Po krótkiej przerwie na święta Wielkanocne akademiczki wznowiły już zajęcia. Do końca kwietnia będą ćwiczyły na własnych obiektach. Dla kilku zawodniczek to może być ostatnia okazja, żeby przekonać do swoich umiejętności trenera Sławomira Deptę.
– To było dla nas spore rozczarowanie. Mieliśmy trochę pecha, bo gdyby te wyniki ułożyły się inaczej, mogło być różnie, ale tak naprawdę to sami zawaliliśmy sprawę, przegrywając z Sosnowcem. Część dziewczyn dopiero wtedy zrozumiała chyba, że nie można pokonać żadnego rywala, grając na stojąco – mówi Depta.
– Na szczęście w drugiej części sezonu było pod tym względem znacznie lepiej. W ośmiu meczach zaliczyliśmy tylko jedną wpadkę i trochę na pocieszenie wygraliśmy rywalizację w grupie spadkowej. Pod koniec rozkręciły się nawet dziewczyny, które wcześniej grały zdecydowanie mniej. Trochę żal, że sezon tak szybko się skończył – dodaje szkoleniowiec.
Mimo braku realizacji celu, Depta pozostanie na stanowisku. Doświadczony trener ma już wizję tego, jak powinien wyglądać prowadzony przez niego zespół w przyszłym sezonie.
– Mam taki osobisty pogląd, co trzeba zapewnić, żeby funkcjonować na wysokim poziomie. Mamy duże wsparcie od rektora UMCS, rozsądny zarząd i w tej chwili niewiele już trzeba, żeby cieszyć się z silnego zespołu koszykarskiego w Lublinie – tłumaczy.
Depcie marzy się ściągnięcie pięciu nowych zawodniczek.
– Nie wiem jeszcze, które dziewczyny z nami zostaną, ale kilka wzmocnień jest niezbędnych. Najbardziej liczę, że uda się ściągnąć klasową środkową. Przy takiej zawodniczce moglibyśmy w pełni wykorzystać walory Pauliny Dąbkowskiej. Oczywiście, o ile nie odejdzie. Bardzo przydałaby się też silna rozgrywająca, która mocniej poukładałaby naszą grę. Do tego trzy albo cztery koszykarki jako uzupełnienie składu i byłbym całkowicie zadowolony – kończy Depta.