Z Dariuszem Formelą, prezesem zarządu Black Red White, rozmawiamy o epidemii koronawirusa i jego wpływie na firmę
- Jak wyglądała sytuacja firmy przez epidemią koronawirusa?
Była bardzo dobra. W 2018 i 2019 r. przeszliśmy gruntowną restrukturyzację. Nasze wyniki były najlepsze w ciągu ostatnich pięciu lat. Sytuacja od stycznia do połowy marca tego roku była wręcz rekordowa. Nie mieliśmy wcześniej takich dobrych wyników. Jeszcze w połowie marca negocjowałem z pracownikami przyszłe znaczące podwyżki. W lutym wypłaciliśmy roczne premie ok. 80 proc. pracowników. To były pierwsze nagrody w ciągu kilku ostatnich lat. Mieliśmy rynek pracownika.
- A co się stało w połowie marca?
Koronawirus, jak wszystkich, bardzo nas zaskoczył. Każda firma mniej lub bardziej ucierpi z jego powodu, bo kryzys czy wręcz recesja w niektórych krajach doprowadzi do tego, że przychodów będzie mniej.
- To także was dotyczy? Czy to wyglądało tak, że z dnia na dzień ludzie przestali kupować meble?
Do końca marca sytuacja nie była jeszcze bardzo zła. Ludzie z dnia na dzień przestali przychodzić do sklepów, a wiele z nich została zamknięta. Około 10 proc. handlu pochodzi też z internetu. To świeże zamówienia. Sprzedaż mebli wygląda jednak tak, że niewiele rzeczy można zabrać wprost z magazynu. W zdecydowanej większości przypadków ludzie zamawiają meble, a my dopiero specjalnie dla nich produkujemy. Dlatego do końca marca realizowaliśmy wcześniejsze zamówienia. Dopiero kwiecień będzie dla nas wyjątkowo trudnym miesiącem.
- Jak bardzo trudnym?
Większość zakładów w ramach grupy BRW już nie pracuje. Dziś działa tylko zakład produkujący meble kuchenne, bo oni mają jeszcze zamówienia. Czekamy na to co się wydarzy na rynku. 65 proc. naszej sprzedaży trafia na rynek polski. Reszta to sprzedaż eksportowa i tu szacujemy jej spadek o 90 proc. w najbliższym miesiącu. Realizujemy produkcje dla sieci zlokalizowanych głównie w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, a one nie pracują. Zresztą nie wiadomo też jaki będzie popyt, gdy epidemia się skończy. W Chinach produkcja stanowi obecnie 50 proc. tego co w poprzednim roku. Liczymy, że do końca roku osiągniemy poziom ok. 85% sprzedaży z roku 2019.
- U nas może być podobnie?
Nie wiem. Idziemy w kierunku głębokiej recesji. Porównujemy się do recesji z roku 1929-33. Dziś nikt nie wie, co się wydarzy. Wydaje mi się, że po otwarciu galerii handlowych wszystko będzie jedną wielką wyprzedażą. Będziemy myśleć – mówię tu o wszystkich branżach - nie o wznowieniu normalnej sprzedaży, ale o wyprzedaniu tego, co zalega w magazynach. Nie będziemy mówić o tym, żeby zarabiać tylko o tym, żeby odzyskać jak najwięcej zainwestowanych już w towar pieniędzy. Liczę na to, że będziemy mogli, minimum do końca 2021 r., handlować w niedzielę. Jest to bardzo ważne dla wszystkich detalistów w Polsce.
- Co z pracownikami stojących zakładów BRW?
Korzystając z Tarczy Antykryzysowej postanowiliśmy obniżyć wymiar etatu pracownika o 20 proc. Nie skorzystaliśmy z możliwości wejścia w tzw. Postojowe i obniżenia wynagrodzeń o 50 proc. Nie zdecydowaliśmy się na postojowe, bo liczymy na to, że ta sytuacja nie będzie trwać zbyt długo. W przypadku wyższej kadry menadżerskiej obniżyliśmy wynagrodzenia o 30 proc. Nie przedłużyliśmy części umów, które kończyły się w marcu. Z niektórymi, tymi którzy mieli najgorsze wyniki, rozwiązaliśmy umowy. Staramy się jak możemy utrzymać jak najwięcej pracowników. Mamy oszczędności, które pozwolą nam na przetrwanie do pół roku podczas takiego kryzysu.
- Skorzystacie z Tarczy Finansowej?
Korzystamy z dofinansowania do miejsc pracy w wysokości do 40 procent. Pierwszy przelew już dostaliśmy i widzimy, że ten system działa. Wojewódzki Urząd Pracy z Lublina podjął decyzję bardzo szybko. Oczekujemy jednak, że banki wydłużą nam na kolejne co najmniej 12 miesięcy kredyty odnawialne. W tym celu chcemy skorzystać z gwarancji BGK. Chcemy z niej skorzystać, gdy tylko będzie to możliwe.
- Jest Pan optymistą?
Przetrwamy. Marka Black Red White ma się dobrze. Dla wszystkich to będzie jednak bardzo trudny czas.