w naszym kraju.
- Jak obsługuje się kombajn?
– Kombajn jest maszyną samobieżną. Do obsługi wymaga oczywiście kierowcy. Potrzebne są też trzy, cztery osoby do sortowania owoców z taśmociągu i przestawiania skrzynek. W ciągu 8 godzin taka kilkuosobowa ekipa jest w stanie zebrać do 3,5-4 hektarów uprawy maliny letniej. Później jest dzień lub dwa dni przerwy i znowu kombajn wraca na plantację. W ten sposób w ciągu sezonu można zebrać do 15 ha malin, licząc średni dzienny czas pracy 8-9 godzin.
- Co z jakością zebranych w ten sposób malin?
– Malina, która wychodzi z taśmociągu jest lepsza od tej ze zbioru ręcznego z tego powodu, że pod wpływem otrząsaczy spadają tylko te owoce, które są w jednakowej fazie dojrzałości, są jednakowo wybarwione. W związku z tym w skrzynce jest jednolity towar. Osoby zbierające maliny zrywają oczywiście czerwone owoce, ale są one różnie wybarwione. Na tym właśnie polega różnica. Dlatego też pod względem jakości owoców do przetwórstwa, a dokładnie malin do mrożenia, kombajn jest lepszy od zbioru ręcznego. Oczywiście, maszyna nie nadaje się do zbioru owoców deserowych. Zbiera bowiem maliny najdojrzalsze, a taka malina nie poleży długo na sklepowej półce.
- W tym sezonie już jest problem z pracownikami na plantacjach malin. Tych osób brakuje. Czy w przyszłości zastąpi je kombajn?
– Problem dotyczy nie tylko Polski, bo tendencja jest ogólnoświatowa. Cały rynek malinowy stoi dokładnie przed tym samym wyzwaniem – brakiem pracowników do zbioru ręcznego, szczególnie jeśli chodzi o zbiór owoców kierowanych do przetwórstwa, które są nieco tańsze niż maliny deserowe. Dlatego nasz projekt zakłada kilka elementów. Mamy już sprowadzone ze Stanów Zjednoczonych odmiany stricte do zbioru mechanicznego. Myślę, że w ciągu 3 lat sprawdzimy ich przydatność w warunkach naszego województwa. Kombajn do zbioru już jest. I już teraz wiemy, że można nim zrywać także maliny odmian, które już mamy. Pozostają jeszcze przetwórnie i pytanie, czy będą zainteresowane owocami z tego typu zbioru.
- Amerykański kombajn radzi sobie na polskich plantacjach?
– Kombajnem, który mamy, możemy wjechać praktycznie na każdą plantację. Jedyny warunek jest taki, żeby maszyna miała gdzie nawrócić. Wymagane jest 6 metrów nawrotu, aby kombajn mógł wyjechać z jednego rzędu i wjechać do następnego.
- Gdzie testujecie kombajn?
– Testy odbywają się w różnych miejscach. Maszyna częściowo jest też wynajmowana na usługi, ponieważ w ten sposób chcemy sfinansować nasz projekt. Godzina prac kombajnu kosztuje 400 zł netto. Kombajn sprawdzamy też na innych gatunkach owoców jagodowych, bo testowaliśmy maszynę nie tylko przy zbiorze maliny, ale też przy zbiorze jagody kamczackiej, a także borówki. W każdym z tych przypadków maszyna się sprawdza.
Dr Paweł Krawiec to były wieloletni pracownik naukowo-dydaktyczny w Katedrze Sadownictwa i Szkółkarstwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Podstawowym obszarem działalności jego firmy są z badania naukowe i prace rozwojowe w dziedzinie nauk rolniczych, przyrodniczych i technicznych.