Porażka w Sochaczewie postawiła Edach Budowlanych Lublin w bardzo trudnej sytuacji w walce o finał
Spotkanie z Orkanem, aktualnym mistrzem Polski, było z tych o podwójną stawkę. Obie drużyny sąsiadowały w tabeli, wyżej - na trzecim miejscu - z przewagą pięciu punktów sklasyfikowani byli lublinianie. Przez 60 minut drużyna Edach Budowlanych mogła być zadowolona, przede wszystkim z wyniku, prowadziła 19:0. - Nasza gra była poprawna, momentami dobra, wynik też był korzystny. Nie było to jednak to, co mieliśmy grać. Zawiedli reżyserzy, przede wszystkim łącznik ataku czyli tzw. „10”. Ludzie chwalą Nkululeko Ndlovu, gdyż zdobywa punkty w meczach. Podobnie jak to było w starciu z Juvenią w Krakowie, także w Sochaczewie nie istniał. Graliśmy ofensywnie młynem, a nie atakiem. Założenia były takie, że gra miała być zrównoważona, nawet z przewagą ataku. Młynem mieliśmy tylko zdominować fragmentami naszą przewagę. Zawodnicy młyna zostali po prostu „zajechani” i w 20 minutach Orkan to wykorzystał. Nie mieliśmy zmienników, podstawowi gracze nie mieli już sił i w takich okolicznościach przegraliśmy mecz - tłumaczy lubelski szkoleniowiec Andrzej Kozak.
Bardzo szybko Orkan odrobił stratę zdobywając trzy przyłożenia, które podwyższył i objął prowadzenie 21:19. Taki wynik był jeszcze do przyjęcia dla drużyny trenera Kozaka. Gwoździem do trumny okazała się końcówka, a dokładnie ostatnia minuta. - Mieliśmy piłkę, którą powinniśmy przenieść i czekać na końcowy gwizdek. Był wolny dla nas. Zawodnicy, którzy wtedy byli na boisku powinni wybrać młyn, następnie grać rakiem, do czasu upłynięcia czasu. A na koniec wykopać piłkę w aut. Gracze, którzy wówczas przebywali na boisku, powinni właśnie wybrać takie rozwiązanie. Przegralibyśmy 19:21, w tzw. dużych punktach 1:4. Nadal mielibyśmy dwa „oczka” przewagi nad Orkanem. Niestety, stało się inaczej - tłumaczy opiekun lublinian.
Po porażce Edach Budowlani zamienili się w tabeli miejscami z Orkanem. Bardzo poważnie ograniczona została także możliwość występu w tzw. wielkim finale i walka o mistrzostwo Polski. Bardziej realny będzie powrót na trzecią lokatę i związany z tym przywilej gospodarza w spotkaniu o brąz.