(fot. Maciej Kaczanowski)
- Tutaj po kilkanaście lat ludzie byli więźniami we własnych domach - mówią mieszkańcy bloku na osiedlu Piastowskim. Po 48 latach w budynku zamontowana zostanie winda. To rzadkość, nawet w skali kraju, aby do starych bloków dobudowywać windy. Zdecydowała się na to Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa
Winda? Jest potrzebna jak powietrze – wzdycha pani Halina, którą spotykamy na ławce przed blokiem przy Bolesława Chrobrego 8.
Z torbą pełną zakupów czeka na sąsiadkę, z którą się tutaj umówiła. – Sąsiadka jest sprawna, to mi pomoże wnieść zakupy na górę. Sama ma ciężko, niepełnosprawną córkę wnosi na plecach.
– Córka ma 22 lata. Dopóki żył mąż, jeszcze jakoś dawaliśmy radę. Potem wszystko spadło na mnie. Sama ją taszczę na plecach – przyznaje Anna Majchrzak. Z utęsknieniem czeka na dzień, w którym obok jej drzwi pojawi się winda. – Jestem przeszczęśliwa. Myślałam, że tego nie doczekam.
Wielu nie doczekało. – Tutaj po kilkanaście ludzie byli więźniami we własnych domach. Nie wychodzili w ogóle – mówi pani Anna. – Jednym ich życiem było okno i balkon. Poodchodzili już. To byli starzy ludzie.
Stary jest również sam blok. Wybudowano go w 1970 r. Ma specyficzną konstrukcję, bo mieszkania otaczają klatkę schodową, rozmieszczone z obu stron co pół piętra. Taka konstrukcja świetnie nadaje się do tego, by wewnątrz klatki schodowej zamontować windę. Zgodziła się na to większość właścicieli mieszkań. Podobnie jest w sąsiednim bloku, tym z numerem 10. Wydatek będzie rozłożony na raty, chociaż to nie tylko koszt, bo przy okazji mieszkania zyskają na wartości.
Spółdzielnia mieszkaniowa, która zleci montaż dźwigu, poprosiła o wycenę trzynaście firm w całej Polsce. Odpowiedziały trzy. Wybrała najtańszą, ale zapewniającą to, że winda dotrze do każdego półpiętra. Teraz stara się już w Urzędzie Miasta o niezbędne pozwolenia.
– Postępowania dotyczą wykonania podszybia dźwigowego w budynkach przy ul. Bolesława Chrobrego 8 i 10. Jesteśmy na etapie sprawdzania dokumentacji projektowej – mówi Joanna Bobowska z Urzędu Miasta.
Dobudowanie wind do starych bloków to wciąż ewenement. – W ostatnim czasie nie wydawaliśmy pozwoleń na dobudowę dźwigów osobowych do wielorodzinnych budynków mieszkalnych – przyznaje Bobowska. To także rzadkość w skali kraju.
Ostatnio głośno było o przypadku z Gdańska, gdzie jedna ze spółdzielni mieszkaniowych wpadła na pomysł, żeby podwyższyć bloki o piąte piętro, a za pieniądze ze sprzedaży powstałych tam mieszkań dostawić dźwigi osobowe.
– Dobudowa wind zewnętrznych nie jest generalnie technicznym problemem – przekonywały władze gdańskiej spółdzielni podkreślając, że to tylko „rozważana” inwestycja. W tamtym przypadku winda stawałaby na wyłącznie na półpiętrach, więc każdy musiałby pokonać kilka schodków, żeby dojść do mieszkania.
Bywa o tak, że lokator staje się więźniem czterech ścian, chociaż ma w bloku windę. Z tym problemem zmaga się mieszkaniec jednego z wieżowców przy ul. Władysława Jagiełły, cierpiący na stwardnienie rozsiane. Może zjechać windą na parter, ale nie może samodzielnie wydostać się z budynku. Problemem są schody przed wyjściem z bloku.
– To jest tylko siedem schodów, ale aż siedem schodów – mówi pan Ryszard, który przyjechał na czerwcowe posiedzenie Rady Miasta, żeby prosić o zamontowanie podjazdu do wieżowca. – Chciałbym korzystać z życia, chodzić na rehabilitację, spotykać się ze znajomymi, chodzić do lekarza zamiast go wzywać – prosił radnych mężczyzna. Teraz musi prosić ludzi, by znieśli go i wnieśli po schodach, bo sam nie może ich pokonać. Nawet próbował, ale skończyło się to źle. – Po prostu spadłem. Sąsiedzi mnie podnieśli.